Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Umierali sto razy...

Piotr Domański

Rok: 2003
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 3

Pracuję w ośrodku dla bezdomnych w Poznaniu na etacie instruktora terapii uzależnień. Mieszkańcami są samotni mężczyźni od 18 do 70 lat. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że 90% z nich to alkoholicy. Doświadczenie wieloletniej pracy z bezdomnymi alkoholikami potwierdza, że na nic zdaje się znalezienie pracy czy nawet otrzymanie mieszkania,
jeżeli człowiek nie zacznie trzeźwieć drogą solidnej terapii, wspieranej i kontynuowanej przez uczestnictwo
we wspólnocie Anonimowych Alkoholików.
Rozumiejąc, że większość problemów ludzi bezdomnych ma źródło w piciu alkoholu, kierowniczka ośrodka, mgr Wiesława Cieślik postanowiła robić dla swoich podopiecznych więcej niż tylko zapewnienie im warunków materialnej egzystencji. Uznała też, że nie ma praktycznie żadnych szans na wyjście z bezdomności bez uporania się z czynnym uzależnieniem. Dopiero systematyczna i ciągła praca nad swoją trzeźwością według Programu Dwunastu Kroków daje realne szanse na uzdrowienie alkoholika, który ma za sobą lata picia i bezdomności.
Znalezienie pracy i mieszkania przez osobę, która nie jest do tego gotowa, przynosi zazwyczaj więcej szkody niż pożytku. Abstynencja trwa do pierwszej, czasem drugiej wypłaty - zaczynają się ciągi picia, utrata pracy, brak środków na utrzymanie mieszkania i karuzela się powtarza. Znamy przypadki, że takie mieszkania zostały zamienione w pijackie meliny, a ich właściciele pozapijali się w nich na śmierć.
Zniechęca to do pomagania bezdomnym pracowników odpowiedzialnych za to urzędów, prawodawców utwierdza w negatywnym i niechętnym stosunku do tej kategorii poszukujących pracy, a samych bezdomnych wpycha jeszcze głębiej w uzależnienie, poczucie bezradności i beznadziejność. Dlatego w naszym ośrodku kładziemy duży nacisk na pracę edukacyjną i terapeutyczną. Staramy się, aby pobyt tutaj stał się szansą na start do nowego życia, a nie tylko był przystanią i odpoczynkiem między kolejnymi, wyniszczającymi organizm i psychikę pobytami "na gigancie", jak w żargonie nazywa się poniewierkę po dworcach, melinach, klatkach schodowych.
Każdy nowo przybyły po załatwieniu formalności jest kierowany na rozmowę do terapeuty. W trakcie takiej rozmowy twierdzi najczęściej, że przyczyną wszelkich nieszczęść jest pech, niedobra żona, zła teściowa, niewdzięczne dzieci, okrutny właściciel kamienicy, złośliwy pracodawca, fatalny ustrój polityczny i zupełnie nieskuteczna pomoc społeczna. Ani słowa o alkoholu! To normalka. Niektórzy twierdzą wprost, patrząc w oczy, że nigdy w życiu nie pili alkoholu. I wierzą w to, co mówią, a więc nie można powiedzieć, że kłamią, bo z kłamstwem mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś celowo i świadomie mówi nieprawdę. Ja ich rozumiem i wierzę, że nie kłamią w takim znaczeniu tego słowa. Przypomina mi się wtedy epizod z własnej pijanej przeszłości, kiedy po wypiciu na przykład ćwiartki wódki i kilku piw wracałem do domu i na pełne wyrzutu pytanie matki: "Znowu piłeś?" odpowiadałem bez mrugnięcia okiem: "Dzisiaj nic nie piłem".
Trafiają się również bezdomni z wieloletnim doświadczeniem - "stara recydywa". Mają za sobą po kilka czy kilkanaście odwyków w różnych rejonach Polski, niezliczone pobyty w izbach wytrzeźwień, nawet po kilka wyroków. Eksmitowani, rozwiedzeni, chorzy, niekiedy okaleczeni, z odmrożeniami, z amputowanymi kończynami, padaczkowcy, po delirium tremens. I chociaż umierali sto razy, wciąż żyją; tli się w nich jakaś iskierka, płomyczek nadziei, że jednak życie może wyglądać inaczej, że nie musi skończyć się na dworcowym peronie w czarnym plastikowym worku albo na wysypisku śmieci, w męczarniach psychicznych i fizycznych, w pogardzie i osamotnieniu. Tę iskierkę należy rozdmuchać, żeby się tliła i pomału, stopniowo zaczęła się palić coraz pewniejszym płomieniem.
