Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Przemoc karmi się milczeniem

Jadwiga Kuśmierska

Rok: 2005
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 2

Czasami serce nie jest dość silne, by znieść cierpienie drugiego człowieka, więc umysł je odrzuca... - to stwierdzenie Alice Miller, psychoterapeutki demaskującej mechanizmy przemocy wobec dzieci, wielokrotnie powracało w trakcie mojej pracy jak refren, potwierdzając regułę. Wnikliwa analiza postaw wychowawczych rodziców w ,,Zniewolonym dzieciństwie", m.in. analiza dzieciństwa Adolfa Hitlera, pokazuje ogrom zniszczeń, jakich dokonuje w człowieku przemoc doznawana w dzieciństwie. Gdy dociera do nas bezmiar nieszczęścia, którego doświadczają dzieci, próbujemy odcinać się emocjonalnie, znieczulać.
Uruchamianie swoistej samoobrony zmniejsza dyskomfort, jednak wyparte treści dają znać o sobie. W kolejnej książce Alice Miller "Pamięć wyzwolona" możemy śledzić labirynty podświadomości oraz dostrzec, jak ignorancja dorosłych sprawia, że dzieci krzywdzone i wykorzystywane seksualnie pozostają w samotności ze swoim bólem.
Próbuję odtworzyć moje pierwsze doświadczenia zawodowe związane z ujawnieniem przez pacjentów tych trudnych przeżyć. Wspominam historię wykorzystywania seksualnego młodszej siostry przez brata i - mimo że od tamtego wydarzenia minęło jakieś 7 lat - nadal czuję się głęboko poruszona. Słuchając urywanych zdań nastolatki, próbowałam złożyć w całość obraz jej rzeczywistości z okresu, kiedy miała 8-9 lat. Padały kolejne bariery mojej wyobraźni, chociaż świadomość naruszania podstawowych wartości w relacjach między bratem a siostrą zaburzała mój porządek świata. Okazało się, że w obszarze seksualnego tabu w kontaktach między rodzeństwem ukrywa się gmatwanina różnorodnych emocji, potrzeb i lęków. Wcześniej myślałam, że przemoc seksualna "to nie jest mój temat", "niech to robi ktoś inny", ,,może by tak do kogoś odesłać"... Jednak mimo poszukiwań nie znalazłam osób chętnych do przejęcia tej sprawy.
Wracając do myśli Alice Miller przytoczonej na wstępie, miałam serce przepełnione współczuciem i empatią, różnorodnymi trudnymi emocjami, ale mój umysł nie potrafił odrzucić faktów - zaczęłam poszukiwać rozwiązań. Najpierw było gorączkowe przerzucanie literatury, telefony do zaprzyjaźnionych "pomagaczy", konsultacje u bardziej doświadczonych w tej dziedzinie. Otrzymywałam różne odpowiedzi, słyszałam czasem sprzeczne ze sobą koncepcje, które pogłębiały chaos i bezradność.
Dziecko oczekiwało pomocy, ale bało się ujawnienia sprawy przed rodzicami. Intuicja dziewczynki była słuszna: ze strony rodziców nastąpił frontalny atak i odrzucenie - ich serce nie mogło tego pomieścić, więc umysł postanowił, że to nie może być prawda. Uznanie tych faktów nieuchronnie musiałoby prowadzić do oskarżenia siebie o "niedowidzenie" oraz zaniedbanie i spowodować poczucie winy.
Wielokrotnie obserwowałam podobne reakcje rodziców na ujawnienie przez dziecko faktu wykorzystywania: zaprzeczanie na oślep, byle odrzucić od siebie jak najdalej tę myśl, a na dodatek oskarżanie dziecka o kłamstwa, szantaż, o to, że przez nie rodzina straci ojca - swego jedynego żywiciela, a rodzeństwo pójdzie do domu dziecka. W jednej z rodzin przestraszona dziewczynka usłyszała od ojca, że to ona trafi do poprawczaka za fałszywe oskarżenia. W poradni mówiła, że ujawniła sprawę, aby ojciec przestał ją krzywdzić i aby uchronić młodsze siostry. Podziwiałam jej odwagę i wręcz heroiczny wysiłek, gdy mimo lęku broniła siebie i rodzeństwo przed dalszym wykorzystywaniem. Po zgłoszeniu do sądu w czasie przesłuchań odmówiła jednak zeznań, chroniąc w ten sposób ojca przed skazaniem.
