Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Tygrysy do góry, mięczaki w dół

Anna Dodziuk

Rok: 2003
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 3

Kiedy się idzie z Bronkiem przez dworzec Wrocław Główny, co chwila poznaje jakichś "swoich klientów". Ale żadna ze stron nie robi min ani gestów wskazujących na to, że się znają. Bronek jest silny, krępy, ma wygląd i postawę ochroniarza, którym zresztą kiedyś był. Pracuje w noclegowni dla bezdomnych mężczyzn i - jak powiada - działa swoim stylem. Co to znaczy? Pokazuje im męską drogę do zwycięstwa, a zwycięstwo to trzeźwe życie.

Bronek z pasją opowiada o różnych swoich podopiecznych. Jaki los ich czeka, jeśli nie zaczną wydobywać się z pesymizmu i zniechęcenia? "Bezdomny, który nie wierzy w zwycięstwo, jest zgorzkniały, skwaszony, może stać się pacjentem dla psychiatrów. Los tych, którzy nie chcą się leczyć, nie walczą o lepsze życie, jest okropny: poodmarzane palce, amputowane nogi, wszy, rany, które jedzą robaki". W dworcowych barach i w hallu pod ścianami siedzą tacy, którzy nie zagrzali miejsca w noclegowni. "Nie wszyscy bezdomni mogą wyjść z bezdomności, wielu z tej drogi odpadnie. Taki człowiek musi wskrzesić w sobie dużo energii, żeby piąć się w górę".
Słowo "wskrzesić" wydaje mi się bardzo trafne, lepsze niż na przykład "obudzić", bo u większości korzystających z noclegowni wola lepszego życia już umarła. Właśnie przywrócenie tej energii jest celem "programu z tygrysem", prowadzonego w noclegowni przez Bronka. Tak ten program nazywają, bo na niedużych, domowego wyrobu plakatach porozklejanych na dworcu (noclegownia ma tam również swoją gablotę z pełną informacją) widnieje głowa tygrysa i napis: "Upijanie się pozostaw mięczakom", albo "Leczenie odwykowe jest dla prawdziwych mężczyzn". Ten tygrys już raz gościł na łamach Świata Problemów [*], ale bez jego wizerunku nie sposób zrozumieć, co przyciąga bezdomnych uzależnionych. Jeden z nich powiedział, że zaczął chodzić na spotkania grupy w noclegowni, bo w poprawczaku zaczął trenować boks i dlatego może utożsamić się z tym tygrysem.
Motywowanie to mocna strona Bronka: "Hasło gladiatorów «zwycięstwo albo śmierć» ma przełożenie na dzisiejsze czasy w stosunku do bezdomnych: albo idą w kierunku zwycięstwa i lepszego życia, albo w kierunku nędzy i śmierci". Na zajęciach posługuje się zrobioną przez siebie mapą zwycięstwa - u góry tygrys, pośrodku bierność i pesymizm, na dole zdjęcia trupów - i bezdomni chętnie się na niej odnajdują, wskazując miejsce, gdzie są dzisiaj. Ta mapa cały czas wisi w noclegowni.
"Na lepszą przyszłość się nie czeka, tylko się ją tworzy, tak tłumaczę gościowi, a on zaczyna chcieć być kowalem swego losu" - mówi Bronek i jest gotów coś zrobić dla zrealizowania tej męskiej, aktywnej, zwycięskiej wizji. "Jeżeli facet siedzi i nic nie robi, tylko myśli, to wymyśli flachę". Dlatego potrzebują nadziei i wiary, że uda im się pokonać uzależnienie, bezrobocie i biedę. "Jestem przekonany - dodaje - że wiara w zwycięstwo daje im wolę życia, a beznadzieja zabija". Na ścieżkę zwycięstwa wkraczają ci, którzy zaczynają mieć marzenia i plany: chcieliby dostać lepszą pracę, poznać kobietę, mieć dziecko. "Znam przypadki ludzi, którzy w swoim życiu jakby szli na stracenie, jeden na przykład czterokrotnie chciał się zabić. Jego życie było piekłem na ziemi, ale się wydźwignął, inni też się wydźwignęli. Na co dzień widzę, jak wychodzą z szamba". Bo ten sposób myślenia się przyjął, niektórzy bezdomni już mówią: "Chcę jak tygrys iść do góry, nie chcę iść z mięczakami na dno".
