Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Pijani na drogach - czy ktoś ma jakiś pomysł?

Joanna Mikuła

Rok: 2001
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 11

Próbując przyjrzeć się z bliska, jak inne społeczeństwa radzą sobie z problemem zagrożenia ze strony pijanych kierowców, wybraliśmy się kilkuosobową grupą do Chicago na zaproszenie Haymarket Center - stacjonarnego, choć niepublicznego, ośrodka terapii uzależnień. Jednym z ważnych motywów, które zaprowadziły nas za ocean, było zapoznanie się z programem DUI, czyli Drive Under Influence (prowadzenie pod wpływem alkoholu lub narkotyków). Jest to system edukacyjno-terapeutyczny dla osób, które zostały zatrzymane za prowadzenie samochodu po zażyciu środka zmieniającego świadomość.
Haymarket Center prowadzi kilkanaście różnych form działania, w tym niektóre łączące elementy wsparcia społecznego z terapią, ale program DUI jest jednym z bardziej znaczących. Czym jest ten system i jak się ma do tego placówka terapeutyczna? Ustawodawcy amerykańscy (podobnie zresztą jak niemieccy) - odpowiadając sobie na pytanie o przyczynę prowadzenia pojazdów po pijanemu - przyjęli założenie, że człowieka, który usiadł za kierownicą po wypiciu alkoholu, trzeba po pierwsze ukarać, po drugie jednak wyedukować, a potem leczyć.
W Illinois zatrzymanie kierowcy będącego pod wpływem alkoholu (w tym stanie nie wolno przekroczyć 0.8 promila alkoholu we krwi) lub narkotyków uruchamia cały system oddziaływań. Do zatrzymania wystarczy ocena stanu upojenia przez policjanta: czy zatrzymany jest w stanie iść prosto po linii, czy czuć od niego alkohol, czy jego mowa zdradza upojenie? Kierowca trafia na komisariat, na którym może poddać się badaniu zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu lub odmówić. Niezależnie od tego, czy się zgodzi, czy nie, zawieszane są jego uprawnienia do kierowania pojazdem: w pierwszym przypadku na 3 miesiące, w drugim na pół roku.
Dlaczego więc niektórzy odmawiają? Ponieważ poziom stężenia alkoholu we krwi może wpłynąć na charakter konsekwencji prawnych. Jeśli to stężenie jest bardzo wysokie, może się okazać, że lepiej odmówić badania. Z każdym zatrzymanym przeprowadza się następnie wywiad - badanie diagnostyczne, zresztą płatne, bo tu już zaczyna się proces karania. Celem badania jest nie tyle diagnoza, czy mamy do czynienia z uzależnieniem, ile ocena poziomu ryzyka powtórzenia przez zatrzymanego nagannego zachowania. W zależności od tego, czy to ryzyko jest oceniane jako niskie, średnie czy wysokie, przygotowywane są rekomendacje dla sądu, dotyczące dalszego postępowania. Kolejnym etapem jest bowiem sprawa sądowa.
Na ocenę poziomu ryzyka składa się informacja, który raz kierowca jest zatrzymany, diagnoza zaawansowania problemu alkoholowego, wreszcie poziom alkoholu we krwi (właśnie dlatego może się opłacać odmowa poddania się temu badaniu). Badanie jest niesłychanie szczegółowe, wypełniany kwestionariusz obejmuje około trzystu pytań. Wiele z nich dotyczy funkcjonowania społecznego i pełnienia różnych ról społecznych: pracownika, rodzica itd. Uprawnienia do przeprowadzania takiego badania i oceny (assesment) mają tylko określone, certyfikowane instytucje. Trudno te uprawnienia uzyskać, ale jest to zrozumiałe: sędziowie niemal w stu procentach akceptują zalecenia, stąd muszą być przekonani o kompetencjach instytucji orzekającej.
Jaki wyrok może orzec sąd? Poza grzywną przy pierwszym poziomie ryzyka i pierwszym zatrzymaniu standardowym elementem kary jest udział w 10-godzinnym programie edukacyjnym. Jest on z reguły realizowany w placówkach terapii odwykowej, które muszą się ubiegać o odpowiednie uprawnienia. Nie jest łatwo je otrzymać, trzeba wykazać się wysokimi kompetencjami. Placówki realizujące takie programy są niezwykle szczegółowo kontrolowane przez Stanowe Biuro ds. Uzależnień. Dodatkowym czynnikiem jest istnienie konkurencji, co wiąże się z pobieraniem opłat za edukowanie pijanych kierowców.
Do stałych elementów programu należy edukacja na temat szkód zdrowotnych spowodowanych przez alkohol, jego wpływu na organizm, a także skutków nadużywania dla rodziny oraz wiedza o narkotykach i AIDS. Ważnym psychologicznie momentem tego programu jest udział w spotkaniu z ofiarami lub rodzinami ofiar wypadków drogowych spowodowanych przez pijanych kierowców.
Uczestnik kursu opłaca go, zdaje egzamin i z zaświadczeniem udaje się do organu, który wydaje decyzję o odzyskaniu uprawnień do prowadzenia pojazdu.
