Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Jak im pomóc?

Witold Skrzypczyk

Rok: 2005
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 4

Większość z nich zapaliła pierwszego papierosa i wypiła pierwszy alkohol już w szkole podstawowej. Regułą dla przeważającej części jest korzystanie z kilku środków psychoaktywnych jednocześnie: papierosów, alkoholu, narkotyków. I nawet jeżeli było to picie lub "branie" sporadyczne, to takie "na full", czyli do samego końca, do utraty kontaktu z rzeczywistością. Zapomnieć, nie czuć, chociaż przez chwilę nie być - to przerywniki, które często są dla nich ważniejsze niż życie pomiędzy nimi.

Kim są? Z pewnością nie są już dziećmi. Swoimi doświadczeniami mogliby obdarować niejednego dorosłego. Opuszczanie lekcji, noce spędzane poza domem, przypadkowe ciąże, bójki, kradzieże, rozboje - to lista charakterystycznych zdarzeń i zachowań młodzieży, kierowanej do ośrodka z powodu picia alkoholu i brania narkotyków. Ale nie są też dorośli: są zależni od swoich rodziców, próbują jeszcze chodzić do szkoły, starają się za wszelką cenę być "normalni", ale w sytuacji, w jakiej się znaleźli, nie jest to takie proste. Ta pozycja zawieszenia drażni ich i frustruje, nie chcą być dziećmi, a dorosłymi jeszcze być nie potrafią.
Chcą zapomnieć o kłopotach w szkole, o niezbyt fortunnych pierwszych związkach i relacjach z rówieśnikami, czują się nierozumiani przez dorosłych - rodziców, nauczycieli - a jeśli już kogoś bliskiego znajdą, to za chwilę "zły los" i tak ich go pozbawia. Czują się winni i pokrzywdzeni. Winni, gdy ich zachowania związane z piciem alkoholu sprawiają, że są w centrum uwagi rodziny, szkoły, kuratora; pokrzywdzeni, kiedy próbuje się ich zmusić, żeby przez jakiś czas wszystko widzieli, wszystko słyszeli i wszystko czuli - żeby przestali pić, palić, "brać".
Wystarczy popatrzeć na place, ulice, puby i dyskoteki, aby dojść do wniosku, że ludziom zajmującym się leczeniem skutków picia alkoholu i brania narkotyków przez młodzież pracy nie zabraknie. Tyle tylko, że praca ta jest trudniejsza niż z dorosłymi, pacjenci bardziej wymagający, w żaden sposób nie odpowiadający wizerunkowi "standardowego" alkoholika. Bo i wiek nie ten, żony i dzieci jeszcze nie krzywdzi i z pracy dyscyplinarnie nie wyleciał, ponieważ tak naprawdę nie wie jeszcze, co to takiego praca. Ale za to "film mu się urywa" kilka razy w miesiącu, nauczyciele się na niego uwzięli, rodzice go nie rozumieją i żadna dziewczyna przy nim zbyt długo się nie zatrzymuje. A poza tym wszystko w porządku.
Większość dorosłych alkoholików w podobny sposób mówi o swoich początkach picia, ale dorosłemu łatwiej oprzeć swoją motywację do leczenia na stratach wynikających z picia i próbować zrozumieć to, co się z nimi działo poprzez odwoływanie się do "konsekwencji picia" i diagnozy uzależnienia, potwierdzanej w miarę postępów terapii, przynajmniej w pierwszych, najtrudniejszych tygodniach leczenia. Nastolatek nie widzi strat - porzucenie czy też wyrzucenie ze szkoły, zamartwianie się rodziców jest postrzegane jako strata tylko przez dorosłych. Na doświadczeniach też nie bardzo można się oprzeć, ponieważ z kilkunastoletniej perspektywy życie jeszcze jest przed nim i nałożenie na to życie "tożsamości" alkoholika czy narkomana jest często niemożliwe do przyjęcia.
Tacy właśnie trafiają do ośrodków - i co dalej? Dalej właściwie nic. Jeżeli znajdą się w placówce, która leczy "prawdziwych" alkoholików, to ich doświadczenia życiowe i szkody wynikające z picia są absolutnie nieporównywalne. Wobec tego szybko rezygnują z terapii i wracają do stolika z piwem wierząc, że horrory wynikające z picia są jeszcze daleko przed nimi, a póki co...
Jeśli zaś trafią do świetlicy środowiskowej, która w zasadzie zajmuje się bardziej profilaktyką i leczy zaburzenia wynikające z dysfunkcji rodziców, to - chociaż mają nieco większą szansę na wsparcie w grupie rówieśniczej - zatrzymuje się w takim miejscu też niewielu z nich. Oni przecież znaleźli wcześniej lekarstwo na swoje kłopoty, często też czują się dużo doroślej i poważniej od pozostałej młodzieży. Większość z nich jest już po wszystkich możliwych inicjacjach, mimo swoich 14 czy 16 lat doświadczeniami życiowymi mogliby obdzielić wszystkie pozostałe dzieciaki w świetlicy. Z tego względu czasami traktowani są przez pracowników świetlic jako osoby stanowiące wręcz zagrożenie dla świetlicowej społeczności.
