Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Czas na integrację

Rozmowa z Sylwestrem Staniszewskim, przewodniczącym Polskiej Rady Ruchu Abstynenckiego

Rok: 2006
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 7-8/162-163

Co dzieje się w ruchu abstynenckim, że - po paru latach jego dezintegracji - pojawiła się potrzeba stworzenia ogólnopolskiej struktury?
- Mówiąc o procesie integracji klubów i stowarzyszeń trzeźwościowych, muszę powrócić do historii, ponieważ ogromną rolę w umacnianiu ruchu abstynenckiego w Polsce odegrała Federacja Klubów Abstynenckich, która w latach 80. była jedyną formą możliwą do przyjęcia przez państwo. W tamtym okresie kluby abstynenckie przeszły stopniową ewolucję: od grup spotkaniowych do organizacji pozarządowych, czyli stowarzyszeń. Kiedy weszła w życie ustawa o stowarzyszeniach, kluby zachłysnęły się możliwością samodzielnego działania. Uzyskiwały osobowość prawną, co na pewno w jakimś stopniu wpłynęło na rozbicie jedności i zaprzestanie działań federacji: stowarzyszenia twierdziły, że są silne i w zasadzie federacja przestała im być potrzebna. Pojawienie się w gminach środków finansowych z zezwoleń na sprzedaż alkoholu stało się potężnym źródłem finansowania stowarzyszeń, które w swoich środowiskach zaczęły się prężnie rozwijać, skupiając się głównie na działaniach lokalnych.
To warsztaty prowadzone przez Federację Klubów Abstynenckich na początku lat 90. wykształciły potężną kadrę, która zajmowała się zarządzaniem sprawami stowarzyszeń i działaniami organizacyjnymi. Jednocześnie Program Rozwoju Osobistego Instytutu Psychologii Zdrowia przygotowywał klubowiczów do pracy w pierwszym kontakcie i w ogóle do bezpośredniego kontaktowania się z ludźmi. Ta grupa członków klubów i stowarzyszeń po warsztatach i zajęciach terapeutyczno-rozwojowych była i jest siłą ruchu abstynenckiego. Jednak w pewnym momencie okazało się, że działania lokalne są niewystarczające.

Czego uczono na warsztatach organizowanych przez federację?
- Wszystkiego, co jest potrzebne do prowadzeniu klubu. Grupa 15 osób na czas zajęć tworzyła klub: opracowywała zasady funkcjonowania, sposoby rozmawiania czy - jak powiedzielibyśmy dzisiaj - zarządzania i promocji. To była niesamowita lekcja, ciągle spotykam ludzi, którzy przeszli te warsztaty i są liderami w swoich regionach.
Na proces integracji wpłynął też nowy podział administracyjny kraju wprowadzony w 1998 roku. Kiedy województwa były małe, po kilka klubów mogło tworzyć społeczność i stowarzyszenia były zauważalne. Po reformie obszar każdego z województw zrobił się duży (na przykład łódzkie powstało z pięciu wcześniejszych) i znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości. Nie tylko terytorialnej, ale również prawnej. Z chwilą powstania urzędów marszałkowskich dostęp pojedynczych klubów do środków wojewódzkich stał się praktycznie niemożliwy. Stowarzyszenia zrozumiały, że - aby wypełniać swoją misję i realizować zadania - muszą się zjednoczyć.
Ważne dla nas akty prawne powstawały na poziomie nie tylko lokalnym, ale też wojewódzkim i krajowym, a ruch abstynencki tak naprawdę nie miał na to wpływu. Przykładem są tu ciągłe nowelizacje ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Doszliśmy do wniosku, że - aby rzeczywiście wypowiadać się w tej sprawie i uczestniczyć w procesie legislacyjnym - trzeba powołać związki wojewódzkie, które mogłyby współpracować z urzędami marszałkowskimi. Następny etap to stworzenie struktury krajowej, będącej reprezentantem ruchu abstynenckiego w kontaktach z rządem oraz w Sejmie na etapie powstawania ustaw.

