Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Organizowanie pomocy interdyscyplinarnej

Jolanta Zmarzlik

Rok: 2001
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 7-8

Mówiąc o pomocy dziecku krzywdzonemu, dziecku z rodziny z problemem alkoholowym musimy zawsze pamiętać o całej rodzinie i jej różnorodnych problemach. Są tu trzy osoby dramatu: krzywdzone dziecko, sprawca krzywdzenia i druga dorosła osoba, która często również jest ofiarą, a nie jest dość silna, aby przeciwstawiać się krzywdzeniu. Dlatego nasze działania muszą być zróżnicowane i do każdej z tych osób trzeba dostosować odpowiedni sposób pomagania.
Niezwykle ryzykowna jest decyzja, aby pomoc rodzinom z problemem przemocy podejmować w pojedynkę. Praca z takimi rodzinami wymaga wysiłku interdyscyplinarnego, czyli rozłożonego na fachowców z różnych dziedzin. Na pierwszy rzut oka podstawową osobą jest tu psycholog lub pedagog, który rozpoznaje problem dziecka i inicjuje podjęcie działań. Jednak równie ważną rolę w organizowaniu pomocy rodzinie może pełnić pracownik socjalny czy interweniujący policjant albo lekarz, który stwierdza, że dziecko nie rozwija się odpowiednio bądź ma obrażenia na ciele. Każda z tych osób może zapoczątkować interdyscyplinarną pomoc dziecku i rodzinie.
Żeby jednak możliwa była praca interdyscyplinarna i można było liczyć na wsparcie innych profesjonalistów, trzeba być osadzonym w lokalnym systemie pomocy. Chodzi o to, aby wszyscy uczestnicy zorganizowanej pomocy dziecku i rodzinie mieli pewność, że nie działają w pojedynkę, że nie muszą zmagać się z murem biurokracji, obojętności, niechęci i niekompetencji innych osób, z którymi stykają się pomagając krzywdzonym dzieciom.
Oczywiście pomysłodawcą tworzenia lokalnego systemu pomocy może być każdy, komu zaczęło doskwierać to, że jego działania na rzecz pomocy rodzinie są męczące, nieefektywne i frustrujące; że jest wiele zadań, które przekraczają jego kompetencje lub których nie umie wykonać; że niejednokrotnie musi zbyt długo czekać na odzew innych instytucji.
Do tworzenia lokalnego systemu pomocy trzeba podejść w sposób systematyczny, zaczynając od diagnozy: co istnieje na naszym terenie oprócz instytucji, której jestem przedstawicielem? Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że przed kampanią "Dzieciństwo bez przemocy" nie istniała żadna pomoc dzieciom krzywdzonym ani dzieciom w rodzinach alkoholowych. Liczne instytucje, istniejące od dawna, podejmują wiele wartościowych działań, ale pracują osobno. Warto więc zebrać o nich dane.
Drugi ważny element diagnozy to ludzie. W każdej społeczności są osoby powszechnie znane, zaangażowane w działalność społeczną. Oprócz profesjonalistów mogą to być również społecznicy, urzędnicy czy samorządowcy - ludzie, którzy mają inwencję, chęć działania, ale i doświadczenie. Może nie zajmują się dokładnie tym problemem, który nas interesuje, ale można skorzystać z tego, że potrafią gromadzić ludzi wokół jakiejś idei, forsować ją, przecierać ścieżki.
Następnie musimy dowiedzieć się, jak poważny jest problem krzywdzenia dzieci na terenie naszego działania. Być może nasze przekonanie, że jest on ważny i warto mu poświęcać czas, nie wystarczy, aby uruchomić miejscowe zasoby finansowe czy spowodować podjęcie decyzji dotyczących tego problemu. W związku z tym dobrze byłoby zrobić choćby szacunkowe obliczenia, jak ten problem wygląda. Badania socjologiczne są bardzo drogie i czasochłonne. Możemy jednak sami zrobić diagnozę z pomocą profesjonalistów, których już pozyskaliśmy. Można na przykład zorientować się poprzez pedagogów szkolnych, jak liczne są w ich szkołach dzieci z rodzin zagrożonych alkoholizmem, z rodzin, gdzie występuje przemoc, czy z takich, gdzie dzieci są wyraźnie zaniedbane. Można też dowiedzieć się w poradni odwykowej, ilu jest w niej pacjentów, czy są tam grupy dla dzieci alkoholików i osób współuzależnionych. Z takich danych możemy sporządzić raport i przekazać go władzom, od których zależy nasze dalsze działanie.
