Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Trudniej im się leczyć

Grażyna Płachcińska

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 3

Jeśli pije kobieta, w dodatku "matka dzieciom", jest to nie do przyjęcia, nie mieści się w głowie i jest niewybaczalne, wręcz godne potępienia. To przekonanie znają nasze pacjentki, alkoholiczki-matki. Noszą je w sobie, zresztą zanim się uzależniły, często same je wyznawały. Myślę, że macierzyństwo i jego jakość jest bodaj najtrudniejszą ze spraw, z którymi przychodzi im się mierzyć podczas leczenia. Z jednej strony - poczucie bycia złą matką opóźnia decyzję o rozpoczęciu leczenia, a z drugiej paradoksalnie - troska o dzieci jest często głównym motywem przystąpienia do terapii.

Co myślą o sobie jako matkach, co czują, co mówią, jak się zachowują, podejmując leczenie odwykowe? W głowie mają najczęściej wyzwiska i obelgi: "Jestem szmata, dziwka, macocha najgorsza, wyrodna matka" (Marzena), "Nie nadaję się na matkę, jestem złą matką, ciągle nawalam, nie dotrzymuję słowa, powinnam się zabić, żeby dzieci na to nie patrzyły" (Ola). W uczuciach dominuje wstyd, poczucie winy, lęk: "Tyle razy je zawiodłam", "Poszłam pić do koleżanki", "W domu było brudno", "Nie było mnie w domu, kiedy syn rozbił sobie głowę", "Ludzie widzieli mnie pijaną i dzieci musiały się wstydzić" itd.
Terapeucie zaś często, nawet nie pytane, oświadczają: "Ale o dzieci dbałam, starałam się, żeby nie były głodne, bardzo kocham moje dzieci". Czasem mówią to na sposób buńczuczny, bojąc się straszliwych ocen, które - jak sobie wyobrażają, skoro same tak źle o sobie myślą - terapeuta musi mieć na ich temat. Bronią się więc przed przewidywanym atakiem na ich macierzyństwo. Czasem lawirują, kluczą, nie chcą o tym rozmawiać. Zbywają mnie krótkimi zdaniami: "Dzieci są zdrowe, wszystko jest w porządku", a jeśli któreś choruje albo sprawia trudności wychowawcze, skupiają się na trudności dziecka, starając się ominąć swoją rolę. Jeszcze inne głośno opluwają swoje macierzyństwo, przedstawiając siebie jako najgorsze matki świata, zasługujące jedynie na potępienie.
Wiesz, myślałam tak: matka nie może być alkoholiczką, bo jak można sobie pozwolić na coś takiego? I kiedy rozmawiałaś ze mną o moich dzieciach i o mnie jako matce, to patrzyłam na każdy twój gest, wyraz twarzy, byłam czujna na każdy ton twego głosu. Ciągle czyhałam na oznaki potępienia i negatywne oceny. Dla mnie na początku między nami była przepaść: ty byłaś taka wielka, a ja taka malutka. I uważałam, że najpierw musisz mnie potępić, a ja tego nie zniosę. Nie wiedziałam, jak z tego wybrnąć. Straszliwie się bałam. Ty jesteś posąg, a ja takie nic - myślałam - najgorsza matka. (Krysia).
Przy całej swojej wiedzy o chorobie alkoholowej i życzliwości do ludzi, podejmujących leczenie odwykowe, terapeuta lub terapeutka ma własne wyobrażenia i przekonania o roli dobrej matki. Podlega też wpływom powszechnych opinii na ten temat. Powinien więc być niezwykle uważny w kontakcie z matką-alkoholiczką i świadomy swoich poglądów na macierzyństwo - żeby nie przystąpić do oceniania i wyrażania dezaprobaty dla macierzyństwa pacjentki (to trudne, bowiem w polskiej kulturze ideał matki bywa często podobny do Matki Boskiej - wzoru najwyższego, nieosiągalnego). Jako terapeucie nie wolno jemu lub jej:
- wymądrzać się na temat roli matki,
- pouczać, jaką powinna być matką,
- wygłaszać kazań,
- mówić: "Jak mogłaś",
- wytykać,
- wskazywać: "To źle, i tamto źle, i to też źle" itd. itp.
Kiedy pytałam Marzenę, jak wyobraża sobie tę rolę, mówiła: "Matka - to coś delikatnego, to misja, w której chciałoby się nie popełnić błędu, to coś dobrego, idealnego". I chociaż było to bardziej marzenie niż realność - bo jej matka niewiele ją nauczyła, a ona sama marnie sprawdzała się w tej roli - skoro takie miała wyobrażenie i pragnienie, starałam się je uszanować i pomóc przybliżyć do rzeczywistości. Istotę kontaktu z matką-alkoholiczką trafnie ujęła Bożena, sama trzeźwiejąca matka: "Terapeuta powinien dać macierzyństwu przyzwolenie na chorobę i na zdrowienie z niej".
W wyniku mojej pracy z matkami uzależnionymi od alkoholu udało mi się sformułować kilka wskazówek, które warto stosować właściwie od początku kontaktu z taką matką.