Kolejnym kłopotem młodych ludzi rozpoczynających terapię jest to, że nie mają oni dokąd wracać po zajęciach. Są w wieku, w którym rówieśnicy są ważną grupą odniesienia, zwykle jednak grupę, w której dotychczas funkcjonowali, trzeba im "zabrać". Dorośli alkoholicy mają swoją wspólnotę AA, mają kluby abstynenta, mają rodziny, które próbują "posklejać" - liczba niepijących alkoholików stale rośnie, coraz łatwiej znaleźć trzeźwiejącego kolegę, zaprzyjaźnić się z kimś, kto nie zachęca do picia, nie proponuje alkoholu i nie odtrąca niepijącego. W świecie nastolatków panują bardziej restrykcyjne prawa i zwyczaje - tępi się odmieńców, moda na życie to moda na picie, a jak nie chcesz się podporządkować, fundujesz sobie samotność. Z wszystkich tych powodów ci specyficzni pacjenci muszą być poddawani specyficznym działaniom.
Realizowany od kilku lat w Profilaktyczno-Rozwojowym Ośrodku Młodzieży i Dzieci PROM w Łodzi program ambulatoryjny dla młodzieży eksperymentującej ze środkami psychoaktywnymi o wdzięcznej nazwie TUKA/N ma już swoje pierwsze sukcesy i osiągnięcia [1]. Z programu korzysta grupa około 40 pacjentów w ciągu roku. Liczba ta nie świadczy o skali nadużywania środków psychoaktywnych przez młodzież w naszym mieście, lecz jest efektem metody, jaką przyjęliśmy w działaniach terapeutycznych dla tej grupy młodzieży.
Jednym z głównych założeń programu jest odejście od etykietowania młodego człowieka jako osoby uzależnionej (alkoholika, narkomana) nawet wtedy, kiedy na podstawie występowania objawów można byłoby taką diagnozę postawić. Sporo czasu upłynęło, zanim zdaliśmy sobie sprawę, że nie o bezsilność wobec alkoholu czy narkotyku tutaj chodzi, ale o bezradność wobec życia. Bardzo pomogła nam koncepcja Aarona Antonowskiego [2] i jego teoria poczucia koherencji: skoro prawdą jest, że silne poczucie koherencji określa stan zdrowia, to sposób postrzegania świata jako niezrozumiałego i bezsensownego, na który nie ma się wpływu - a takim najczęściej jawi się on młodemu człowiekowi, trafiającemu do ośrodka - musi kończyć się od czasu do czasu "totalnym odjazdem" choćby dla zachowania równowagi.
Taki punkt widzenia zdecydowanie zmienia podejście do leczenia uzależnionej młodzieży. Uważam, że bezpieczniej jest w przypadku nastolatka postawić diagnozę "używanie szkodliwe" (F10.1) i przekonać się w trakcie terapii, że tak nie jest, a wtedy razem z nim zadecydować o formie dalszego leczenia (na przykład w ośrodku stacjonarnym), niż zgodnie z objawami zawyrokować, że to "zespół uzależnienia" (F10.2) i umieścić go w grupie społecznej o wątpliwej reputacji. Ponieważ z "tożsamością" alkoholika czy narkomana będzie mu znacznie trudniej uwierzyć, że jakiekolwiek zmiany są jeszcze możliwe i opłacalne.
Picie alkoholu i zażywanie narkotyków traktujemy w tym przypadku jako jeden z deficytów, jeden z objawów "zaburzenia", z którym młody człowiek przychodzi do ośrodka. Koncepcja biopsychospołeczna [3], którą posługujemy się w leczeniu zaburzeń zachowania i zaburzeń emocjonalnych dzieci i młodzieży, kieruje naszą uwagę raczej na zasoby i mocne strony pacjenta, a nie na jego deficyty. Celem terapii jest uczenie umiejętności społecznych i radzenia sobie z trudnymi sytuacjami życiowymi bez środków psychoaktywnych. Cele te realizujemy poprzez wzmacnianie mocnych stron i umiejętności ujawnianych w trakcie spotkań diagnostycznych. Utrzymywanie abstynencji wymagane w czasie terapii nie jest celem terapeutycznym. Istotne jest tylko, żeby pacjent miał okazję doświadczyć przynajmniej 6-miesięcznego okresu funkcjonowania na trzeźwo, żeby w tym czasie dostał właściwą propozycję działań korekcyjnych - Indywidualny Program Korekcyjny (IPK), stworzony na podstawie wnikliwej diagnozy we wszystkich obszarach funkcjonowania pacjenta i jego rodziny.