Ten proces przebiegał w sposób naturalny: tworzyły się pierwsze związki wojewódzkie, potem Ogólnopolski Związek Stowarzyszeń Abstynenckich, a kolejne struktury wojewódzkie powstają w oparciu o przykład tych, które już wchodzą w skład ciała ogólnopolskiego.
- Moim zdaniem największa praca będzie się jednak odbywała na poziomie związków wojewódzkich, bo tam będą zapadać ważne decyzje co do kształtu polityki województw wobec problemów alkoholowych. Natomiast zadaniem Polskiej Rady Ruchu Abstynenckiego jest być przekaźnikiem w obydwie strony: przedstawiać opinie i potrzeby ruchu abstynenckiego agendom rządowym i Sejmowi, jak również przekazywać do klubów informacje dotyczące polityki państwa. Natomiast wszystkie przedsięwzięcia szkoleniowe, edukacyjne, programowe będą prowadzić związki wojewódzkie.

Kolejnym powodem powołania Polskiej Rady Ruchu Abstynenckiego jest to, że pojawiły się fundusze europejskie, o które poszczególne stowarzyszenia w zasadzie nie występowały, a związki wojewódzkie też nie są do tego zbyt dobrze przygotowane.
- Dzisiaj o finansowaniu stowarzyszeń trzeba myśleć o dwa kroki do przodu: jeszcze mamy w gminach i województwach środki z zezwoleń na sprzedaż alkoholu, ale trudno powiedzieć, jak długo będziemy mogli je otrzymywać, ponieważ zakusy na ich zlikwidowanie są duże. Dlatego musimy przygotować się na korzystanie z innego źródła finansowania - z europejskich funduszy społecznych. Są one adresowane wprost do naszych stowarzyszeń, bo są przeznaczone na rozwój zasobów ludzkich i przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu.
Obawiam się, że jeśli nie nauczymy się w porę pisać wniosków i ofert, skutecznie występować o te środki, to możemy stanąć przed dużym problemem: nie będziemy mogli korzystać z tych funduszy, ponieważ ubieganie się o nie wymaga wykazania środków własnych. Obecnie środki z zezwoleń mogą być naszym wkładem własnym w pozyskiwaniu funduszy unijnych. Na dobrą sprawę pojedyncze stowarzyszenie nie jest w stanie sięgnąć po nie - tylko związki wojewódzkie mogą przygotować zespoły i mają budżet, który we współpracy z innymi organizacjami to umożliwia.

Takie wnioski muszą być przygotowane profesjonalnie.
- Uważam, że kluby abstynenckie czy stowarzyszenia mają wspaniałe pomysły, ale od pomysłu do napisania wniosku, a później realizacji i rozliczenia jest daleka droga. Najpierw powinny powstać zespoły przygotowane do opracowania pomysłu i napisania programu, a z chwilą podpisania umowy i uzyskania środków - do profesjonalnego przeprowadzenia takiego programu i rozliczenia go. Do tego potrzebna jest naprawdę dobrze przygotowana kadra. Mało tego, to musi też być kadra wyłoniona z ruchu, ponieważ tylko ci ludzie czują sens takich przedsięwzięć.
Większość klubów ma podobny profil: w każdym jest osoba zajmująca się pierwszym kontaktem, prowadzona jest społeczność i grupy wsparcia. Napisanie programu z tymi wspólnymi elementami dla 10 czy 15 stowarzyszeń, z których najsilniejsze zajmowałoby się koordynacją, nie stwarza większych problemów. Do takiego wspólnego programu można wkomponować dodatkowe elementy, na przykład w jednym klubie zorganizowanie wieczornicy, w innym imprezy sportowej, w jeszcze innym czegoś dla dzieci. To jest do zrobienia - myślę, że to tylko kwestia czasu i nauczenia się pisania ofert. Dawałoby to stowarzyszeniom abstynenckim gwarancje spokojnego funkcjonowania, nawet gdyby środki z zezwoleń na sprzedaż alkoholu były zagrożone albo w ogóle by ich zabrakło.