Niewielu pozwoli sobie pomóc, niewielu ocaleje, bardzo niewielu wróci do normalnego życia. Tylko co to znaczy wielu albo niewielu? Czy dziesięć uratowanych istnień ludzkich to wiele czy niewiele? A dwa? A jedno uratowane życie? Niech odpowiedzą sobie na te pytania urzędnicy, radni, dyrektorzy wydziałów i ci wszyscy, którzy domagają się w pracy z alkoholikami "wyników", wielkich liczb, oszałamiających sukcesów. I od tego uzależniają dystrybucję środków finansowych.
Mam doświadczenie w pracy z alkoholikami w izbie wytrzeźwień, w oddziale detoksykacyjnym, przychodni odwykowej, w zakładach karnych oraz z alkoholikami objętymi działaniem gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. I stwierdzam, że praca z bezdomnymi alkoholikami - z tymi, u których destrukcja alkoholowa poczyniła największe spustoszenia psychiczne, fizyczne, moralne i duchowe - pociąga mnie najbardziej. Daje mi dużo satysfakcji i poczucia, że robię coś dobrego, użytecznego. Lubię tę pracę, może dlatego, że jest bardzo trudna, często niewdzięczna, mało efektowna i z punktu widzenia dzisiejszych "biznesmenów" od spraw społecznych właściwie niepotrzebna i nieopłacalna.
Tak więc nasi mieszkańcy po rozmowie kwalifikacyjnej są kierowani do grupy wstępnej edukacji, do grupy wsparcia, nawrotów choroby lub podpisują kontrakt terapeutyczny, którzy zobowiązuje do systematycznej pracy nad własnym uzależnieniem przez okres półroczny: do zachowania abstynencji (jest to zresztą dyktowane regulaminem ośrodka i dotyczy wszystkich mieszkańców), obecności na zajęciach i udziału w co najmniej jednym mitingu AA w tygodniu. Zajęcia - obejmujące wykłady, projekcję filmów, spotkania grupy terapeutycznej i rozmowy indywidualne -prowadzimy wspólnie z mgr. Jackiem Molskim, absolwentem Studium Terapii Uzależnień. Całą tę działalność, która obejmujemy rocznie około 30-40 osób, wykonujemy w ramach jednego etatu, który nasza kierowniczka "wydębiła" w urzędzie miasta dwa lata temu, kiedy powstał nasz program edukacyjno-terapeutyczny.
Mieszkańcy uczestniczą w grupie AA na terenie ośrodka, zwłaszcza ci, którzy ze względów zdrowotnych mają trudności z przemieszczaniem się. Inni mogą korzystać z blisko 60 grup istniejących w Poznaniu. Organizują również wyjazdy na mitingi AA w Zakładzie Leczenia Uzależnień w Charcicach lub w szpitalu w Obrzycach. Współpracujemy ściśle z oddziałem detoksykacyjnym i z poznańskimi przychodniami odwykowymi, szczególnie z przychodnią wojewódzką i kierującym nią Bogdanem Ratajczakiem.
Mieszkańcy niepijący od jakiegoś czasu i pracujący nad swoją trzeźwością mogą zamieszkać w lokalu poza terenem ośrodka. Jest to trzypokojowe mieszkanie, gdzie - pracując i zarabiając na swoje utrzymanie i inne bieżące wydatki - uczą się odpowiedzialności i stopniowo przystosowują się, niekiedy po wielu latach bezdomności, do samodzielnej egzystencji.
Cieszy, kiedy mieszkańcy ośrodka coraz częściej sami z siebie pytają: "Kiedy jedziesz do Charcic, można się zabrać?" albo "Załatwisz detoks?", a po odtruciu kontynuują mozolną walkę o trzeźwość, o życie...

Kontrakt terapeutyczny
Ja niżej podpisany ........ zobowiązuję się do udziału w programie terapeutycznym dla osób uzależnionych od alkoholu realizowanym w Ośrodku dla Bezdomnych. Przyjmuję do wiadomości i wyrażam zgodę na następujące warunki kontraktu:
- całkowite powstrzymanie się od spożywania alkoholu,
- regularne uczestnictwo we wszystkich zajęciach,
- punktualne przychodzenie na spotkania,
- aktywne uczestnictwo w zajęciach,
- obowiązkowy udział w co najmniej jednym mitingu AA w tygodniu,
- dopuszczalne są trzy nieobecności.
Niewywiązanie się z warunków kontraktu może spowodować dyscyplinarne skreślenie z listy mieszkańców ośrodka. Program obejmuje 26 tygodni.
Kontrakt terapeutyczny zawarto w dniu...
Podpis terapeuty... Podpis uczestnika...




logo-z-napisem-białe