Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Zdrowienie z nałogu seksu i miłości

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 7-8

Z wywiadu z Markiem Laaserem, specjalizującym się w terapii erotomanii

 Najpierw spróbujmy wyjaśnić kilka najczęstszych mitów i nieporozumień dotyczących erotomanii. Często uważa się, że uzależnienie od seksu to wspaniała rzecz. Ktoś niedawno powiedział mi, że jeśli istnieje taka choroba, to chciałby wiedzieć, jak się jej nabawić.
- Myślenie, że erotomani pławią się w rozkoszach, mija się z prawdą. Ciągle powtarzane zachowania seksualne szybko tracą swoją "nośność", sens oraz spontaniczność i stają się bardzo destrukcyjne. Erotomania przynosi ból, a nie przyjemność. Po chwilowej rozkoszy przychodzi cierpienie: osamotnienie, pustka, poczucie beznadziejności i rozpacz. Pracowałem ostatnio z mężczyzną, którego rodzina posiada jedną z największych wytwórni filmów pornograficznych w USA, a on był przy ich produkcji, widział i w konsekwencji sam uprawiał wszystko, co tylko ludzki umysł może sobie w tej dziedzinie wyobrazić. Przeżył wszystkie rodzaje seksu, o jakich ludzie nieraz marzą. Po 20 latach takiego życia zaczął mówić, że jedyne, za czym dziś tęskni, to normalny, stały związek z jedną kobietą.

 Innym mitem, z którym często się stykam, jest pogląd, że erotomania jest problemem tylko mężczyzn.
- Absolutnie nie. Nie ma jeszcze precyzyjnych statystyk, ale też nie ma wątpliwości, że ta choroba nie dyskryminuje żadnej płci - mężczyźni i kobiety mają jednakowe szanse, żeby na nią zapaść. Prowadziłem warsztat intensywnej terapii erotomanii wyłącznie dla kobiet i wszystkie miały dokładnie te same problemy, jakich doświadczają mężczyźni uzależnieni od seksu: z fantazjowaniem, masturbacją, romansami, niewybrednością seksualną, pornografią itd.

 Czy erotomania to wyłącznie duchowy problem?
- Erotoman nosi w sobie wielkie pokłady wstydu - wierzy, że Bóg się od niego odwrócił i przebaczy wszystkim innym, ale nie jemu. Nie wie, jak mógłby zdobyć Jego miłość, a często nawet jakiekolwiek dobro, tak bardzo czuje się niegodny - więc na pewno jest to duchowy problem. Ale patrzenie przez pryzmat moralności jest zwodnicze: można być erotomanem, mimo że nigdy nie doszło do zachowania, które uważa się za niemoralne. Tak bywa w przypadku ludzi, którzy nigdy nie mieli kontaktów pozamałżeńskich, jednak używają seksu ze współmałżonkiem, aby uciec przed bliskością, a nie wyrazić ją i przeżyć. Ich zachowania nie łamią przyjętych granic, jednak małżeństwo nie jest zdrowe, a seksualna aktywność w nim jest nałogowa, bowiem stanowi sposób unikania bólu, jaki niesie życie czy choćby sam związek.

 Jakie cechy pomagają ci odróżnić erotomanię od innych problemów?
- Po pierwsze, utrata kontroli. Obietnice, postanowienia, silna wola, spowiadanie się, małżeństwa, rozwody, zmienianie jednych praktyk na inne - nic nie pomaga, z czasem erotomani wciąż wracają do zachowań, które chcieli porzucić. Powtarzalność nie oznacza, że musisz robić to codziennie, co tydzień czy co miesiąc. Są erotomani, który działają według wzorca "rozpusta - pokuta" albo "ciąg - przerwa".
Inną cechą erotomanii jest jej narastająca destruktywność. Konsekwencje jej uprawiania tworzą długie pasmo: od duchowości i wstydu po fizyczne choroby.
Trzecią cechą jest rosnąca intensywność czy drastyczność zachowań, czyli zwiększanie "dawek". Na przykład onanizujesz się najpierw co kilka miesięcy, potem co miesiąc, potem co tydzień, a potem niemal codziennie albo jeszcze częściej. Tak samo rośnie drastyczność fantazjowania. Postępujący charakter choroby niekoniecznie oznacza, że rozwijasz nowe wzorce, możesz trzymać się stale jednego typu zachowań, których częstotliwość narasta, na przykład kupujesz podobny typ pornografii, ale wydajesz na nią coraz więcej pieniędzy.
Wreszcie znaną cechą jest to, że erotoman próbuje za pomocą seksu czy zauroczenia leczyć przykre uczucia lub uciekać przed trudami życia. Badania dowodzą, że i aktywność seksualna, i zauroczenie, i fantazjowanie, i pornografia - każdy z tych wzorców w określony sposób zmienia chemię mózgu, produkując przyjemność, energię, "odlot" czy "haj". Mogą to być bardzo piękne doznania, jeśli dzieją się między dwojgiem wiernych sobie i związanych na stałe ludzi, jednak erotomanom instynktownie chodzi o ciągłe zmienianie sobie chemii mózgu, a więc nastroju czy stanu świadomości. Używają erotyki jak narkotyków - głównym celem jest dla nich "haj". W miarę jak rozwija się ich choroba, coraz mniej interesują się tym, kto jest ich partnerem, ważne staje się tylko, aby pomógł wyprodukować w mózgu następną dawkę narkotyku.
W dodatku zagrożenie, z jakim wiąże się wiele niewybrednych zachowań seksualnych, zwiększa produkcję adrenaliny, co również uzależnia. Erotoman może podrywać niebezpiecznych, nieobliczalnych kochanków lub - jak w przypadku znanego mi mężczyzny - uprawiać seks w sytuacji, gdy mąż partnerki ma zaraz wrócić do domu. Erotoman ma wtedy "haj" z seksu, "haj" z posiadania nowego partnera i "haj" z niebezpieczeństwa. W stanie podniecenia chwilowo nie odczuwa zagrożenia i lęku ani bólu, osamotnienia, złości.