Co PRRA może zrobić w tej sprawie?
- Unia Europejska wydawała nam się zawsze bardzo odległa i kiedy 1 maja 2004 roku Polska stała się jej członkiem, a fundusze znalazły się w naszym zasięgu, okazało się, że tak naprawdę nie jesteśmy gotowi do korzystania z nich. Nie mówię tylko o naszych stowarzyszeniach, tu piłka jest również po stronie rządowej, która także nie była do tego przygotowana. Dlatego powstały organizacje i stowarzyszenia, które zajmują się szkoleniem i pomocą w zdobywaniu europejskich funduszy - możemy z nimi współpracować, bo osobiście nie widzę sensu wyważania otwartych drzwi. PRRA postanowiła nawiązać porozumienie z takimi instytucjami: dwuletnia współpraca ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Obywatelskich "Opus" w Łodzi i z ogólnopolską Siecią Wspierania Inicjatyw Pozarządowych "Splot" zaowocowała tym, że w tej chwili możemy korzystać z ich kadry merytorycznej właśnie w doskonaleniu naszych pomysłów, profesjonalnym przygotowaniu wniosków i, co najważniejsze, w zarządzaniu projektami.
W tej chwili największy problem w pozyskiwaniu środków europejskich stanowi wielkość budżetów naszych stowarzyszeń, ponieważ wnioskowana suma nie może przekraczać 2.5-krotności budżetu.
Wymienione przeze mnie organizacje są naprawdę bardzo cennym partnerem, ponieważ są sprawdzone, mają certyfikaty z Brukseli na prowadzenie szkoleń i zarządzanie programami. To jest dla ruchu abstynenckiego niezwykle sprzyjająca okoliczność, ponieważ możemy uczestniczyć w tym procesie, nie ryzykując, że się nie rozliczymy i będziemy musieli ponosić związane z tym konsekwencje.

Te konsekwencje to brak pieniędzy?
- Zwrot pieniędzy wraz z odsetkami i to zgodnie z bardzo uciążliwą procedurą. Czy kiedyś wykształcimy swoją kadrę na tyle, że będziemy mogli sięgać po fundusze europejskie sami? To jest kwestia przyszłości. W stowarzyszeniach pojawia się dużo młodych, zdolnych ludzi i myślę, że oni będą w stanie to robić.

Zmiany dotyczą nie tylko kwestii finansowania, która jest podstawowa, ale przede wszystkim zadań klubów i stowarzyszeń. I dlatego, że ruch klubowy jest dużo bardziej dojrzały, i dlatego że inna jest rzeczywistość, w której żyjemy.
- Wszystko to zmieniło się w ciągu 50 lat istnienia klubów abstynenta: zarówno uwarunkowania, jak i oczekiwania ludzi. Kiedyś człowiek przychodził do klubu i jego problemem było picie: jak pomóc mu utrzymać abstynencję i wrócić do trzeźwego życia. Natomiast sprawy bytowe i socjalne nie były aż tak dokuczliwe, bo na ogół nie było problemów z pracą, każdy gdzieś mieszkał i miał jakieś pieniądze na jedzenie. W tej chwili trudniejszą sprawą jest też podejmowanie leczenia: jeszcze niedawno współpraca ze szpitalami, z poradniami była taka, że człowieka można było skierować tam od razu. W tej chwili ta droga się wydłużyła. Poza tym zdarza się, że do klubu przychodzi ktoś, kto nie ma za co żyć i nie ma gdzie mieszkać - i trzeba te problemy rozwiązywać natychmiast, zarząd i członkowie muszą sobie z tym poradzić, stało się to wyzwaniem i koniecznością. Okazało się, że sytuacja wymaga przejmowania do realizacji części zadań samorządów lokalnych.
Niemniej zdajemy sobie sprawę, że podstawowym zadaniem stowarzyszeń jest w dalszym ciągu praca nad trzeźwieniem swoich członków. A ponieważ ludzie potrzebują pomocy, informacji, porad, konsultacji, naturalnym miejscem, do którego się zwracają, są kluby abstynenckie. Żeby spełniać te zadania, potrzebna jest coraz lepiej przygotowana kadra. Zresztą w wielu regionach poradnie odwykowe zostały zlikwidowane albo mają ograniczone godziny pracy. Dla stowarzyszeń ta sytuacja wiąże się z dylematem: albo się tym nie zajmować, albo prowadzić również działania związane z terapią. Tam, gdzie stowarzyszenie jest prowadzone przez dobrze przygotowaną kadrę - przez ludzi, którzy zdają sobie sprawę z ciążącej na nich odpowiedzialności - do działań terapeutycznych w klubach zapraszani są profesjonaliści. I w miejscach, gdzie nie ma innej możliwości, to jest w porządku. Nieszczęście zaczyna się, gdy klub próbuje robić to własnymi siłami i czasami, mimo dobrych chęci, wychodzą z tego buble.
Oczywiście uważam, że podział pomiędzy działalnością klubową i terapeutyczną powinien być bardzo wyraźny: kluby abstynenckie nie są do prowadzenia terapii. Do nich należy motywowanie do leczenia, rehabilitacja, w tym nauka zdrowych form spędzania czasu itd. Natomiast za leczenie jest odpowiedzialna służba zdrowia i ona powinna zaspokajać te potrzeby. Dopóki tak nie będzie, nieporozumienia i niejasności kompetencyjne pozostaną. Rolą PRRA jest również porządkowanie tej sfery zadań.
Niektóre kluby abstynenckie spełniają rolę nie tylko poradni, ale całego centrum pomocy, bo ludzie przychodzą poza problemami alkoholowymi także z narkotykowymi, rodzinnymi, nawet pomocy socjalnej. Niektóre stowarzyszenia zbierają produkty i odzież, próbując pomagać również w ten sposób. Często człowiek potrzebujący, jeśli trafi do ośrodka pomocy społecznej, tego samego dnia nie uzyska niczego: musi czekać na decyzję i na to, żeby cały system zaczął działać. A w klubie nieraz ktoś da mu kąt do przespania i talerz zupy.