Nie wszystko, czego się dowiedziałam od Bronka o tym, co robi dla bezdomnych, da się podporządkować oficjalnej nazwie zadania, jakie realizuje się w noclegowni, a jest to "Grupa motywująca do leczenia w oparciu o ośrodki leczenia uzależnień, a także przygotowująca do wyjścia z bezdomności. Prowadzenie grupy jest oparte na Piśmie Świętym i literaturze terapeutycznej". Biblia jest nie tylko źródłem głębokich prawd i mądrości, które można rozważać w grupie albo w pojedynkę - jest też jednym z kroków na drodze powrotu do wiary. Trafił na nią już niejeden mieszkaniec noclegowni. A literatura terapeutyczna to głównie publikacje o uzależnieniu, pomocne w prowadzeniu zajęć edukacyjnych.
Oprócz udziału w grupie ludzie po prostu przychodzą do Bronka pogadać, kiedy jest na dyżurze. Niektórzy decydują się tylko na kontakt indywidualny. A nawyk rozmawiania zostaje części z nich na dłużej: wpadają, kiedy już mają wynajęte mieszkanie we Wrocławiu, albo piszą, jeśli mieszkają dalej. Bronek nie tylko dostaje listy, sam nieraz pisze do kogoś ze słowami otuchy i nadziei. Dla ludzi jest to ważne. Jeden z tych, co to ułożyli sobie życie - dawny nauczyciel, który właśnie wrócił do zawodu, mieszka u przyjaciół, uzupełnia kwalifikacje - tak podsumowuje swoje przeżycia: "Napiszę Ci wprost: to jest tak trudne, że zdaje się mnie przerastać".
Jak to się stało, że bezdomni alkoholicy z noclegowni - do których wydawałoby się nikt i nic nie zdoła przemówić - najwyraźniej mają zaufanie do Bronka? "Jeśli ktoś, kto ma za sobą w sumie 20 lat więzienia, dokładnie opowiada mi, jak poczęstował faceta nożem i ten został bez śledziony, to doskonale wie, że odpowiadałby za usiłowanie zabójstwa. Albo mówi o podpalaniu samochodów i włamaniach do sklepów, za które - gdyby chciał być szczery w prokuraturze - dostałby dożywocie. Chyba mają taką potrzebę, żeby się przed kimś otworzyć. A jak się już otworzą, są szczerzy do bólu, aż mnie to czasem zadziwia, jak opowiadają ze szczegółami o przestępstwach czy o próbach samobójczych".
A wracając do grup prowadzonych w noclegowni, od 1 sierpnia 2002 do 31 grudnia tego roku zjawiło się na tych zajęciach łącznie 282 mieszkańców, średnio 14 na jednym spotkaniu. Początkowo zajęcia miały dotyczyć tylko choroby alkoholowej, ale - ponieważ syndrom bezdomności jest tak samo ciężką chorobą jak alkoholizm - Bronek przygotowywał tematy dotyczące nie tylko alkoholizmu, ale również wychodzenia z bezdomności. Dodatkowo rozdawał oferty pracy dla bezrobotnych. "Oprócz alkoholizmu i bezdomności koncentrowałem się na pomocy dla absolwentów zakładów karnych - pisze Bronek w sprawozdaniu - moim celem było ułatwienie im powrotu do życia w społeczeństwie. Pomoc ta jest bardzo ważna, ponieważ po opuszczeniu zakładu karnego waży się los człowieka". Przyjrzyjmy się cyfrom. W 2002 roku zrealizowanie programu o nazwie "Grupa motywująca do leczenia w oparciu o ośrodki uzależnień, a także przygotowująca do wyjścia z bezdomności" - dało efekty następujące: 1) z rozmów indywidualnych skorzystało 164 bezdomnych, 2) oferty pracy otrzymało 61 bezrobotnych, 3) pracę zawodową podjęło 28 mieszkańców, 4) na wynajęte kwatery wyprowadziło się 14 osób, 5) do ośrodków odwykowych, poradni i grup samopomocowych skierowałem 66 bezdomnych, 6) do rodzin powróciło 2 panów, 7) zdiagnozowałem i powiadomiłem o uzależnieniu: 2 narkomanów, 1 hazardzistę, 43 alkoholików.
