Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Jak pomóc tym kobietom?

Czesława Nowak

Rok: 2003
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 9

Kontakt terapeutyczny z kobietami, które są partnerkami alkoholików, mam od dawna. Mam możliwość poznawania ich potrzeb, oczekiwań i rozterek. Od lat wsłuchuję się w ich problemy, czasem służę radą, zawsze wsparciem.
Z terminem "współuzależnienie" w kontekście choroby alkoholowej spotkałam się pod koniec lat 80. Wcześniej to określenie miało dla mnie znaczenie zarówno negatywne - ograniczanie własnych potrzeb, podporządkowanie się drugiej osobie - jak i pozytywne: "współ", a więc coś daję, ale i dostaję w zamian. Ze zdumieniem słuchałam wówczas kobiet, które jednoznacznie określały się jako współuzależnione (wcześniej - koalkoholiczki ), dodatkowo uznając siebie za chore.
Zastanawiałam się wówczas, czy i kiedy można przestać być osobą chorą - współuzależnioną? Czy ten stan jest uleczalny? Czy kobieta, której mąż-alkoholik zmarł, jest nadal współuzależniona? Przecież na zdrowy rozum to absurd! A jeśli związek rozpada się, czy współuzależnienie istnieje nadal? Jakkolwiek poza dyskusją jest, że alkoholikiem jest się na zawsze, to - jeśli przyjmiemy, że współuzależnienie to forma uwikłania i przewlekłego stresu - czy mija ono, kiedy partner przestaje pić? A może wtedy, kiedy nie pije 5-7 lat? Przez wiele lat ta sprawa była dla mnie niejasna, tym bardziej, że wokół zauważałam wiele kobiet, które nie żyły z alkoholikami, a były uzależnione od swoich partnerów w stopniu znacznie wykraczającym poza standardy zwykłego współżycia z drugim człowiekiem.
Dziś mój stosunek do określenia "współuzależniona" jest dosyć powściągliwy. Uważam, że często bywa nadużywane, "przypinane" wielu kobietom bez ich przekonania i zgody, co zniechęca je do robienia czegokolwiek w związku z chorobą alkoholową partnera. Spotykam też skrajnie odmienne postawy kobiet, które skwapliwie przyjmują w odniesieniu do siebie termin "współuzależniona", jednocześnie uznając, że to dożywotnio zobowiązuje je do uczestniczenia w terapii. Niektóre błyskawicznie, w sposób wręcz rewolucyjny próbują dokonać zmian w swoim życiu, a także w życiu całej rodziny - ale czy na lepsze? Na ogół wydaje się, że tak, przynajmniej na początku.
Kobiety te raptownie otrząsają się z upodlenia, zaniedbań, nihilizmu i dokonują radykalnych zmian w swoim postępowaniu: przestają wyręczać partnera, zaczynają dbać o swój wygląd i zaspokajać swoje potrzeby. Takie zmiany w skostniałym, utrwalonym przez lata układzie alkoholowym, w którym alkoholik był bogiem, muszą wywołać określone konsekwencje: bunt, złość, walkę. Mimo kosztów taka strategia bardzo często jest skuteczna, a zawirowania w rodzinie konieczne, lecz przejściowe. Gorzej, jeżeli sytuacja zamienia się w stan przewlekłego poszukiwania przez kobietę wyidealizowanego modelu funkcjonowania rodziny. Niebezpieczeństwo kryje się w zachwianiu zdrowych proporcji, a czasem po prostu w braku zdrowego rozsądku. Nadmierna edukacja, trwająca często latami, powoduje, że część kobiet próbuje wcielić w życie model nieistniejący i niedościgniony, jednocześnie tracąc po drodze kontakt z bliskimi.
Wiele kobiet używa na co dzień języka stosowanego w grupach samopomocowych, często niezrozumiałego i nieakceptowanego przez bliskich, w tym przez dzieci. O sprawach zwykłych, codziennych, które da się nazwać prosto i zwyczajnie, mówią do mnie: "Tego jeszcze nie przepracowałam". A ja się zastanawiam: kiedy te zmęczone kobiety przestaną "przerabiać", "przepracowywać" i zaczną po prostu żyć?
Jednocześnie przeżywają ogromne rozterki i rozczarowania, że tyle pracy, tyle wysiłku i zaangażowania, a on tego nie docenia - miało być tak dobrze, tymczasem coraz trudniej znaleźć wspólny język. Nieraz latami w takich związkach toczy się walka o władzę, o to, kto mądrzejszy, ważniejszy, bardziej wyedukowany. Taki klimat nie sprzyja dobrym wzajemnym kontaktom.
Kobiety często skarżą się, że teraz - chociaż on nie pije i rodzina jest razem - dzieci uciekają z domu. Dlaczego? Jak sądzę, nie jest przypadkiem, że w wielu związkach dochodzi do rozpadu, mimo że mąż od kilku lat nie pije, a żona pracuje nad sobą.
Jak zatem pomóc tym kobietom? Kiedy pytam, jakie mają oczekiwania, często mówią: "Żeby było normalnie". Muszę powiedzieć, że nieraz pomocne okazuje się moje długie, bo 42-letnie doświadczenie małżeńskie z jednym partnerem. Czasem w trudnej, patowej sytuacji proponuję zejście z "ringu" czy "pola walki", zrobienie przystanku lub nawet paru kroków do tyłu. Żeby móc zobaczyć, że nie warto marnować życia na licytację, kto silniejszy i komu należy się władza. Warto postawić sobie pytania, które czasem mają moc przywracania przytomności: o co mi tak naprawdę chodzi? Co chcę osiągnąć? Co jest dla mnie najważniejsze? Dokąd zmierzam? I czy aby na pewno właściwą drogą?
Jest jeszcze coś, o czym warto pamiętać: "kobieca dyplomacja", która wcale nie musi mieć nic wspólnego ze szkodliwą manipulacją. Może być wyrazem życiowej mądrości, że na wszystko musi być stosowny czas, że nasi partnerzy - tak samo jak my - mają swoje słabości, lubią być zauważani, doceniani, a najbardziej przez swoją kobietę. Zapytałam Jolę, której mąż nie pije siedem lat, z którą spotykam się kilka razy w roku, jakie ma korzyści z terapii. Odpowiedziała: "Zrozumiałam, że życia nie da się przyśpieszyć, a ciągłe dążenie do doskonałości pozbawiło mnie spokoju - niezbędnego do rozejrzenia się dookoła i zastanowienia: co dalej?".
Warto spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie: jakiej oferty oczekują kobiety z długim okresem pracy nad sobą? Myślę, że nadal nowych propozycji rozwojowych w celu poprawy jakości życia, często po prostu wskazówek, niekiedy rad. I pokazania, że poprawę funkcjonowania z partnerem, w rodzinie, można uzyskać niekoniecznie angażując się w pracę nad sobą, tylko zwyczajnie, po ludzku i że nie musi to idealnie pasować do opisywanych procedur terapeutycznych. Zaś od nas, terapeutów, praca z takimi kobietami wymaga dużej elastyczności, dostosowywania się do ich potrzeb. Jednak potrzebne jest nie tylko bardzo indywidualne podejście, lecz również systemowe spojrzenie na rodzinę oraz koncentracja na poszukiwaniu celów wspólnych dla wszystkich jej członków.



logo-z-napisem-białe