Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Zobowiązanie do leczenia - nadzieja i frustracja

Ewa Jastrun

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 1

Ponad 90% spraw rozpatrywanych przez gminne komisje profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych, a dotyczących sądowego zobowiązania do leczenia odwykowego, łączy się z problemem przemocy w rodzinie.
Procedura trwa bardzo długo, orzeczenia sądu często nie są wykonywane, a samo leczenie - jeśli już do niego dojdzie - nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty. A już na pewno nie stanowi panaceum na problemy rodziny, w której współwystępują alkohol i przemoc. Co więc mogą i powinny robić gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych?
Na to pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy konferencji gmin wiodących i wielkich miast w Ryni podczas dwugodzinnej dyskusji panelowej na temat: "Instytucja sądowego zobowiązywania do leczenia a inne formy ochrony rodziny przed przemocą - realizacja przez gminy art.41 ust.3 Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi". Artykuł ten stanowi, że "zarządy gmin powołują gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych", inicjujące działania składające się na realizację zadań własnych gmin, określonych w tym samym artykule, oraz "podejmujące czynności zmierzające do orzeczenia o zastosowaniu wobec osoby uzależnionej od alkoholu obowiązku poddania się leczeniu w zakładzie lecznictwa odwykowego". W dyskusji uczestniczyli: prof. Jerzy Mellibruda - dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, Luis Alarcon - kierownik Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia", Andrzej Nagiel - prezes Warszawskiego Stowarzyszenia Abstynenckiego, koordynator gminnego programu dla sprawców i ofiar przemocy w Raszynie, Joanna Zagajewska - sędzia reprezentująca Ministerstwo Sprawiedliwości, Joanna Piwińska - kierownik Centrum Profilaktyki i RPA z Malborka, Zbigniew Fiderewicz - naczelnik Wydziału Zdrowia i Pomocy Społecznej Urzędu Miasta Torunia, Błażej Gawroński - pełnomocnik Zarządu Województwa Warmińsko-Mazurskiego i Adam Kłodecki - koordynator z warszawskiej gminy Wilanów.
Wiele komisji uważa działania na rzecz sądowego zobowiązania do leczenia odwykowego za swoje najważniejsze zadanie i chętnie eksponuje osiągnięcia na tym polu. Niestety sukces taki - jak podkreślano w dyskusji - nawet mierzony znaczną liczbą orzeczeń sądowych często jest przede wszystkim statystyczny, a więc pozorny. Najgorsze, że dając poczucie dobrze spełnionego obowiązku, zwalnia od szukania innych rozwiązań.
Sądowemu zobowiązaniu do leczenia jako formie przeciwdziałania problemom alkoholowym przypisuje się różne funkcje. Jedni widzą w nim rodzaj kary (zresztą sama procedura sądowa nasuwa takie skojarzenia), inni dostrzegają raczej jego rolę motywującą. Przymusowe leczenie jest przez gminne komisje nierzadko traktowane bardziej jako sposób na odizolowanie sprawiającego kłopoty alkoholika niż jako terapia. Ich członkowie nierzadko uważają, że "najskuteczniejsza jest ścieżka karna, czyli sądowe zobowiązanie do leczenia". Przeciwko takiemu podejściu protestował prof. Jerzy Mellibruda, nazywając je reliktem minionych czasów i zastępczą formą aresztu: jego zdaniem sądowe zobowiązanie powinno być przede wszystkim instrumentem motywacji. Za tym, że może ono pełnić taką rolę, przemawia według Joanny Piwińskiej fakt, że niekiedy ludzie przez wiele lat nakłaniani do podjęcia terapii przez swoich bliskich, którzy stracili już właściwie wszystko, co mieli do stracenia, po sądowym zobowiązaniu rzeczywiście to leczenie podejmują, traktując je jako swoją ostatnią szansę na wyjście z beznadziejnej sytuacji.