Kiedy dziwię się tym cyfrom, jak na noclegownię nie do uwierzenia wysokim, Bronek rzuca krótko: "Ludzi przewija się mnóstwo, jest z czego wybierać". Noclegownia ma około 100 miejsc (chociaż w zimie bywa do 180), istnieje od 4 lat i w tym czasie przewinęło się przez nią ponad 3 tysiące ludzi.
Bardzo jestem ciekawa, jak Bronek wybiera tych, których zaprasza do swojej grupy - bo przecież nie rozmawia ze wszystkimi, to byłoby fizycznie niemożliwe. A on po prostu mówi, że można poznać po człowieku: widać, czy ma w sobie wolę walki, chęć lepszego życia, chociaż trochę wiary w możliwość zmiany.
Na zajęciach grupowych przerobiono 39 tematów, które miały uświadomić podopiecznym, że alkoholizm jest chorobą postępującą i śmiertelną. Dodatkowo uczestnicy zajmowali się tym, jak pokonać bezrobocie i biedę. "Wielu bezdomnych - cytuję sprawozdanie dosłownie - zrezygnowało z bycia życiową ofiarą na rzecz bycia zwycięzcą. Niektórzy po jednym spotkaniu otrzymywali pracę. Zdrowiejący mieszkańcy odrzucili marzeniowe planowanie, takie jak na przykład: «Wygram w totolotka i kupię sobie dom». Zdrowiejący bezdomni mają świadomość, że mogą wyjść z bezdomności polegając na Bogu, żyjąc uczciwie, zachowując trzeźwość i pracując zawodowo. A także wierząc w zwycięstwo".
Wiara w zwycięstwo pomaga też w załatwianiu pracy. "Wysyłając ich do sprzątania klatek schodowych, dworca PKP i wagonów przyczyniłem się do obalenia mitu, jakoby bezdomni bez zameldowania nie mogli pracować. Przedtem w większości nawet nie próbowali szukać pracy, bo uznali, że i tak jej nie dostaną. Wysyłam ich do firm, gdzie z powodu alkoholu jest duża rotacja: kiedy po każdym weekendzie i każdej wypłacie kilku pracowników odpada, wtedy wchodzą moi ludzie ze świeżym oddechem i zwyciężają (w noclegowni działa grupa AA "Świeży oddech" - przyp. red.). W samym tylko styczniu 6 osób dostało pracę przy sprzątaniu wagonów i klatek. Mówię im tak: «Być może w przyszłości będziesz prezydentem miasta, ale dziś możesz sprzątać wagony. Od czegoś trzeba zacząć»".
To też świetne hasło. Bronek ma ich dużo. Może jeszcze kilka na zakończenie?
- Czekasz biernie na dobrą przyszłość? Życzę ci przyjemnego oczekiwania!
- Siedzisz i marzysz, a niespełnione marzenia to frustracja! Zamień frustrację na motywację, a motywację na decyzję.
- Jeżeli zmiana nastąpi w tobie, to zjawi się też coś wokół ciebie. Ale gdy ty się nie zmieniasz, wokół ciebie też nic się nie zmienia.
- Lepsze jutro należy do odważnych!
- Sukces to nie miejsce, ale droga. Nie czekaj na dobre życie, możesz je mieć na co dzień.
- Jeśli nie zaczniesz działać z miejsca, w którym jesteś dziś, to prawdopodobnie nie zaczniesz działać z miejsca, w którym będziesz jutro.
- Jeśli nie widzisz możliwości, to nie znaczy, że ich nie ma. Kop, szukaj, a znajdziesz!

[*] Bronisław Wojciechowski: Terapeutyczna noclegownia. Świat Problemów nr 5(112), maj 2002, s. 39.



logo-z-napisem-białe