Tragiczna jest samotność takich dzieci, szczególnie wtedy, gdy nie mają wsparcia matek. Dodatkowy ból sprawiają im oszczerstwa i reakcje otoczenia. Koszty emocjonalne ujawnienia i udziału w procedurach prawnych oraz dalszego życia z piętnem "molestowanej" córki czy syna są nie mniejsze niż samego wykorzystywania.
W kolejnych odsłonach pojawiają się nowe obszary pracy terapeutycznej, nieco inne, gdy sprawcą jest kobieta, a inne, gdy mężczyzna lub jeżeli trzeba intensywnie zająć się rodziną dziecka. Konieczna jest współpraca w zespole terapeutów tak, aby różne osoby prowadziły pracę z dzieckiem lub matką czy rodzeństwem.
Wspólne omówienie wielu aspektów sprawy pomaga podjąć bardzo trudne decyzje, na przykład: zgłaszać do sądu czy nie? Czasem dziecko jest w tak złym stanie psychicznym, że najpierw trzeba zadbać o jego bezpieczeństwo, odizolować od sprawcy i "reanimować" emocjonalnie, zanim będzie narażone na kolejny wysiłek udziału w procedurach sądowych.
W przypadku urazów psychicznych o charakterze ostrym lub przewlekłym ważna jest szybkość udzielenia pomocy. Nie ma w Lublinie ośrodka interwencji kryzysowej, w którym osoby potrzebujące mogłyby uzyskać kompleksową i profesjonalną pomoc adekwatną do potrzeb, dostępną dla mieszkańców miasta i całego województwa. Funkcjonowanie naszej placówki w sieci porozumienia "Niebieska Linia" sprawia, że zgłoszeń jest dużo - w ostatnim roku około 25 - począwszy od dzieci wykorzystywanych seksualnie w wieku 2 lat do dorosłych ofiar gwałtu i napaści ze strony osób obcych.
W Specjalistycznej Poradni Psychoprofilaktyki i Terapii Rodzin, gdzie pracuję, prowadzona jest długofalowa systematyczna terapia indywidualna, rodzinna i małżeńska. Pomoc dzieciom krzywdzonym wymaga szybkiej interwencji, przyjęcia zgłoszenia z dnia na dzień. Dzieje się to często poza godzinami pracy, na zasadzie wolontariatu. Warto byłoby znaleźć lepsze rozwiązanie dla takiej pomocy, tym bardziej, że niesie ona ze sobą duże obciążenia i "wypłata w walucie emocjonalnej" przestaje być wystarczającą satysfakcją, zwłaszcza wtedy, gdy trzeba opłacać koszty własnych szkoleń.
Od trzech lat wielkim dobrodziejstwem są dla mnie superwizje w Fundacji "Dzieci Niczyje", poprzedzone udziałem w rocznym studium pracy z dziećmi wykorzystywanymi seksualnie, ich rodzicami i opiekunami. To już ponad 400 godzin szkoleniowych, z czego około 100 poświęconych terapii.
Przy kolejnym wyjeździe z domu na szkolenie moje dzieci pytają: "Mamo, czy ty znowu czegoś nie umiesz?". Odpowiadam twierdząco, bo rzeczywiście praca z dziećmi, zwłaszcza małymi, w wieku 3-5 lat wymaga zupełnie innych metod i warsztatu niż terapia rodzin bądź osób dorosłych uzależnionych od alkoholu czy współuzależnionych, którą zajmowałam się kilkanaście lat.
Konieczne jest wyposażenie sal terapeutycznych w zabawki, pacynki, mebelki stosowne do wieku i wzrostu małych pacjentów. A więc kolejne wnioski o dotacje, pisanie programów, zabieganie o sponsorów - nieustanne starania i ciągły wysiłek. W ciągu ostatnich dwudziestu lat na naszych oczach zmieniło się tak wiele: byliśmy świadkami upadku systemu pełnego przemocy i zakłamania - to, co niemożliwe, stało się realne. Wierzę więc w możliwość rozwoju i zmiany również w dziedzinie pomocy krzywdzonym dzieciom.



logo-z-napisem-białe