 Na czym polega postępujący charakter erotomanii?
- Erotoman potrzebuje coraz więcej, aby uzyskać podobny "haj" i zmianę nastroju. Można też wyobrazić sobie postępujący charakter erotomanii jako osuwanie się w dół - spiralę prowadzącą do degradacji i poczucia beznadziejności. Erotoman głęboko wierzy, że jeśli coś jest dobre, to więcej jest jeszcze lepsze. W tym postępującym procesie bierze udział również neurochemia seksualności, gdyż mózg adaptuje się do wytwarzanych przez siebie narkotyków, a więc wzrasta tolerancja, jak u alkoholika, gdy jego ciało adaptuje się do alkoholu.
Nieraz postępujący charakter erotomanii zaznacza się jeszcze inaczej. Kobieta, którą leczyłem, zaczęła w pewnym okresie życia uprawiać anonimowy seks. Z początku podrywała mężczyzn w stosunkowo spokojnych barach, ale wkrótce zaczęło ją to nudzić i stopniowo przenosiła się z polowaniem na partnerów do barów w śródmieściu, gdzie już nie było tak spokojnie. Zanim trafiła na leczenie, krążyła już po najbardziej niebezpiecznej dzielnicy. Bazując stale na tzw. jednorazówkach, nie zmieniała seksualnego wzorca, a postępujący charakter jej choroby polegał na zwiększaniu ryzyka (można było nawet sporządzić graficzny wykres na planie miasta). Potrzebowała coraz większego zagrożenia, aby uzyskać potrzebny jej poziom stymulacji.

 Czy erotomani generalnie nie idą ścieżką eskalacji: od fantazjowania, przez onanizm do pornografii, od dłuższych romansów do jednorazówek i anonimowego seksu?
- U większości erotomanów fantazjowanie jest regułą, a jednym z głównych zadań terapii jest analiza korzeni tych fantazji. Na co wskazują? Kiedy się zaczęły? Czego i jakich tematów dotyczą? Co mówi to o duchowym i emocjonalnym stanie danej osoby? W każdym przypadku fantazjowanie jest ścianą konstrukcyjną budowli, jaką tworzy uzależnienie od seksu. Bardzo blisko spokrewniona z nim jest masturbacja, która również jest niemal regułą i może być porównana do ściany nośnej. Szeroko rozpowszechnione wśród erotomanów są obsesyjne zauroczenia, uwodzenie i używanie pornografii - od materiałów erotycznych po tzw. hard porno.
Na warsztatach, jakie prowadzę w Amerykańskim Stowarzyszeniu Rodzin, te wzorce obserwuję stale. Niektórzy erotomani "dojrzewają" do prostytucji, tak płatnej, jak i zarobkowej, licznych romansów czy innych zachowań na jeszcze wyższych poziomach eskalacji, jednak wielu nigdy nie przekracza granic fantazjowania, masturbacji i pornografii.

 Mimo to krzywdy wyrządzane sobie przez takie osoby też zaburzają je i niszczą.
- Zdecydowanie tak. Wszystkie te podstawowe składowe erotomanii tak samo izolują erotomana od leżących u ich podłoża problemów emocjonalnych i duchowych. Są włączone w proces nieodczuwania. A takie odrętwienie i brak kontaktu z samym sobą działa niszcząco na życie uczuciowe, duchowość i relacje międzyludzkie.