Oddzielnym problemem jest niewystarczająca sieć placówek odwykowych, która nie pokrywa nawet połowy zapotrzebowania, a w ciągu ostatnich dwóch lat została jeszcze uszczuplona o 20%. Kolejka oczekujących na przyjęcie do placówki - i to nie tylko stacjonarnej - wydłuża się, w niektórych rejonach kraju trzeba czekać nawet dwa lata. Ograniczony dostęp do lecznictwa dotyczy zresztą nie tylko osób zobowiązanych, ale wszystkich uzależnionych. Sędzia Joanna Zagajewska przypomniała, że często orzeczenia sądu nie są wykonywane z tego właśnie względu. Wszystkie sądy sygnalizują, że liczba niewykonanych orzeczeń systematycznie rośnie. W 1999 roku było 4145 takich przypadków, w 2000 już 4880. Najszybciej przyjmowani są do placówek odwykowych ci, którzy sami chcą się leczyć. Osoby nietrzeźwe i doprowadzane przez policję w ogóle nie są przyjmowane, problemem bywa też brak aktualnego ubezpieczenia, a po dwóch latach sprawa przedawnia się i całą procedurę trzeba zaczynać od nowa.
O ile w przypadku uzależnienia od alkoholu zobowiązanie do leczenia może okazać się skuteczne - rośnie odsetek osób, które po terapii utrzymują abstynencję - o tyle w przypadku przemocy na pewno nie jest działaniem wystarczającym. Na pomieszanie pojęć zwracał uwagę Luis Alarcon: gminne komisje stykają się z sytuacjami, w których uzależnienie od substancji psychoaktywnej i przemoc "zachodzą na siebie", mają one zatem do czynienia z człowiekiem chorym, który nie przestrzega prawa i którego karze się nie za to, że jest chory, tylko za konkretne czyny. Również Andrzej Nagiel podkreślał, że niezbędne jest ciągłe uświadamianie osobom uzależnionym i ich rodzinom, ale także członkom gminnych komisji, że odpowiedzialność prawną ponosi się za popełniane czyny, a nie za problemy z alkoholem.
Gminne komisje dopiero od niedawna zaczęły poważniej zajmować się przemocą w rodzinie, wcześniej dominowało przekonanie, że ich rola sprowadza się do spowodowania, aby osoba uzależniona podjęła leczenie. Poziom wiedzy na temat przemocy jest zaskakująco niski i to w środowiskach, które tymi sprawami zajmują się zawodowo, czyli wśród policjantów, sędziów, kuratorów. Brakuje też instytucji czy organizacji, która koordynowałyby działania i dbały o odpowiedni poziom świadczonej pomocy. Roz- wiązania proponowane przez uczestników panelu to przede wszystkim tworzenie zespołów interdyscyplinarnych, złożonych z przeszkolonych profesjonalistów, które mogłyby zaoferować właściwą pomoc zarówno ofiarom przemocy, jak i sprawcom.
W Toruniu - o czym mówił Zbigniew Fiderewicz - powstał zespół motywacyjno-interwencyjny, złożony ze specjalistów z gminnej komisji: psychologa, terapeuty, zawodowego kuratora oraz trzyosobowa grupa ekspertów (jednym z nich jest na przykład przedstawiciel Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, trzeźwiejący alkoholik). Zespół raz w tygodniu przeprowadza rozmowy z wnioskodawcami i sprawcami. W ciągu roku liczba spraw, którymi się zajmuje, wzrosła trzykrotnie. Wnioski o zobowiązanie do leczenia składają rodziny, prokurator, rzadko inne instytucje. W roku 2001 było ich 75, z czego 62 dotyczyły mężczyzn, a 13 - kobiet. Kiedy sprawy dotyczą rodzin z dziećmi, zwykle łączą się z przemocą, dlatego też w roku 2002 rozpocznie się w Toruniu realizacja programu pomocy rodzinie.
W Olsztynie całość działań ma być prowadzona pod szyldem "Niebieskiej Linii", a jej realizatorem będzie Miejski Zespół Profilaktyki i Terapii Uzależnień - relacjonował Błażej Gawroński. Miasto podzielone zostało na dzielnice-rejony, w których przeprowadzono szkolenia, powstał zespół interwencyjny. Gminne komisje nie przyjmują już wniosków dotyczących spraw, w których występuje przemoc, ponieważ prokuratura i policja same rozpoczynają procedurę. Pilotażowo prowadzony jest program edukacyjny dla sprawców przemocy. Na mocy porozumienia z sądem kary wobec sprawców przemocy są warunkowo zawieszane, a oni sami odsyłani do przychodni.
