Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Kilka stanowczych postulatów i tez

Wiesław Henryk Lipski

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 2

Zaawansowany alkoholizm osób żyjących w rodzinie często wiąże się z przemocą i dlatego - poza zaostrzeniem kar - powinien zostać wprowadzony też przepis, że osoby, które pod wpływem alkoholu dopuściły się pobicia żony, męża, dziecka lub innej osoby z rodziny, podlegają ściganiu z urzędu, bez względu na to, czy osoba poszkodowana wniosła skargę, czy nie. Ponieważ obecnie takiego przepisu nie ma, interweniujący policjant - kiedy zobaczy na przykład pobite dziecko i otrzyma zgodne oświadczenia obojga rodziców, że ono "potknęło się i uderzyło" - z reguły musi się bezsilnie wycofać i nie może takiemu dziecku pomóc. Ono oczywiście boi się powiedzieć, że zostało pobite, a policjant boi się bez wystarczającego uzasadnienia podjąć decyzję o interwencyjnym zabraniu go do pogotowia opiekuńczego.
Dlatego osoba, która jest świadkiem przemocy, nawet gdy sama jest jej ofiarą, powinna być obligatoryjnie pociągana do odpowiedzialności za składanie zeznań niezgodnych z prawdą i chroniących sprawcę. W szczególności chodzi tu o ochronę dzieci, starców, osób upośledzonych - takich, którzy mają ograniczone możliwości zadbania o własne bezpieczeństwo lub nie mają ich wcale.
Pracuję z osobami współuzależnionymi, w tym doznającymi przemocy, i jestem przekonany, że taki przepis - oprócz tego, że byłby sprawiedliwy i potrzebny - byłby też bardzo pomocny, szczególnie maltretowanym kobietom. Dostałyby wreszcie to, czego (zgodnie z moją wiedzą) najbardziej im brakuje: zewnętrzny, społecznie popierany nakaz-wskazówkę, zdejmujący z nich odpowiedzialność wobec środowiska, w którym żyją, za "sprzedanie męża policji". Czułyby się lepiej i działały odważniej, gdyby miały możliwość powiedzenia wszem i wobec oraz domowemu oprawcy: "A co, może mam chronić przestępcę i sama iść za to do więzienia?!".
Wywiady, które przeprowadziłem z współuzależnionymi kobietami na temat takiej możliwości, wykazały, że byłaby ona dla nich jednym z największych wzmocnień, jakie mogą sobie wyobrazić. Odnosiły się do tego pomysłu bez wyjątku entuzjastycznie i nie sądzę, żeby znalazło się wiele takich, które będą myślały inaczej.
W przypadku alkoholika zwykle bywa tak, że im więcej ma on praw, tym bardziej ich nadużywa. Postępowanie takie musi doprowadzać co jakiś czas do konfrontacji z osobami, które wytykają mu jego naganne postępowanie. Alkoholik oczywiście do niczego się nie przyznaje i na każdego, kto próbowałby mu "wmawiać", że było lub jest inaczej niż on twierdzi, kieruje swoją agresję. Chce w ten sposób zmusić "wroga" do milczenia, a gdy te "ostrzeżenia" nie pomagają, takie osoby są przez niego bezwzględnie odrzucane. Koledzy od kieliszka to jedyne jego bezpieczne, czyli względnie bezstresowe towarzystwo: oni nie oskarżają go z powodu picia, wręcz przeciwnie - w pijackim kółku może "udowodnić słuszność" swoich "powodów do picia" i otrzymać współczujące zrozumienie. Ale jest jedno takie miejsce, którego alkoholik potrzebuje i mimo wszystko nie może odrzucić, chociaż permanentnie go oskarża i przyprawia o agresję - jest to dom.
"Oskarżanie" alkoholika niekoniecznie musi mieć postać słowną lub w ogóle osobową. Jego dom "oskarża" go często samym swoim wyglądem czy panującą w nim atmosferą beznadziei, biedy albo strachu. Jest on dla niego jednym wielkim oskarżeniem i dlatego wyzwalaczem nieopanowanej agresji. Składa się z dziesiątków wyzwalaczy składowych, przy czym oczywiście do najsilniejszych należą domownicy. Ich życie - zakłócone przez konsekwencje picia - i doznawana przez nich krzywda wytykają mu jego postępowanie i odbierają komfort picia. Wzbudza to w alkoholiku nienawiść i wściekłość, uruchamia więc całą moc swojego mechanizmu iluzji i zaprzeczania, żeby wmówić sobie, że wina za jego picie i wszystkie jego straszne skutki spoczywa na domownikach. A skoro już znalazło się winnych, to oczywiście należy ich ukarać! Czyż inaczej zmyślone zarzuty byłyby wiarygodne?