 Często uzależnione osoby, kiedy dowiadują się czegoś o erotomanii, mają poczucie przytłoczenia i braku nadziei, a przecież dzisiaj ich sytuacja nie jest już bez wyjścia.
- Na szczęście jest ratunek. Pierwsze programy leczenia erotomanii zaczęły się tworzyć z końcem lat 70. Przedtem nie umieliśmy jej nawet zdiagnozować, dzisiaj istnieją w USA różnorodne wspólnoty oparte na przystosowaniu do erotomanii Dwunastu Kroków AA, są też ośrodki leczenia zamkniętego i liczne poradnie. Rośnie liczba wyspecjalizowanych terapeutów, wielu z nich poznało proces trzeźwienia na własnej skórze. Kiedy ja trafiłem na leczenie, w całym kraju (i świecie) istniał tylko jeden ośrodek, Golden Valley Treatment Center w Minneapolis i trochę grup SLAA, głównie w Massachusetts.

 Jest też kilka wspólnot AE [1] opartych na programie Dwunastu Kroków. Jakie są różnice między nimi i jak wybrać najodpowiedniejszą dla siebie?
- Pewne różnice leżą w sposobie, w jaki te wspólnoty definiują abstynencję. W przypadku erotomanii jest to definicja bardziej złożona niż w przypadku uzależnienia od alkoholu czy narkotyków: możesz nie pić czy nie brać do końca życia, ale celibat do końca życia nie zawsze jest najszczęśliwszym wyjściem dla erotomanów i po pewnym czasie dzięki terapii zwykle się kończy. To jest kolejne podobieństwo między tą chorobą a obżarstwem: żarłocy nie mogą przestać jeść na zawsze, ale mogą nauczyć się jeść tylko wtedy, gdy potrzebuje tego ich organizm, a nie przykre emocje czy duchowa pustka. Podobnie erotomani, którzy są w związkach partnerskich, mogą odkryć, że seks z współmałżonkiem - gdy przestaje być ucieczką przed bliskością, problemami czy negatywnymi uczuciami, a zaczyna bliskość dopełniać i wyrażać - jest na miejscu i jest pięknym przeżyciem.
Zdefiniowanie seksualnej abstynencji jest trudne, więc różne grupy różnie ją określają, ale stoją za tym osobiste doświadczenia uczestników, a decyduje zawsze zbiorowe sumienie, coś w rodzaju grupowej dyskusji, która nadaje wspólnocie kierunek i charakter [2].
Generalnie jednak erotomanom, którzy na początku zdrowienia są zwykle w ciężkich opałach z powodu swoich obsesji i kompulsji, nie pomagają spory na temat definicji trzeźwienia i abstynencji. Jeśli więc jest w okolicy jakakolwiek grupa AE, to już uzyskują niezastąpioną pomoc. Potrzebni im są ludzie, którym od dłuższego czasu udaje się trzymać z dala od nałogowego seksu i nałogowej "miłości", a nie zaciekli teoretycy określonego typu przekonań.

 Kiedy zaczynałeś swoją drogę, nie miałeś dostępu do takich grup?
- To prawda. Istniały one już w USA, ale nie tam, gdzie mieszkałem. Chodziłem więc przez pewien czas do AA, chociaż nigdy nie miałem problemu z alkoholem i w końcu paru facetów zapytało: "Co ty właściwie tu robisz?" Wyjaśniłem że jestem uzależniony od seksu i na czym to polega, a wtedy okazało się, że wszyscy ci pytający też byli erotomanami. Stworzyliśmy więc grupę AE. To było najlepsze i jedyne wyjście.
tłumaczył Wojtek S.

[1] Anonimowi Erotomani - samopomocowa, oparta na Dwunastu Krokach i Dwunastu Tradycjach wspólnota osób leczących się z uzależnienia od seksu i miłości. W Polsce istnieje od 1993 roku, obecnie grupy AE spotykają się w kilkunastu miastach. Informacje o grupach AE i zasadach ich tworzenia można otrzymać pisząc na adres: Wspólnota Augustyńska AE, ul. Wołoska 82/86 m. 155, 02-507 Warszawa; e-mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. '> Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. (przyp. tłum.).
[2] W Polsce Anonimowi Erotomani odróżniają przede wszystkim abstynencję od trzeźwienia, które jako proces postępujący - duchowo-mentalno-emocjonalny wzrost człowieka - nie daje się zdefiniować. Precyzyjnie określają natomiast granice abstynencji seksualnej: na podstawie własnych doświadczeń i przeżyć są przekonani, że dla erotomana seks, który nie zakłóca jego trzeźwienia, możliwy jest tylko w związku stałym i zawierzonym Sile Wyższej (przyp. tłum.).

http://www.christianrecovery.com/tfr/dox/sexaddic.htm



logo-z-napisem-białe