Kluby pod względem swojej oferty bardzo się różnią. Czy PRRA zajmuje się budowaniem standardów lub wzorców dla stowarzyszeń?
- Obecnie niewiele instytucji i organizacji zajmujących się pomaganiem wypracowało standardy funkcjonowania, poza pewnymi działaniami w sferze opieki społecznej. Stowarzyszenia nie są tu wyjątkiem. Myślę, że ta kwestia jest wyzwaniem dla naszych stowarzyszeń, ale w tej chwili nie są one w stanie same wypracować standardów. Do tego jest im potrzebna pomoc i związków stowarzyszeń, i Polskiej Rady Ruchu Abstynenckiego. Na szczeblu ogólnopolskim jesteśmy w stanie wspólnie wypracować model funkcjonowania stowarzyszeń, który one zaakceptują.
Jednak opracowanie standardów to dopiero początek drogi, większym problemem jest wprowadzanie ich w życie. Jeżeli uda się uzyskać zgodność w sprawie modelu, to myślę, że kwestia nieporozumień co do kompetencji zniknie, bo będzie wiadomo, jakie zadania są do spełnienia i co wobec tego jest potrzebne czy to od samorządu, czy instytucji zlecającej stowarzyszeniu dane zadanie.

Czy PRRA planuje jakieś spotkanie lub naradę na temat standardów?
- W różnych miejscach w Polsce już takie prace trwają. Dawniej zajmowaliśmy się tym jako grupa nieformalna, robił to na przykład Związek Stowarzyszeń Województwa Łódzkiego czy Związek Stowarzyszeń Abstynenckich w Poznaniu. Teraz nadszedł czas, żeby te wszystkie przemyślenia i propozycje zebrać. Część naszych pomysłów wprowadzają już od roku niektóre stowarzyszenia, na przykład w województwie łódzkim w Sieradzu, Tomaszowie, Skierniewicach. Jakie będą dalsze etapy tego procesu, pokazuje przykład Sieradza, gdzie Urząd Miasta zapoznał się ze standardami i na ich podstawie poprosił o ofertę.

