Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Na to trzeba śmiałych i odważnych

Rok: 2001
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 11

Rozmowa z ks.Władysławem Zązelem

 Jak rozwija się w Polsce tradycja wesel bezalkoholowych?
- Mówią, że par, które miały takie wesela, jest już około 20 tysięcy, a ich doroczne spotkania stały się tradycją. Bo tradycja to coś, co zakodowało się w świadomości ludzi i stale się powtarza. Kardynał Franciszek Macharski w liście o trzeźwości na Wielki Post 1986 roku obiecał specjalne błogosławieństwo dla par urządzających bezalkoholowe wesela. Po wielu bolesnych wydarzeniach - śmierciach po pijanemu, wypadkach przeroz-maitych, przykrych zdarzeniach spowodowanych przez pijaństwo, łącznie z pohańbieniem stroju góralskiego w Zakopanem, gdzie byłem na wikariacie - dojrzała we mnie decyzja, że nie mogę na to całe zło patrzeć przez palce. A list był dla mnie sygnałem, aby krzewić ideę wesel bezalkoholowych. Nie tylko wesel, ale też chrzcin i pogrzebów. Jednym słowem, żeby zająć się wydarzeniami religijnymi w parafii i w rodzinie - zmienić obyczaj gościnności zakrapianej suto alkoholem.
Tym bardziej, że jedna piąta ludzkości nosi w sobie alergię na C2H5OH, a w Polsce pije się samobójczo, aż do upijania się. Nawet prosty góral wraca z Rzymu i powiada, że to włoskie wino takie nijakie. A czemuż tak? "Bo trza strasznie dużo wypić, żeby się opić". Chociaż znane są skutki pijaństwa - góral wchodzi do baru, wiesza kapelusz na wieszaku i powiada: "Żegnaj, rozumie, do jutra", bo z góry wie, co będzie.
Chyba za późno bawić się w kulturalne picie, kiedy mamy już potop pijaństwa. Jak wtedy, kiedy paliły się lasy koło Kuźni Raciborskiej i na całą okolicę wydano zakaz nawet kulturalnego palenia papierosów w lesie, bo to tak wielkie zagrożenie, że trzeba zachować najdalej idące środki ostrożności. Jak jest epidemia pijaństwa, to nie ma żartów i trzeba podjąć radykalne środki.
Tak było również w historii Kościoła. Kiedy coś złego bardzo się nasiliło, Pan Bóg wzbudzał ludzi, którzy odczytywali znaki czasu i podejmowali radykalne działania. Św. Franciszek z Asyżu, syn bogatego kupca, gdy usłyszał Jezusa: "Franciszku, podeprzyj mój Kościół, ratuj go", narzucił sobie dobrowolne ubóstwo i zrobił rewolucję, zakładając zakony żebracze, które od jego imienia przyjęły nazwę franciszkańskich, a istnieją do dzisiaj. W Polsce sprawę alkoholu podjęli ojcowie kapucyni. Wspaniale prowadzą Ośrodek Apostolstwa Trzeźwości w Zakroczymiu, ale kijem Wisły się nie zawróci, a jednostki - choćby heroiczne - nie zdziałają wiele. I chociaż Jezus do 12 apostołów powiedział: "Idźcie na cały świat, nauczajcie wszystkie narody" - to było zadanie ponadczasowe i nie oni mieli je spełnić, zaś to, co zapoczątkowali rozeszło się na cały glob i na wszystkie narody.

