Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

"Ubodzy otrzymują Ewangelię" - wybrane aspekty chrześcijańskiej działalności wśród bezdomnych

Piotr Karaś

Rok: 2003
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 3

Dlaczego chrześcijan powinien obchodzić los bezdomnych? Czy mogą oni szukać miejsca w Kościele? Nauka Biblii pełna jest wielkiego zrozumienia dla sytuacji ludzi ubogich i bezdomnych. Już w proroctwie Izajasza Bóg upomina się o bezdomnych: "Podzielisz twój chleb z głodnym i biednym, bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go,
a od swojego współbrata się nie odwrócisz" (Iz 58,7). Lektura Ewangelii nie pozostawia wątpliwości, że do takich właśnie przyszedł Mesjasz.
"Ubodzy otrzymują Ewangelię" - tak dosłownie można przetłumaczyć słowa zapisane w Ewangelii według św. Łukasza [1], w których Jezus Chrystus streszcza swoją misję. Warto uświadomić sobie, że On sam powiedział o sobie: "Lisy mają jamy, a ptaki niebieskie gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma, gdzie by głowę skłonił". Uczniowie, odpowiadając na wezwanie Mistrza: "Pójdź za mną!", decydowali się zostawiać swoje domy (Łk 18,28), stając się tułaczami dla Ewangelii. Może dlatego troska o ludzi bezdomnych i ubogich nie jest kwestią wyboru, ale kategorycznym nakazem ewangelicznym dla naśladowców Jezusa.
Chyba właśnie takie zrozumienie prawdy o dzieleniu się Ewangelią poprowadziło pracowników Misji "Nowa Nadzieja" w Krakowie, Jurka i Ilonę, do osób bezdomnych. Zrozumieli oni, że muszą poszerzyć swoją działalność dobroczynną o ludzi z dworca, melin i kanałów ciepłowniczych. W grudniu 1999 roku wraz z innymi wiernymi Kościoła Zielonoświątkowego w Krakowie postanowili obejść z modlitwą miejsca, gdzie gromadzą się bezdomni. Rozdawali im Ewangelie, zaproszenia do Punktu Konsultacyjnego i kanapki. Pierwszych bezdomnych spotkali na dworcu. Nie byli agresywni, wulgarni czy napastliwi, czego początkowo się obawiano. "Ze zdumieniem zobaczyliśmy ich łagodność, smutek i autentyczną wdzięczność" [2].
Nie trzeba było długo czekać, aby obok punktu konsultacyjnego powstała świetlica dla osób bezdomnych, hostel, stołówka, punkt przyjmowania i wydawania odzieży i obuwia, a także punkt pomocy medycznej, w którym walczą z infekcjami, grzybicą i różnymi chorobami przewlekłymi. Chrześcijanie utworzyli Stowarzyszenie Dobroczynne "Betlejem", które we współpracy z Misją dalej rozwija tę działalność. Wcześniej rozpoczęto podobne działania w Łodzi: ostatnie kilka lat wolontariusze z Kościoła Zielonoświątkowego w sezonie jesienno-zimowym przygotowują gorące posiłki i co sobotę przywożą je do parku przy Dworcu Fabrycznym, aby rozdawać bezdomnym.
Wprawdzie Misja "Nowa Nadzieja" powołana została, aby nieść pomoc osobom uzależnionym, jednak już od początku naszego istnienia życie konfrontowało nas z problemami bezdomnych. Do ośrodka w Janowicach Wielkich trafiali ludzie w sytuacjach beznadziejnych: bez szans na zmianę, po wielokrotnie podejmowanych próbach leczenia w ośrodkach odwykowych, bez motywacji i nadziei na inne życie. Zwykle chorobie towarzyszyła trudna sytuacja socjalna, wielu rezydentów nie miało domu, do którego mogliby wrócić po zakończeniu programu. Dla tych w najgorszej sytuacji ośrodek stawał się domem - zapewniano im miejsce w hostelu.