 Podkreślanie tego, co sensowne i dobre w macierzyństwie pacjentki, choćby to były drobiazgi, pokazywanie jej tego, zwłaszcza kiedy sama nie zauważa u siebie nic pozytywnego.
 Nie dzielenie tego, co dzieje się w relacji z dziećmi, na sprawy ważne i błahe, bo dla pacjentki - szczególnie w pierwszych miesiącach, ale niekiedy i latach - wszystko jest ważne, a z czasem sama zacznie różnicować.
 Pomoc w nazywaniu i okazywaniu uczuć do dzieci - wiele matek ma z tym duży kłopot, zarówno z powodu poczucia winy związanego z okresem picia, jak lęku przed odrzuceniem przez dzieci. Zresztą w większości nie dostały one tych umiejętności w wyposażeniu na życie od swoich rodziców, więc - jak mówi Marzena - "moje były na początku takie ubogie, jak wtedy, kiedy piłam".
 Pomoc w nauce przytulania - ten punkt umieściłam wśród wskazówek dla terapeutów na prośbę Oli, dla której była to bardzo poważna trudność. Jednak z nauką przytulania trzeba być niezwykle uważnym: porozmawiać o tym z pacjentką, zapytać o zgodę. Kobiety często bywają ofiarami przemocy fizycznej i mogą różnie reagować na tak dużą bliskość. Dla Oli - a może też dla innych matek-alkoholiczek - przytulenie przez terapeutkę było niezwykle znaczące: "Nie znałam tego wcześniej, myślałam, że przytulać może tylko facet kobietę. Dzięki temu, że w oddziale byłam przytulana, uczyłam się tego i mogłam potem przytulać swoje dzieci".
 Pomoc w rozeznawaniu, jakie potrzeby ma dziecko i jakie są realne możliwości ich zaspokajania, oraz nauka tej umiejętności.
 Uczenie podstawowych prawidłowości rozwoju dziecka - przystępna psychologia rozwojowa, dostosowana do konkretnych sytuacji.
 Dyskretne i serdeczne podpowiadanie dobrych rozwiązań w relacjach z dziećmi i zachęcanie do poszukiwania własnych (ale nie na zasadzie: znajdź rozwiązanie, sprawdź je, a potem ja, terapeuta, ocenię, czy dobrze zrobiłaś).
 Często też w sytuacji biedy materialnej pomoc w uzyskaniu środków do życia.
 Czasem nauka czynności pielęgnacyjnych, kiedy dzieci są małe lub chore.
 Uczenie konsekwencji w postępowaniu, w tym zawierania umów z dziećmi i obustronnego ich dotrzymywania.
Ponieważ matki-alkoholiczki mają wyraźną tendencję do idealizowania tej roli i stawiania sobie nierealnych wymagań, trzeba im też uświadomić, że:
- kochająca matka może być zmęczona;
- może odmówić, powiedzieć "nie";
- może stawiać wymagania, z tym że powinny one być realistyczne oraz adekwatne do wieku i możliwości dziecka;
- nie musi wiedzieć i umieć wszystkiego;
- dobra matka uczy się właściwie całe życie.
Matki-alkoholiczki często opowiadają, że na początku trzeźwienia było im niezwykle trudno nauczyć się kochać swoje dzieci na trzeźwo. Jak ich nie ranić? Jak z nimi rozmawiać, o czym? Skąd wziąć cierpliwość do nich? Jak nadrobić to, co stracone, bo przepite? Podkreślają, że jest to najboleśniejszy obszar zajęty przez chorobę, a tym samym najtrudniejszy do uzdrowienia.
Bałam się odezwać do dzieci, wymagać czegokolwiek. Bałam się, że mi będą wytykać, odpłacać za moje picie czymś złym. Bałam się, że kiedy zaczną dojrzewać, będą pić albo brać narkotyki. I rzeczywiście, mój syn w okresie dojrzewania spróbował i alkoholu, i narkotyków, Ale powiedział o tym w domu i ten fakt był dla mnie bardzo ważny. Udało się mu pomóc i teraz jest dobrze. Pamiętam, że pomyślałam sobie wtedy: "Zasłużyłam sobie na miłość" i ten ciągły strach zaczął puszczać (Krysia).
Kiedy mój Jacek miał 12 lat, a ja nie piłam już prawie 4 lata, przytulił mnie, pocałował na dobranoc i powiedział: "No, teraz już jest dobrze". Potem kawałkami mówił mi, co czuł, kiedy ja piłam - jak się o mnie bał, kiedy biliśmy się z mężem, który wtedy też jeszcze pił; jakie miał lęki, że zostawię jego i córkę i nie wrócę; jaki był przerażony, że mogę umrzeć (widział, jak łykałam tabletki). Rozmawialiśmy i płakaliśmy razem. Przyjmowałam tę jego prawdę, bo mi się to należało, i dobrze, że on mi to oddawał. Po paru kolejnych latach powiedział mi, że mnie wtedy nienawidził. Myślę, że teraz jesteśmy na czysto i na bieżąco" (Ola).
Po kilku latach trzeźwienia być może niektóre moje dawne pacjentki mogłyby powiedzieć tak jak Zosia: "No tak, matka-alkoholiczka-trzeźwiejąca - to dla mnie powód do dumy". I ja się z nią zgadzam.




logo-z-napisem-białe