Stowarzyszenia abstynenckie coraz więcej robią na rzecz społeczności lokalnych.
- Z jednej strony przez lata działalności wypracowały sobie miejsce w swoich społecznościach, z drugiej - coraz większa decentralizacja powoduje wzrost znaczenia organizacji pozarządowych. Już choćby dlatego, że przepisy prawne nakładają na samorządy obowiązek zlecania coraz większej części swoich zadań organizacjom pozarządowym. Szacuje się, że w Polsce jest to 5-10%, podczas gdy na Zachodzie 75%.
Niezwykle istotne jest, żeby kluby abstynenckie stały się wiarygodne w takich kwestiach, jak motywowanie osób uzależnionych do leczenia, rehabilitacja społeczna i coraz częściej zawodowa - żeby stały się ośrodkami promocji zdrowego stylu życia. To są właś- ciwie jedyne miejsca, gdzie autentycznie nie ma alkoholu i sami klubowicze są swego rodzaju promocją zdrowia, co jest w ich społecznościach lokalnych zauważane.
W tej sytuacji przed ruchem abstynenckim stoi wyzwanie szerokiego otwarcia się na współpracę z innymi organizacjami i instytucjami, bo zamknięcie się i skupienie na problemach związanych z uzależnieniem niekiedy powoduje, że jesteśmy odbierani jako sekty czy inne tajemnicze organizacje, o których tak naprawdę nie wiadomo, co robią. Dlatego musimy zająć się edukacją swojej społeczności i otworzyć się na nowych partnerów współpracy. Okazuje się, że obok nas są organizacje, które zajmują się podobnymi problemami, i wspólnie możemy je rozwiązywać sprawniej, szybciej i z większym efektem.
Mamy tu pewne pozytywne doświadczenia, na przykład dzięki wejściu do Rady Organizacji Pozarządowych Województwa Łódzkiego możemy bezpłatnie korzystać z różnego typu szkoleń i uczestniczyć w innych programach. Przy okazji inne organizacje dowiadują się o ruchu abstynenckim, o chorobie alkoholowej, możliwościach leczenia itd., a my dowiadujemy się, co te organizacje robią i w czym mogą nam pomóc. Wspólnie łatwiej jest korzystać z doświadczeń międzynarodowych, a przy okazji rośnie też prestiż naszych stowarzyszeń.

Jakich stowarzyszenia mogą mieć partnerów w działaniach lokalnych?
- Chciałbym odwołać się do doświadczeń ze Skierniewic, gdzie współpracujemy z PKPS, PCK, harcerzami, wojskiem. Ostatnio podczas Ogólnopolskiej Spartakiady Środowisk Abstynenckich (patrz okładka - przyp. red.) korzystaliśmy ze stołówki PKPS. Z posiłków w tej stołówce mogą korzystać kobiety z hostelu dla ofiar przemocy, dzięki czemu Ośrodek Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie przy Skierniewickim Stowarzyszeniu Rodzin Abstynenckich "Ametyst" nie musi prowadzić stołówki. Podobnie jest z kwestią pomocy PCK: kiedy policja przywozi ofiarę przemocy w samej koszuli, można zadzwonić i stamtąd przywożą ubranie. Z kolei harcerze pomagają nam w organizowaniu imprez, stanowią służbę porządkową, pożyczają sprzęt. W tej sprawie korzystamy też z pomocy wojska. Podobnych możliwości jest dużo.

Ważnym partnerem jest lecznictwo odwykowe.
- To dla mnie partner tak oczywisty, że nawet go nie wymieniłem. Jest to niemal symbioza: stowarzyszenia muszą mieć miejsce, dokąd mogą kierować ludzi, żeby mogli skorzystać z pomocy specjalistów od leczenia uzależnienia. Z drugiej strony lecznictwo też musi mieć miejsce, dokąd może odsyłać swoich pacjentów po leczeniu z przekonaniem, że oni są tam pod dobrą opieką, bezpieczni i mogą dalej realizować swoje trzeźwienie. Kiedy te dwa nurty współpracują ze sobą, to nie ma marnotrawienia pieniędzy - środki są wykorzystywane racjonalnie i przynoszą efekty.
Muszę jeszcze wspomnieć o trzecim partnerze - o ruchu AA, który jest naturalnym sprzymierzeńcem i lecznictwa, i ruchu klubowego. Mamy w Polsce bardzo dobre przykłady tej współpracy, chociaż nie zawsze i nie wszędzie, jak to w życiu. W Skierniewicach członkowie klubu "Ametyst" uczestniczą w spotkaniach grupy AA, korzystają z poradni odwykowej, psychologowie prowadzą grupy terapeutyczne w klubie. Przez kilka lat nauczyliśmy się współpracy i zobaczyliśmy korzyści, jakie z niej wynikają.
W jeszcze jednej kwestii na liderach ruchu abstynenckiego spoczywa duża odpowiedzialność - wypracowania lobbingu, stworzenia grupy ludzi, którzy na różnych szczeblach będą promować nasz ruch, mówić o jego przydatności na poziomie lokalnym. Myślę, że do tej pory ta nasza rola była niedoceniana, tymczasem mamy tu wiele do zrobienia na miejscu, jak również w Sejmie. Musimy zająć się wyszukiwaniem wśród radnych i posłów takich ludzi, którzy będą sojusznikami i rzecznikami naszego ruchu. Wtedy rzeczywiście mamy szanse na to, że prawo będzie korzystne, przyjazne, będzie nam nie utrudniało, lecz ułatwiało pracę. Nie będziemy musieli się obawiać, co będzie za rok czy po kolejnych wyborach samorządowych.
Na Zachodzie tego typu organizacje jak Polska Rada Ruchu Abstynenckiego na poziomie krajowym negocjują z partiami politycznymi i są przez nie traktowane bardzo poważnie. Natomiast w Polsce partie próbują zawłaszczyć całą przestrzeń społeczną i myślę, że w naszym kraju stoimy przed wyzwaniem, żeby na to nie pozwolić. Dlatego w sprawach, które dotyczą profilaktyki i problemów alkoholowych powinniśmy się wypowiadać - mało tego, nasz głos powinien być decydujący. Powinniśmy teraz zająć się tworzeniem takiej grupy, takiego lobbingu, który byłby w stanie to wyegzekwować.