W efekcie nie zajmujemy się "produkowaniem abstynentów", tylko - kierując nasze działania na usuwanie deficytów w umiejętnościach społecznych, relacjach rodzinnych, rówieśniczych oraz intrapersonalnych - zakładamy, że młody człowiek sam zdecyduje o swoim stosunku do używek, jeżeli tylko otrzyma w trakcie terapii dostateczną ilość informacji i doświadczeń. Oczywiście trochę mu w tych decyzjach pomagamy, kierując jego uwagę na grupy młodzieżowe MOPR, funkcjonujące w ośrodku i w wielu łódzkich szkołach. MOPR, czyli Młodzieżowe Ochotnicze Pogotowie Rówieśnicze, to program profilaktyczny mojego autorstwa. Jest on realizowany przez młodzież promującą zdrowy styl życia, obecnie skupia kilkaset młodych osób w kilkudziesięciu gimnazjach w Polsce (oprócz Łodzi w Piotrkowie Trybunalskim, Puławach, Głogowie, w szkołach województw poznańskiego i szczecińskiego).
Takie podejście szybko zaczęło dawać pierwsze efekty. Część młodzieży po programie podstawowym bardzo chętnie zostawała w ośrodku, sama podejmowała decyzję o utrzymywaniu abstynencji, ponieważ pozwalało jej to uczestniczyć w programach i przedsięwzięciach organizowanych w ramach MOPR. Byli i tacy, którzy z ulgą żegnali się z nami, po jakimś czasie wracali do picia lub brania narkotyków, ale zwykle trafiali do nas z powrotem. Traktujemy to też jako nasz sukces terapeutyczny: zdobycie umiejętności rozpoznawania swoich problemów i zwracania się o pomoc. To obszary, którymi m.in. zajmujemy się w trakcie terapii młodzieży eksperymentującej ze środkami psychoaktywnymi.
Bardzo istotnym warunkiem terapii młodzieży jest włączanie rodziców w proces leczenia. Są oni zobowiązani do współuczestniczenia w terapii, biorą udział w spotkaniach diagnostycznych, w zajęciach grupy dla rodziców, godzą się na monitorowanie dziecka poza ośrodkiem, zwłaszcza w weekendy, okazują zainteresowanie postępami leczenia, wspierają proces terapii poprzez realizowanie zadań IPK. Jeżeli uda nam się jeszcze zachęcić do współpracy wychowawcę lub pedagoga szkolnego, efektywność oddziaływań terapeutycznych staje się jeszcze większa.
Nowe spojrzenie na problem uzależnionej młodzieży pozwoliło nam przeformułować większość celów działań terapeutycznych. TUKA/N to pomysł programu, który jest połączeniem profilaktyki i terapii uzależnień. Ciągle rośnie liczba młodych ludzi trafiających do ośrodka z powodu eksperymentowania ze środkami psychoaktywnymi oraz nieprzestrzegania norm społecznych (rodzinnych, szkolnych), a ostatnio coraz częściej także zachowań przestępczych. Potwierdza to wnioski wielu badaczy, śledzących ryzykowne zachowania młodzieży, z których wynika, że działania profilaktyczne - zwłaszcza prowadzone w środowisku szkolnym - dają mizerne rezultaty.
Rzeczywiście wobec młodzieży nadużywającej środków psychoaktywnych działania profilaktyczne są marnowaniem sił i środków, szczególnie w przypadku profilaktyki pierwszorzędowej - a w większości taka jest prowadzona w szkołach i świetlicach środowiskowych. Profilaktyka pierwszorzędowa jest bezsilna, kiedy sprawy zajdą za daleko. Wtedy potrzebny jest ośrodek, profesjonalna diagnoza i pomysł na skuteczne leczenie zaburzeń. Niestety, mamy duży deficyt profesjonalnych ośrodków dla młodzieży, które nie zajmowałyby się alkoholizmem, narkomanią czy nikotynizmem, tylko pomagałyby młodemu człowiekowi zrozumieć istotę swojego człowieczeństwa bez używania środków psychoaktywnych, pozwoliłyby doświadczyć trzeźwości w tym "pijanym" świecie, nauczyły i umożliwiły zdecydowanie samemu, co dalej ma zrobić ze swoim życiem.

[1] TUKA/N - Trening Umiejętności Kontroli Zachowań związanych z Alkoholem i Narkotykami - program autorstwa Witolda Skrzypczyka i zespołu ośrodka PROM w Łodzi, który jest realizowany w kilkunastu ośrodkach leczenia uzależnień oraz ośrodkach kuratorskich w Polsce.
[2] Aaron Antonovsky, autor koncepcji poczucia koherencji, rozumianej jako globalna orientacja człowieka wyrażająca się stopniem poczucia pewności: 1) że to, co się wokół niego dzieje, jest przewidywalne i wytłumaczalne (zrozumiałość); 2) że potrafi sprostać temu, co się wokół niego dzieje (zaradność) oraz 3) że warto podejmować ten trud (sensowność).
[3] Koncepcja biopsychospołeczna - model poszerzający rozumienie choroby (zaburzenia) o występowanie objawów w obszarze biologicznym, psychologicznym, społecznym i kulturowym . Koncepcja ta zakłada brak podziału dychotomicznego na zdrowie i chorobę, wprowadzając w to miejsce pojęcie kontinuum zdrowia-choroby.



logo-z-napisem-białe