Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Urodzeni uzależnieni

Wiesław Henryk Lipski

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 10

Osobiście jestem przekonany, że żyje wśród nas pewna ilość osób uzależnionych, których nie do końca dotyczy teoria uzależnienia oparta na założeniu, że uzależniony to jedynie ktoś, kto wlewał sobie alkohol do ust świadomie i własnoręcznie. Chodzi tu o osoby, u których uzależnienie wystąpiło przed urodzeniem - jeszcze zanim uruchomiły się u nich świadome procesy psychiczne. Tracąc je z oczu tracimy też pewną
część profilaktycznych i leczniczych możliwości,
z jakich można by korzystać dla ich dobra.

Oczywiście zasadniczego znaczenia nabiera pytanie: czy w ogóle istnieją podstawy, żeby zakładać możliwość uzależnienia się płodu? Myślę, że równie dobrze można zapytać, czy istnieje inne wyjście, skoro w literaturze fachowej, wydawanej przez PARPA, możemy przeczytać: "Istnieją (...) doniesienia o noworodkach, u których po porodzie wyczuwano zapach alkoholu w oddechu" [1]. Bywa nawet, że stosowane są czynności detoksykacji poporodowej wobec noworodków (urodzonych również z matek narkomanek). A ponieważ krwiobieg matki i dziecka jest wspólny, nietrudno zgadnąć, że ilekroć matka wypije alkohol, przedostaje się on do krwi płodu. Po prostu "pijąca matka równa się pijący płód". Zapewne też nikt by nie zaprzeczył, że intensywnie pijąca kilkunastoletnia kobieta w ciąży może się w okresie jej trwania uzależnić od środków psychoaktywnych. Ale płód - przynajmniej w rozumieniu polskiej terapii uzależnień - widać uzależnić się nie może. Zakładam, że gdyby uważano inaczej, doniesienia naukowe i praktyczna terapia nie trzymałyby takiej możliwości w tajemnicy.
Czytamy o "noworodkach z alkoholowym zespołem płodowym" [2], a także opisy deficytów fizycznych i psychicznych tych dzieci, spowodowanych wystawieniem na działanie alkoholu przed urodzeniem (FAE i FAS), jak również objawów zewnętrznych charakterystycznych dla noworodków z FAS. Ma to na różne sposoby dowodzić oddziaływania alkoholu na płód - jednak bez (narzucającego się przecież) wniosku o możliwości jego uzależnienia się. Próżno byłoby szukać takich wniosków również w najbardziej oficjalnej literaturze docierającej do nas zza oceanu, jaką niewątpliwie są raporty specjalne dla kongresu USA [3].
Chciałbym przytoczyć jeszcze kilka zdań: "Z badań wynika, że znaczącą rolę odgrywa tu wiek, w którym rozpoczyna się intensywne picie alkoholu. Pijąc intensywnie przed 20. rokiem życia można uzależnić się już po kilku miesiącach, między 20. a 25. rokiem życia potrzeba na to średnio około 3-4 lata, a po 25. roku życia nawet kilkanaście lat" [4] oraz: "Jest faktem niekwestionowanym, że na szybkość powstawania uzależnienia istotny wpływ wywiera stopień dojrzałości organizmu, a szczególnie ośrodkowego układu nerwowego (głównie mózgu)" [5]. Jeśli tak, to dlaczego ta prawidłowość nie odnosi się także do najwcześniejszej fazy rozwojowej człowieka, podczas której w myśl tej właśnie zasady, uzależnienie powinno zajmować najmniej czasu? I dlaczego właśnie rozwijający się płód miałby stanowić wyjątek od tej reguły?
Jeśli jeszcze dodamy do tego obowiązujący w opisie choroby dogmat, że uzależnienie od środków psychoaktywnych jest w swej istocie nieuleczalne, będzie to oznaczać, że część dzieci rodzi się "gotowymi" alkoholikami, narkomanami czy lekomanami i że zostaje nimi do końca życia.
Logika każe nie stawiać tutaj pytania: "Czy niektóre osoby rodzą się uzależnione?", tylko "Które?" oraz "Jakimi narzędziami diagnostycznymi będziemy je wychwytywać i jaką profilaktyką oraz opieką otaczać?". A także: "Jak leczyć, gdy dorosną i jako czynni biorcy swoich wrodzonych «uzależniaczy» zgłoszą się po pomoc?". Bywa, że niektórzy pacjenci mówią coś takiego: "W chwili, kiedy po raz pierwszy wypiłem alkohol, już wiedziałem, że będę pić - od razu mnie do tego pociągnęło". Czy ktoś się z tym nie spotkał? Zwykle takie stwierdzenie koreluje z alkoholizmem matki pacjenta, a często i ojca, co niekoniecznie świadczy tylko o alkoholowych wzorcach wziętych z rodziny pochodzenia lub/i obciążeniach genetycznych. Równie adekwatnie może wypowiedzieć takie zdania ktoś uzależniony wskutek wystawiania go na działanie alkoholu jeszcze przed urodzeniem.
Jak można się domyślać, część badań wykonanych dla udowodnienia społecznego i/lub genetycznego pochodzenia uzależnień może być obciążona błędnymi wnioskami, wynikłymi z nieuwzględnienia wspomnianej możliwości. Zwykle przyjmuje się, na przykład, że osoba uzależniona, urodzona z pijących rodziców, ale wychowana w rodzinie bez wzorców alkoholowych (na przykład w rodzinie adopcyjnej), może mieć ten problem między innymi dlatego, że prawdopodobnie jest obciążona genetycznie, gdyż szereg badań tę wersję "potwierdza" [6]. Tymczasem wcale nie musi to być prawda, bo wrodzone uwarunkowanie nałogu niekoniecznie musi znaczyć "genetyczne".
Warto wziąć pod uwagę możliwość, że nawet osobnik urodzony z rodziców wywodzących się obustronnie z czystych linii "P", czyli pijących (dotyczy to badań na szczurach, które pozwoliły na wyhodowanie linii preferujących alkohol, a więc skłonnych do alkoholizmu [7]), rzeczywiście może posiadać wrodzoną skłonność do picia, ale niekoniecznie tylko genetyczną, jak zwykło się uważać, lecz głównie z powodu uzależnienia, które powstało wskutek picia matki podczas ciąży. Wydaje się to oczywiste, ale we wnioskach z badań takiej ewentualności dopatrzeć się nie można. Możliwość ta jednak istnieje i wiele zmienia, zarówno w podejściu do interpretacji badań i teorii choroby, jak i do praktyki terapeutycznej.

[1] Jean Kinney, Gwen Leaton: Zrozumieć alkohol. PARPA, Warszawa 1996, s.119-120.
[2] tamże.
[3] VIII Raport Specjalny dla Kongresu USA. PARPA, Warszawa 1995, rozdz.9.
[4] tamże.
[5] Bogdan T. Woronowicz: Alkoholizm jest chorobą. PARPA, Warszawa 1998, s.15.
[6] tamże.
[7] Więcej o badaniach tego typu - zob. Bogusław Habrat: Neuroprzekaźniki i osobowość, Świat Problemów nr 11(94), listopad 2000, s.7.



logo-z-napisem-białe