Są jednak kierowcy, którzy nie poprzestają na jednorazowym złamaniu prawa. Każde zatrzymanie pod wpływem alkoholu powoduje zapis w centralnym rejestrze zatrzymań i wpływa na ocenę poziomu ryzyka ponownego popełnienia przestępstwa, a kolejne wiążą się z bardziej rozbudowanymi oddziaływaniami: przy średnim poziomie ryzyka do programu terapeutycznego dołącza się około 20 godzin zajęć terapeutyczno-konsultacyjnych, a przy wyższym można uniknąć kary więzienia tylko pod warunkiem udziału w pełnym programie terapii uzależnienia od alkoholu (ambulatoryjnym lub stacjonarnym, który trwa średnio 28 dni). Na coraz dłuższy okres traci się też uprawnienia do kierowania pojazdem.
Celem tego systemu jest zarówno karanie, jak i leczenie, a także w pewnym sensie wychowywanie. Niewątpliwie jednym z głównych założeń jest tu dążenie do zabezpieczenia społeczeństwa przed tragicznymi skutkami prowadzenia samochodu po pijanemu. Uważam za ważne podkreślenie tej perspektywy, gdyż spotkałam się z wieloma uwagami krytycznymi, że proponowane w tym programie oddziaływania są dość powierzchowne.
Miałam okazję wziąć udział w zajęciach aftercare (po zakończeniu leczenia) dla pacjentów, którzy byli recydywistami DUI, czyli mieli za sobą trzy-cztery zatrzymania. Zadawałam sobie pytanie: na ile mają świadomość własnego uzależnienia od alkoholu? Myślę, że poziom uznania czy akceptacji tego był różny, chociaż niewątpliwie byli to alkoholicy. Wtedy dotarło do mnie, że punkt widzenia przyjęty przy tworzeniu instytucji DUI jest bardziej społeczny niż indywidualny: "Jeżeli łamiesz prawo i możliwe, że robisz to z powodu choroby, dajemy ci szansę, lecz się. Ale czy skorzystasz z tej szansy - to twój wybór".
Tak więc amerykański system prawny "wyciągnął pomocną dłoń" do pijanych kierowców, ale korzysta z tego jakaś ich część, inni będą dalej "dojrzewać" - ale wszyscy oni będą mniej groźni. Jedni po prostu nie mają prawa usiąść za kierownicą, inni cierpią z powodu dolegliwości finansowych, zaś większość dlatego, że pozbawienie możliwości prowadzenia samochodu często wiąże się z utratą pracy, do której nie da się inaczej dotrzeć (w Chicago, gdzie wszystko to się odbywało, komunikacja miejska jest fragmentaryczna, a odległości ogromne).
I jeszcze dwie uwagi: kierowcy, którym odebrano prawo jazdy, mogą uzyskać pozwolenie na przejazd samochodem określoną trasą, w szczególności z miejsca zamieszkania do miejsca pracy. Zafascynowało mnie, że udaje się wyegzekwować takie postanowienie: kary za naruszenie wyznaczonej trasy są znaczne, a kontrole regularne. Jednak chyba nie najmniej ważnym czynnikiem, pozwalającym stosować takie rozwiązanie, jest też większa społeczna gotowość podporządkowania się.
Kolejnym elementem wspierającym istnienie systemu DUI jest instytucja kuratorów sądowych, nadzorujących realizację wyroków. Regularnie spotykają się oni z osobami ukaranymi za jazdę pod wpływem alkoholu i narkotyków, sprawdzają, jak uczestniczą w programie, interesują się ich sytuacją społeczną i rodzinną. Od kuratorów zależy, czy przebieg realizacji kary będzie oceniony pozytywnie. Jeśli stwierdzą, że postanowienia sądu nie są realizowane, kierują sprawę do specjalnego sędziego i najczęściej skazany wędruje do więzienia. Ewentualnie może je odrobić w postaci prac społecznych, traktowanych tu bardzo poważnie, uciążliwych, za które jeszcze dodatkowo się płaci. Można powiedzieć, że instytucja kuratorów to nie żadna nowość, gdyż w Polsce też istnieje, jednak u nas inny jest status kuratora i jego możliwości: przeważnie ma zbyt wielu klientów i zbyt słabe prawne narzędzia oddziaływania, aby jego wpływ był tu naprawdę znaczący; najczęściej nie ma też wiedzy na temat uzależnienia od alkoholu.
System DUI, jak wynika z badań, istotnie wpłynął na ograniczenie liczby przypadków prowadzenia po pijanemu. Wszystko zdaje się wskazywać, że ma on znaczny wpływ na poprawę bezpieczeństwa publicznego. Jest też istotny z punktu widzenia interesów lecznictwa odwykowego, gdyż środki wpływające od pijanych kierowców pozwalają na jego dofinansowanie. Trwają starania o wprowadzenie podobnego typu rozwiązań w polskim prawie, zwłaszcza że istnieje już przepis o obowiązku poddania się badaniu psychologicznemu kierowcy, któremu odebrano prawo jazdy za prowadzenie pod wpływem alkoholu. Jest to zapis bardzo enigmatyczny, lecz przygotowywane są jego uszczegółowienia, które pozwolą na wydanie rozporządzeń zbliżonych do amerykańskiego systemu DUI.

Joanna Mikuła
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych



logo-z-napisem-białe