 Można powiedzieć, że ksiądz jest twórcą nowego obyczaju.
- Cieszę się, że pani tak powiedziała. Chciałbym podeprzeć się obyczajem i modą, bo łatwiej jest zmienić ustrój niż jeden szczegół w modzie. Trzeba wprowadzać modę na niepicie i w tym pomaga mi moja góralska natura, góralskie śpiewki, w tym pomaga Związek Podhalan, który wnet będzie miał cały wiek. Utworzony w 1903 roku Związek Górali Polskich, który po I wojnie światowej przeistoczył się w Związek Podhalan, ma zapisane w statucie jako zadanie trzeźwość i walkę z pijaństwem. A w góralskich śpiewkach są mądrości wypróbowane i sprawdzone.
Nie pij gorzałecki
bo cie z pola zniesie
lepij ze sie napij
zimnej wody w lesie.
Chociaż górale za kołnierz nie wylewają, ale wiedzą, że lepiej się napić wody zdrowej, źródlanej niż wódki, bo ona z pola zniesie, a nieraz i o ziemię praśnie. Gorzałka wypłukuje rozum, gorzałka człowieka niszczy. Na Żywiecczyźnie górale beskidzcy śpiewają:
Nie pij, chłopce, nie pij
to ci bedzie lepij
ci co nie pijają
bogacie sie mają
Nie samym chlebem człowiek żyje i nie samym piwem, choć jest takie powszechne, a propagowanie obyczaju picia piwa wśród młodzieży, a nawet dzieci, to przedszkole do wielkiego pijaństwa. Przyglądam się temu, wysłuchuję świadectw anonimowych alkoholików, którzy przyjeżdżają do Kamesznicy na dawną plebanię, gdzie już od siedmiu lat odbywają się obozy terapeutyczne. Mieliśmy już XI Kamesznickie Dni Trzeźwości, a na piątych ksiądz profesor Józef Tischner mówił, że pijaństwo bierze się z przegranej wolności, z jakiegoś oszołomienia.
Człowieka dosięgają różne oszołomienia - pewnie z tego jest potem słowo "oszołom" - widzi tylko to, od czego jest uzależniony, i tylko to, co musi być bez czekania, zaraz, teraz. Ojciec, który zasmakował w alkoholu, dziwi się, że dziecko ma zachcianki, a nie widzi swoich własnych. I jak trzeba dać dziecku na wyżywienie do szkoły, to są dla niego duże pieniądze, ale jak przyjdzie przepić, to ino parę złotych. Tak alkohol oszukuje pijącego, a potem pijący oszukuje najbliższych. I jak mówi statystyka, że przy jednym pijącym cierpi dziesięć osób, tak ja mówię, że przy jednym niepijącym dziesięć osób traci komfort picia.
Idea wesel bezalkoholowych tworzy taką poprzeczkę, jak na zawodach, kiedy zawodnik, który nie jest w stanie jej przeskoczyć, nie ma pretensji, że ją tak wysoko podnieśli, tylko ubolewa, że go na to nie stać. Ja powiadam, że wesele z gorzałką to byle kto potrafi zrobić, ale wesele bez gorzałki - na to trzeba śmiałych, odważnych, takich, co się nie boją. Bo ludzie są zniewoleni opinią, tym, co inni powiedzą, i nie myślą o tym, co ci inni na to, jak ktoś pijany leży w rowie, spowoduje wypadek, doprowadzi siebie do biedy. Bo to jest wszechstronna bieda, i materialna, i duchowa, a ten kogo dosięgła alergia na alkohol, staje się coraz biedniejszy.
Trzeba jakichś sposobów, żeby zwrócić uwagę, że alkohol to nie powinien być pierwszy lepszy artykuł spożywczy, sprzedawany nawet na stacjach benzynowych. Tak jak dziecku nie daje się noża i żyletki, bo może zrobić krzywdę sobie albo drugiemu, i nie daje się ich choremu psychicznie, tak komuś, kto ma alergię na alkohol, nie można dawać dostępu do niego. Pomocą w tym jest dla mnie autorytet Ojca Świętego, który na Jasnej Górze poparł wszelkie inicjatywy w trosce o trzeźwość i powiedział, że nie można tych inicjatyw ośmieszać i pomniejszać. Zbyt wysoka jest stawka, o którą chodzi, wiemy to dobrze, trzeba więc mieć odwagę iść pod prąd płytkiej opinii i zgubnym tendencjom.
Te myśli tak we mnie dojrzały, że w 1986 roku ogłosiłem to w parafii i ludzie zaczęli urządzać wesela bezalkoholowe. I tak już jest piętnaście lat, a od siedmiu lat organizowane są spotkania dla tych par.