Znając już rozmiary problemu i zasoby lokalne, możemy przystąpić do trzeciego kroku: zebrać grupę osób o określonej wiedzy i wrażliwości na problem krzywdzenia dzieci, czyli takich, które potrafią dostrzegać go w trakcie swoich działań. Na przykład spośród pracowników socjalnych najlepiej zaprosić do współpracy tych wrażliwych na sprawy rodziny. Przy dobieraniu współpracowników warto znaleźć pediatrę, którego interesują nie tylko sprawy ściśle medyczne. Dla pedagogów z kolei trzeba zorganizować szkolenie czy konferencję, uzupełniającą ich wiedzę o krzywdzeniu dzieci.
Gdy mamy już dobranych sojuszników, następnym krokiem jest przekonanie ich, aby chcieli pracować w sposób interdyscyplinarny. Najbardziej istotna jest tu bariera psychologiczna: każdy specjalista w swojej dziedzinie - pracownik socjalny, pedagog szkolny, lekarz, terapeuta i inni - został tak wykształcony i tak ukształtowany od początku kariery zawodowej, żeby być samowystarczalnym w swojej dziedzinie. Sięganie do specjalistów z innych dziedzin jest uznawane za dowód naszej niekompetencji.
Druga bariera: na początku wydaje się, że podejmowanie działań interdyscyplinarnych to obarczenie dodatkową pracą, ponieważ trzeba znaleźć czas, żeby wyjść ze swojego gabinetu i spotkać się z innymi ludźmi. Często albo brakuje chęci, albo zwierzchnicy nie widzą takiej potrzeby. Co prawda można znaleźć niemal w każdej społeczności grupę zapaleńców, którzy zechcą poświęcać czas po pracy, ale trudno budować na tym system. Żeby go stworzyć, musimy dokonać zmian w sposobie myślenia, w polityce rozwiązywania problemów społecznych. Mogą w tym pomóc spotkania osób ważnych w środowisku lokalnym - może to być dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej, radny z odpowiedniej komisji, burmistrz albo wójt, dyrektorzy szkół - które muszą zostać przekonane o skuteczności lokalnego systemu pomocy oraz dać przyzwolenie na zmiany w sposobie pracy osób tworzących ten system.
Są dwa rodzaje zespołów interdyscyplinarnych i każdy z nich ma swoje wady i zalety. Zespół pierwszego typu składa się z osób, które kształtują zasady pomagania dzieciom i rodzinom na danym terenie, takie jak: dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej, dyrektor ZOZ, przewodniczący Gminnej Komisji RPA itp. Trudno od nich oczekiwać, że będą zajmować się konkretnym problemem jakiegoś dziecka, raczej będą stwarzać warunki skutecznego rozwiązywania tego problemu przez podległych im pracowników. Zespół tego typu - kiedy już stworzy warunki sprzyjające powstaniu interdyscyplinarnego systemu pomocy krzywdzonym dzieciom - powinien sam się rozwiązać.
Zespół interdyscyplinarny drugiego typu powołany jest do rozwiązywania konkretnych problemów przysłowiowego Jasia Kowalskiego. W jego skład wchodzą tacy ludzie, którzy w swojej pracy zawodowej stykają się z członkami rodziny Kowalskich: pedagog, nauczyciel, pielęgniarka ze szkoły, do której chodzi Jaś; pracownik socjalny, który ma pod opieką teren, gdzie mieszkają państwo Kowalscy; kurator sądowy, który na tym terenie pracuje; dzielnicowy, pediatra, pracownik świetlicy socjoterapeutycznej, do której Jaś być może trafi itd. Czyli są to ludzie, którzy w swojej pracy zawodowej i tak mają zajmować się problemami Jasia Kowalskiego. Żeby te problemy skutecznie rozwiązywać, żeby nie ponosić samemu całej odpowiedzialności, warto pracować w zespole interdyscyplinarnym. Dzięki temu można uzyskać szybszą diagnozę, lepsze pomysły na projektowanie pomocy oraz większy komfort w pracy.
Wiele razy zetknęłam się z kuratorami zawodowymi czy pracownikami socjalnymi, którzy - zaniedbując samych siebie i własnych bliskich - przejmowali odpowiedzialność za rodziny, którymi się opiekowali. Biegali z dziećmi do lekarzy, zbierali dla nich ubrania wśród znajomych, wysyłali je na wakacje, wysiadywali w urzędach, żeby załatwić mieszkanie. Ich praca była rewelacyjna, godna najwyższego podziwu, tylko ile rodzin można tak poprowadzić? Rozłożenie odpowiedzialności za działania na rzecz danej rodziny zwiększa efektywność naszej pracy. Lekarz, który potrafi świetnie diagnozować dziecko i kontrolować jego rozwój, nie musi drugie tyle czasu spędzać przy telefonie, załatwiając dla niego ubrania i książki do szkoły. Naprawdę dobrze możemy robić to, co umiemy robić naprawdę dobrze.

Jolanta Zmarzlik
Fundacja "Dzieci Niczyje", Warszawa



logo-z-napisem-białe