Leszka, jednego z rezydentów "Nowej Nadziei", poznałem wiele lat temu, prowadząc właśnie w janowickim ośrodku badania poświęcone roli wartości religijnych w terapii i resocjalizacji osób uzależnionych. Z powodu picia stracił wzrok, doznał znacznego uszkodzenia zmysłu dotyku. Praktycznie nie nadawał się do samodzielnego życia i pracy, nie miał rodziny ani domu. Był jednak szczęśliwy - nie mogłem oprzeć się takiemu wrażeniu. Podczas pobytu w ośrodku w Leszku nastąpiła ogromna przemiana wewnętrzna: wiara w Jezusa Chrystusa przywróciła mu pragnienie życia i służenia innym.
Do Janowic trafiają różni bezdomni, nie wszyscy w sytuacji tak beznadziejnej jak Leszek. Pobyt w ośrodku dla wielu jest czasem odbudowy relacji z najbliższymi i w konsekwencji wyjścia z bezdomności. Widząc, że to, co jest niemożliwe z punktu widzenia ludzi, jest możliwe dla Boga, zdecydowaliśmy się tworzyć specjalne programy pomocy bezdomnym alkoholikom. W Janowicach wychowawcy z ośrodka opracowali "Projekt Izajasz 61", zakładający dobrowolny i ponadprogramowy udział rezydentów w szkoleniach i inicjatywach nastawionych na pomoc osobom w sytuacjach beznadziejnych. Janowiccy rezydenci po ukończeniu programu resocjalizacyjnego "Nowej Nadziei" na fakultatywnych spotkaniach byli przygotowywani i wysyłani pod okiem wychowawców do pracy wśród potrzebujących na ulicach miasta.
Inspiracją dla tych działań była myśl zapisana w Księdze Proroka Izajasza: "Duch Wszechmocnego Pana nade mną, gdyż Pan namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę" (Iz. 61, 1.3). Idea "Projektu Izajasz 61" rozprzestrzeniła się na inne miejscowości. O jego powodzeniu świadczyło ogromne zainteresowanie szkoleniami, na które zaczęli licznie przybywać do Janowic absolwenci ośrodka, obecnie zaangażowani w pracę Misji w kraju. W ten sposób powstał "Dom Nadziei" w Pieczyskach koło Jaworzna. Władze miasta użyczyły tam Kościołowi niszczejący od ponad 5 lat budynek po ośrodku zdrowia. Od maja ubiegłego roku w pracę na rzecz powstającej tam placówki zaangażowało się Chrześcijańskie Stowarzyszenie Dobroczynne oraz pracownicy "Nowej Nadziei". Od września dom zaczął przyjmować pierwszych bezdomnych. Obecnie przebywa tam 12 osób, trwa remont pomieszczeń dla celów noclegowni. Bogdan Rorbach, który kieruje tą placówką, podkreśla, że nie chce, żeby to miejsce było tylko "przechowalnią": "Myślimy o tym, aby pomóc ludziom, którzy wyjdą z nałogu, znaleźć im pracę i umożliwić powrót do rodziny".
Dla niektórych hostel staje się domem, w którym zapewne spędzą resztę swego życia. Takim domem stało się przekazane Kościołowi gospodarstwo rolne po PGR w w Mirostowicach Górnych koło Żar, nazwane "Rancho Nadziei". Bezdomni wraz z pracownikami Akcji Humanitarnej "Życie", współpracującej z Misją, tworzą tu wspólnotę, utrzymującą się z pracy we własnym gospodarstwie rolnym i z hodowli zwierząt.
Nasza pomoc nie może się jednak ograniczać do tworzenia miejsc schronienia dla bezdomnych i zapewnienia im pomocy socjalnej. Łatwo zapomnieć, że ludzie, którym niesiemy pomoc, mają także duchowe potrzeby. "Wielu bezdomnych zaczyna przychodzić na nasze nabożeństwa. Mówiono o nich: zapomniani przez Boga i ludzi. Dziś wiedzą, że Bóg o nich nie zapomniał" - opowiadają Jurek i Ilona z Krakowa.