Dopiero taki obraz siebie, zbudowany z iluzji i zaprzeczeń, staje się dla osoby "pijącej i bijącej" pełny i przekonujący. A kiedy czasem pojawi się jakaś wątpliwość co do "winy" domowników, awanturnik może sięgnąć po wyprodukowany po pijacku "argument nie do zbicia": "No, przecież gdyby nie byli winni, to bym im nie wlał!" - i koło się zamyka.
Na dodatek w rodzinach, gdzie występuje uzależnienie i współuzależnienie, wykształca się wśród domowników swoisty podział ról odgrywanych wobec sprawcy przemocy, i nie tylko wobec niego. I jakkolwiek ma to służyć ich względnemu bezpieczeństwu, to - robione instynktownie - paradoksalnie pogłębia zagrożenie, gdyż umacnia sprawcę w jego chorych przekonaniach. Najczęściej spotykane role to: "pozbawiona woli, zastraszona i usłużna żona", "dziecko domowy bohater", "dziecko kozioł ofiarny", "dziecko przylepa - oczko w głowie sprawcy", "dziecko w cieniu". Ważniejsze wydaje się znalezienie odpowiedzi na dwa pytania:
 dlaczego w rodzinach, gdzie występuje przemoc, każdy z domowników gra rolę różną od pozostałych?
 dlaczego w ogóle do takiego podziału ról dochodzi i czemu się te role w tej samej rodzinie nie dublują?
Już powszechność tego zjawiska wskazuje na wspólną przyczynę: wydaje się, że każda z osób w domu, gdzie jest przemoc, na swój sposób próbuje realizować własną szansę przetrwania. Zajmuje w społeczności domowej niszę, odpowiednią do jej psychofizycznych możliwości, której cechy automatycznie sytuują jej członka na konkretnym poziomie w hierarchii rodzinnej. Można chyba powiedzieć, że zjawisko to jest przedłużeniem na ludzką rodzinę (tutaj: z przemocą) "reguły przetrwania" Vitusa Dröschera [1]. Wszystkie postawy domowników siłą rzeczy są wyrazem zachodzących w nich procesów przystosowawczych, jakkolwiek realizowanych we własny, odmienny sposób.
U człowieka wzrastającego w patologicznej rodzinie działa mechanizm kształtowania się specjalnych postaw z powodu często występujących tam zagrożeń. Nazywam go "mechanizmem przystosowywania zachowań i odruchów obronnych". Według tezy, jaką chcę tu postawić, właśnie ten mechanizm jest odpowiedzialny za rozwijanie się mechanizmów iluzji i zaprzeczania oraz nałogowego regulowania uczuć. Jest w stosunku do nich obu formą wcześniejszą, wyjściową - one zaś są jego pochodnymi.
Współuzależnienie jako zespół odruchów warunkowych, wykształcających się u członków rodziny osoby uzależnionej, nie zamyka tej listy. Ma je również osoba uzależniona - wiele tzw. pijanych zachowań ma charakter do pewnego stopnia mimowolny. W rodzinie alkoholowej zachodzi kołowa reakcja wzajemnego warunkowania: podobnie jak pewne zachowania alkoholika wywołują określone odruchowe zachowania u poszczególnych domowników, tak też niektóre z tych sprowokowanych odruchowych zachowań powodują określone zachowania odruchowe u alkoholika. Stan ten samoczynnie nakręca spiralę stresu i agresji, co tak często kończy się szaleństwem przemocy i swoistego odczłowieczenia ludzkich zachowań. Każdy z uczestników tych zaburzonych kontaktów występuje w roli przysło- wiowego "psa Pawłowa" i nawet nie jest tego świadomy.
Znane w psychologii mechanizmy obronne [2], takie jak odrzucanie, ukrywanie czy racjonalizacja, częściowo służące człowiekowi do samooszukiwania się celem poddania umiarkowanej "korekcie" szczególnie niewygodnych lub nawet traumatycznych faktów, są u człowieka normą. Skoro wiadomo, że taki "zaczątek nieprawdy" posiada każdy człowiek, można założyć, że mechanizm iluzji i zaprzeczania jest patologicznym rozwinięciem tych istniejących w człowieku od zawsze mechanizmów.

[1] Vitus B.Dröscher: Reguła przetrwania. Warszawa 1986.
[2] Ernest R. Hilgard: Wprowadzenie do psychologii. Warszawa 1968, s.756-757.



logo-z-napisem-białe