Jednak najważniejsza jest współpraca z władzami lokalnymi.
- To oczywiste, bo na tym szczeblu dostajemy środki, realizujemy zadania, tu się rozliczamy i tu nas oceniają. Jest wiele stowarzyszeń, które nauczyły się współpracować z samorządem: znalazły ludzi we władzach - poprzez zapraszanie ich na imprezy, proszenie o pomoc w realizacji różnych przedsięwzięć - którzy ich promują i pomagają. Mało tego, w niektórych stowarzyszeniach znalazły się osoby, które weszły do rady gminy czy miasta i tam są w stanie bronić interesów stowarzyszenia i promować je.
Oczywiście są też negatywne przykłady. Niepowodzenia we współpracy z władzami lokalnymi zależą od obydwu stron, ale często stowarzyszenia są zbyt słabe organizacyjnie, żeby przebić się ze swoim programem.

Z jakimi trudnościami zmaga się ruch abstynencki?
- Sprawą dość ciężką i skomplikowaną są przepisy prawne, ich gąszcz i zawiłości są trudne i dla przeciętnego człowieka, i dla urzędników, co dopiero mówić o organizacjach pozarządowych. Każdy urząd ma dział księgowy i dział prawny, natomiast prezes stowarzyszenia musi się w tym wszystkim orientować sam: co w ZUS-ie, co w Urzędzie Skarbowym, co w różnego rodzaju przepisach. Musi być alfą i omegą. To jest najważniejsze wyzwanie dotyczące szkolenia kadry stowarzyszeń abstynenckich.
Kolejna trudność to standaryzacja usług: te, które świadczymy, muszą być opisane, wycenione, zalegalizowane. Czyli stowarzyszeniom potrzebna jest nie tylko kadra menedżerska przygotowana do prowadzenia organizacji, ale również do prowadzenia działań na rzecz klientów, a więc ludzie do pierwszego kontaktu, świadomi tego, co mają robić, przygotowani merytorycznie.
Dalej: ruch abstynencki musi się otworzyć na społeczeństwo, na rzeczywistość, na współdziałanie z różnymi organizacjami - nie jesteśmy dla nich konkurencją, tylko partnerami. I wreszcie zadaniem ruchu abstynenckiego jest tworzenie lobbingu w celu przekonywania władz i społeczeństwa, że działania trzeźwościowe są potrzebne nam wszystkim, że zadań, które stoją przed nami jako społeczeństwem, nie wykona naród pijany.
Musimy zdawać sobie sprawę, że stowarzyszenia abstynenckie nie mają monopolu na wszystkie działania związane z trzeźwieniem: od leczenia jest lecznictwo, od terapii są profesjonaliści, natomiast od działań związanych z utrzymaniem abstynencji, z motywowaniem, z rehabilitacją są stowarzyszenia abstynenckie.
Są one ważną częścią systemu profilaktyki i trzeźwienia, są jego elementem osadzonym w środowisku, przyjaznym, bliskim, dostępnym. Myślę, że stopniowo staną się dla wielu ludzi swego rodzaju przewodnikiem w życiu, ponieważ tu mogą oni nie tylko uzyskać pomoc, ale nauczyć się żyć na trzeźwo. To, czego się w klubie nauczyli, mogą potem wypróbować w życiu, a jeśli się nie uda, wrócić z powrotem. Trzeźwa droga życiowa jest drogowskazem czy przykładem dla innych, bo często również ludzie z zewnątrz, bez problemu alkoholowego, obserwują klubowiczów i biorą z nich przykład.