Jak wielu z nas będzie miało odwagę przyznać się, że najwyraźniej zapomnieliśmy o najgłębszych duchowych potrzebach ludzi, którym pomagamy? Tymczasem Ewangelia, którą "otrzymują ubodzy", wskazuje bezdomnym wyraźną drogę wyjścia z problemu. W Kościele Zielonoświątkowym w Krakowie powstała chyba pierwsza w Polsce grupa domowa bezdomnych. Co tydzień wierzący bezdomni w atmosferze rodzinnego spotkania rozmawiają o podstawach chrześcijańskiego życia.
"Wraz z poznawaniem Słowa pojawia się zrozumienie, że trzeba załatwić wiele spraw dotychczas traktowanych jako normalne, zwyczajne, akceptowane przez społeczeństwo. Wcale nie czyni ich nowego życia łatwiejszym zrozumienie, że grzechami są konkubinat, uzależnienia, nieprzebaczenie, osądzanie, przeklinanie kogoś, życzenie mu złych rzeczy i wiele innych dotychczasowych zachowań" - opowiada Jurek. I to jest chyba najważniejsze: aby zachęcić ludzi do zmierzenia się z tą trudniejszą, bardziej odpowiedzialną stroną życia. Gienek i Małgorzata z Krakowa jeszcze niedawno mieszkali w kanałach ciepłowniczych. Od kilkunastu lat bezdomni i uzależnieni od alkoholu - dziś są małżeństwem, mają swoje mieszkanie, pracują. Z ogromnym współczuciem angażują się w pracę misyjną wśród biednych i bezdomnych.
Posłuchajmy jeszcze innej relacji z Krakowa: "Andrzej, którego Pan przyprowadził przed bramę naszej kaplicy ponad pół roku temu, bezdomny, z dala od rodziny, prawie nigdy nie trzeźwiejący, zupełnie zapomniał, co to miłość. Spał w częściowo spalonej, przeraźliwie ciasnej i zimnej altanie, pełen żalu i pretensji do całego świata. Gdy usłyszał o nadziei, jaka jest w Chrystusie, o Jego miłości i przebaczeniu oraz o tym, że Jego krzyż jest jedyną ucieczką z niewoli - coś w nim pękło". Andrzej ukończył program w ośrodku Misji "Nowa Nadzieja", a później w hostelu w Świdwinie zaczął stawiać pierwsze kroki samodzielnego życia.
Na koniec musimy zadać sobie jeszcze jedno, chyba dość niewygodne pytanie: jaka przyszłość czeka naszych podopiecznych wychodzących z bezdomności? Czy wracając do "normalnego" życia w społeczeństwie mają szansę znaleźć swoje miejsce także we wspólnocie Kościoła? Czy potrafimy sprawić, aby nie byli izolowani, uważani za gorszych? Wydaje się, że ten problem istniał już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Pisał o nim św. Jakub: "Gdyby na wasze zgromadzenie przyszedł człowiek ze złotymi pierścieniami na palcach i we wspaniałej szacie, a przyszedłby też ubogi w nędznej szacie [...], a wy zwrócilibyście oczy na tego, który nosi wspaniałą szatę [...], to czyż nie uczyniliście różnicy między sobą i nie staliście się sędziami, którzy fałszywie rozumują?" (Jak 2,2-4). Uczymy się wystrzegać osądzania, etykietowania ludzi, z którymi pracujemy. Odkrywamy w nich wrażliwych, utalentowanych, godnych szacunku bliźnich. Abyśmy nie stali się sędziami, którzy fałszywie rozumują...

[1] Tak tłumaczy ten wers Nowy Testament. Przekład na Wielki Jubileusz Roku 2000. Warszawa 2000. Pozostałe cytaty Pisma Świętego, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z wydania Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego, Warszawa 1975.
[2] Pełny tekst świadectw Jerzego i Ilony Koniecznych dostępny jest na stronie http://www.docelu.jezus.pl.



logo-z-napisem-białe