 W tym roku spotkanie było bardzo uroczyste.
- VII Ogólnopolskie Spotkanie Małżeństw, które miały wesela bezalkoholowe, z udziałem ponad 250 osób zorganizowała w Białymstoku 3-5 sierpnia Akcja Katolicka diecezji białostockiej wraz z Gminną Komisją Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Kilkakrotnie uzyskałem specjalne błogosławieństwo Ojca Świętego, który w telegramie na II Ogólnopolskie Spotkanie życzył, aby ta nasza idea znalazła naśladowców. W tym roku arcybiskup Wojciech Zięba, metropolita białostocki otrzymał telegram z sekretariatu Ojca Świętego, że "Jego Świątobliwość Jan Paweł II łączy się duchowo z uczestnikami VII Ogólnopolskiego Spotkania Małżeństw, które organizują przyjęcia weselne bez alkoholu", a które "własnym przykładem pomagają uwierzyć innym w moc ducha i poświęcenia w walce o trzeźwość. Bezalkoholowe przyjęcia weselne, przygotowane przez wasze rodziny były i pozostaną świadectwem, że odrodzenie moralne narodu dokonuje się przez konkretnych ludzi w konkretnych sytuacjach życiowych, a dzięki temu zmienia się sposób myślenia i wartościowania. [...] Niech wasze spotkanie przenika ewangeliczna radość z obecności Jezusa w rodzinnym życiu. Dziękujcie Bogu za ducha miłości i trzeźwości waszych rodzin oraz trafnie dokonywane wybory życiowe".

 Jak ksiądz ocenia poparcie społeczne dla swoich idei?
- Nie mam się czego wstydzić. Ja wiem, że mam rację. I w Białymstoku wszyscyśmy to czuli. Wystosowaliśmy wspólnie apel do gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych w całej Polsce, "aby bardziej wspierały wszelkie inicjatywy lokalne służące propagowaniu modelu życia bez alkoholu i pomocy zagrożonym rodzinom oraz były otwarte na współpracę z organizacjami pozarządowymi, w tym stowarzyszeniami chrześcijańskimi, a także parafiami. Mamy nadzieję - pisaliśmy w apelu - że narzeczeni i ich rodzice organizujący wesele bez alkoholu znajdą poparcie gminnych komisji na przykład poprzez udostępnienie gminnych pomieszczeń czy pomoc zespołom muzycznym występującym na imprezach bez alkoholu".
W Koszęcinie, gdzie byłem na dziesięcioleciu powstania grupy AA i stowarzyszenia ab-stynentów, Rada Gminy podjęła uchwałę, aby z pieniędzy za koncesje na sprzedaż alkoholu każdej parze, która zdecyduje się na wesele bezalkoholowe, ufundować nagrodę w kwocie tysiąca złotych. Nie chodzi o te pieniądze, ale jest to znakiem, że wesele bezalkoholowe jest czymś doskonalszym. Ono wymaga większej troski o zorganizowanie, wymaga wodzireja, ale ludzie bawią się wtedy zupełnie inaczej. Są już warsztaty dla wodzirejów wesel bezalkoholowych prowadzone w Katowicach-Brynowie, w ośrodku Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
Nasza kamesznicka kucharka, która świetnie gotuje na wesela, wybiera sobie już tylko bezalkoholowe. Ludzie coraz częściej uważają wesele bezalkoholowe i w ogóle abstynencję za rzecz normalną albo nawet coś lepszego. A jak się to komuś nie podoba, jeśli budzi opory? Wtedy widać, jak daleko odeszliśmy od normalności. W alkoholu są same przeciwwskazania i straty, tak jak w paleniu papierosów czy zażywaniu narkotyków, a jednak rozum daje się oszukać. Ale to nie ci, którzy podjęli abstynencję, mają tłumaczyć się tłumokom, czemu nie piją, tylko niech tłumoki się tłumaczą abstynentom: dlaczego piją, co im to daje, jakie mają uzasadnienie, skoro w alkoholu nie ma ani witamin, ani nic na urodę, ani na bogactwo.

Rozmawiała Anna Dodziuk



logo-z-napisem-białe