Gmina Wilanów oferuje system wspierający programy terapeutyczne dla sprawców i ofiar przemocy. Dzięki współpracy z kuratorami udaje się dotrzeć do rodzin dotkniętych przemocą. Adam Kłodecki zauważył, że sądowe zobowiązywanie do leczenia często prowadzi do krzywdzenia rodzin, gdyż cała procedura bardzo długo trwa: rodzina najpierw żyje nadzieją, potem pojawia się frustracja. Najtrudniejsze są przypadki, kiedy alkoholizm występuje łącznie z uszkodzeniami organicznymi lub innymi uzależnieniami. Najważniejszym obecnie zadaniem jest integracja różnych środowisk, a sama komisja powinna raczej pełnić rolę koordynatora. Jest wielu pragnących pomagać wolontariuszy, również ludzi, którzy sami kiedyś przeszli terapię.
W Malborku powstaje lokalny system pomocy rodzinom, który oferuje pomoc prawną, socjalną, psychologiczną. Jego budowanie zaczęło się od wyrównania poziomu wiedzy, sformułowania zasad przepływu informacji pomiędzy instytucjami, ujednolicenia działań. Skutecznie działa zespół interdyscyplinarny, w którego skład wchodzą pracownicy pomocy społecznej, pedagodzy szkolni, policjanci, księża. Do prowadzenia konkretnych spraw dobiera się osoby, które znają sytuację danej rodziny, bo to pozwala zaoferować wszystkim jej członkom taką pomoc, jakiej najbardziej potrzebują. Sprawca przemocy również najpierw otrzymuje ofertę pomocy, a dopiero kiedy nie chce podjąć współpracy, składany jest wniosek do sądu lub prokuratury.
Karanie sprawców przemocy często utrudnia postawa rodziny, która nie chce ingerencji z zewnątrz, woli ukrywać swoje problemy, unika otwartego oskarżania. Wśród części dyskutantów dała się zauważyć tendencja do obwiniania rodziny o chronienie sprawcy przemocy i tym samym utrudnianie odpowiednim organom ich karania. Andrzej Nagiel przedstawił trzy przyczyny takiej postawy: 60% ofiar boi się zemsty, pobicia, dalszego pogorszenia sytuacji; 30% nie wierzy w skuteczność jakiejkolwiek interwencji; 10% liczy, że sprawca sam się zmieni. Przypomniał również o art.304 § 1 i 2 kodeksu postępowania karnego, który nakłada na obywateli i instytucje obowiązek powiadamiania o przestępstwie organów ścigania. Z tej możliwości gminne komisje RPA korzystają bardzo rzadko.
Na tę niezrozumiałą pobłażliwość wobec przestępców zwracał uwagę również prof. Mellibruda. Winne jest tu naiwne przekonanie, że przyczyną agresji i przemocy jest alkoholizm. Tymczasem bicie, wyprzedawanie rzeczy, inne zachowania o charakterze kryminalnym nie są objawami uzależnienia, ale przestępstwami, które należy karać. Nie ma zatem żadnego uzasadnienia, aby osoby uzależnione dopuszczające się przemocy w rodzinie nie były traktowane na równi z innymi. Tymczasem gminne komisje nie zakładają spraw karnych, koncentrując się na kierowaniu na leczenie, a to jest bardzo często ślepa uliczka.
Nie łudźmy się, zobowiązanie do leczenia nie zastąpi solidnego programu rehabilitacyjnego czy edukacyjnego dla sprawców przemocy - ostrzegał Luis Alarcon. Nie można programami dla nich obarczać lecznictwa odwykowego, bo ono ma własne problemy. Również komisja RPA niewiele zdziała, jeśli nie nawiąże współpracy z policją, pomocą społeczną, prokuraturą, sądem, jakąś placówką "Niebieskiej Linii". Bez tego może jedynie inicjować działania. Od półtora roku "Niebieska Linia" przedstawia pomysł interdyscyplinarnych zespołów interwencyjnych - jak się wydaje, jest to najskuteczniejsza droga zapobiegania przemocy. Luis Alarcon zapowiedział, że wkrótce zostanie opublikowany model rozwiązywania problemów przemocy w rodzinie w środowisku lokalnym oraz rozpoczną się prace nad projektem ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która dostarczy samorządom nowych narzędzi działania.





logo-z-napisem-białe