Czy stowarzyszenia na poziomie lokalnym nie są czymś w rodzaju szkoły liderów?
- Jak najbardziej, myślę, że ludzie uzależnieni mają niesamowite zdolności do tworzenia nowych przedsięwzięć, wyszukiwania różnych możliwości pozyskania środków, mają ogromne pokłady takich umiejętności. Od dawna zadaję sobie pytanie, w jaki sposób można je wykorzystać. Okazuje się, że kiedy mają możliwość kreatywnych działań, sprawdzenia się, powrotu do tego, co robili, zanim zaczęli nałogowo pić - powstaje niebywały potencjał pomysłów i spontanicznych działań, które aktywizują następne osoby i dzięki którym wyzwala się wielka energia społeczna. Na tym polega fenomen klubów abstynenckich, że nie da się ich do końca sformalizować, zamknąć w sztywne ramy.

To jest również jedna z dróg, jaką kluby zapobiegają wykluczeniu społecznemu. Znaczna część ich działań pełni rolę integracyjną.
- Kluby są naturalnym miejscem integracji społecznej. A z chwilą, kiedy otworzyły się na środowisko zewnętrzne, kiedy robimy imprezy, zabawy, festyny, spartakiady, kiedy setki uczestników biorą udział w Zlocie Rodzin Abstynenckich w Mały Cichym czy w Rajdzie Klonowego Liścia w Charcicach - ludzie przyjeżdżają już nie tylko dlatego, że to jest klub abstynentów, ale ponieważ im się podoba sama impreza, bo się dobrze czują, Przez 20 lat u nas w Skierniewicach dzieciaki, które jeździły na kolonie i obozy, urosły, mają swoje dzieci i one zawsze przychodzą na Dzień Dziecka, kiedy jest zabawa czy rocznica. W ich domach już nie ma uzależnienia i chociaż czasami jest alkohol, w zasadzie tam się nie pije.
Nasze kluby to najlepsze ośrodki integracji społecznej, ponieważ oprócz poradnictwa i wsparcia wśród swoich członków funkcjonuje sieć samopomocy, coś w rodzaju banku informacji o pracy i mieszkaniach, ale też o imprezach abstynenckich. Klubowicze dzwonią do siebie, bo wiedzą, że na przykład w jakiejś firmie potrzebują ludzi albo gdzieś zwalniają się miejsca pracy. Mało tego, coraz więcej pracodawców przyjeżdża do naszego klubu, mówią, że potrzebują murarzy albo malarzy, kogoś do prac w ogrodzie czy do sprzątania - takich, co nie piją. Przez te lata w niejednym klubie powstała grupa rzemieślników i właścicieli firm, posiadających własne zakłady i zatrudniających innych klubowiczów.
Wertowaliśmy kiedyś ustawę o zatrudnieniu socjalnym i dyskutowaliśmy w gronie pracowników pomocy społecznej o tym, że centra integracji społecznej są niefortunnym pomysłem: nie można wyrwać człowieka ze środowiska, zabrać do ośrodka, popracować z nim, a potem kazać mu wrócić tam, skąd przyszedł. Natomiast praca klubowa to typowa praca od podstaw, od korzeni, skoncentrowana na przekształcaniu funkcjonowania człowieka w środowisku, które uczestniczy w tym procesie, które go obserwuje i razem z nim się zmienia. W którymś momencie te kroki naprzód, które zrobi w klubie, zaczynają wywierać wpływ na jego otoczenie. I nie potrzeba go ani zabierać z jego środowiska, ani nie musi tam wracać, bo cały czas w nim funkcjonuje, zarażając swoim przykładem coraz szerszy krąg ludzi.

Rozmawiała Anna Dodziuk



logo-z-napisem-białe