Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Dzieciom dzieje się krzywda

Jerzy Mellibruda

Rok: 2002
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 2

Historia krzywdzenia dzieci jest bardzo długa, obejmuje prawie całe czasy naszej cywilizacji. Przez wiele stuleci dzieci zabijano, kaleczono, gwałcono, wyzyskiwano. Traktowano je jak własność, której się nie szanuje, bo łatwo ją mieć i łatwo stracić.
Właściwie dopiero ostatnie sto lat, może nieco więcej, to okres, kiedy nasz gatunek trochę się w tej sprawie opamiętał, to znaczy zaczął nie tylko dostrzegać krzywdy czynione dzieciom, ale także cenę, jaką za to płaci cała ludzkość. Bo nie ulega żadnej wątpliwości, że dzieje się bardzo wiele zła, które jest konsekwencją krzywdzenia dzieci - i to nie tylko w skali jednostki czy rodziny, ale także w skali całej naszej cywilizacji. Liczne negatywne zjawiska: wojny, ubóstwo, prześladowania, nietolerancja są zakorzenione w powszechnym krzywdzeniu dzieci. Nie brakuje i badań naukowych, i spektakularnych przykładów, które ukazują, w jaki sposób zjawisko zniszczenia na poziomie społecznym ma swoje korzenie w dziecięcym pokoju.
Kiedy zajmujemy się przemocą - bo krzywdzenie dzieci jest oczywiście częścią większej całości, czyli przemocy w rodzinie dotyczącej także dorosłych - oraz chronieniem dzieci przed nią, możemy tę kwestię rozpatrywać z czterech perspektyw: prawnej, moralnej, społecznej i psychologicznej.
W perspektywie prawnej mieszczą się różnego rodzaju zapisy ustawowe oraz obowiązki instytucji związanych z wymiarem sprawiedliwości, które formułują - i nawet nieźle - współczesne zadania i wyzwania. Wiemy jednak, że ofiary przemocy rodzinnej z trudem odnajdują się w labiryntach pałacu sprawiedliwości. Z bólem i trudem tam trafiają, a jeśli już trafią, nie zawsze kończy się to korzystnym dla nich skutkiem.
Perspektywa moralna to odwołanie do sumienia, do ludzkiej wrażliwości. A wiemy, że nikt się nie chce czuć złoczyńcą wobec własnych dzieci, więc chyba w żadnej innej kwestii sprawcy nie przejawiają tak wielkiej pomysłowości, jak w dostarczaniu racjonalnych argumentów uzasadniających skrzywdzenie dziecka: zawsze można znaleźć powód, że się je ukaże, skrzyczy czy poniży dla jego własnego dobra. Dlatego hamulce moralne słabo strzegą dzieci przed własnymi rodzicami.
Z perspektywy społecznej możemy zobaczyć powiązania między przemocą wobec dzieci a kulturowymi i obyczajowymi modelami rodzicielstwa, dotyczącymi egzekwowania posłuszeństwa, stosowania kar i zadawania bólu dzieciom. Bardzo ważne jest również, w jakim stopniu przemoc wobec dzieci dociera do świadomości społecznej. Jakie są rozmiary obojętności w imię "nie mieszania się w intymne sprawy życia rodzinnego", a jakie rozmiary wrażliwości i gotowość do ratowania krzywdzonych dzieci. Ważne jest, żeby nie tylko wymiar sprawiedliwości i organy ścigania, ale ludzie tworzący społeczności - te najbliższe: rodzinne, sąsiedzkie, lokalne - przyczyniali się do tego, żeby przemocy było mniej.
Wreszcie perspektywa psychologiczna, która z najbliższej odległości ukazuje cierpienie i wielką złożoność interakcji w rodzinie. Ujawnia ona, że dom rodzinny kryje wiele bolesnych tajemnic oraz problemów, z którymi ludzie nie potrafią się uporać. Należy też pamiętać, że oprócz interwencji w celu powstrzymania przemocy i karania sprawców, trzeba też pomóc dzieciom skrzywdzonym psychologicznie. Czasem potrzebują one zwyczajnego wsparcia, z którym rany będą się zabliźniać lepiej, ale czasem nie wystarczy tylko przerwanie przemocy i dobre słowo - konieczna jest specjalistyczna psychoterapia.
Jakie są podstawowe formy krzywdzenia dzieci? To przede wszystkim krzywdzenie fizyczne, psychiczne, seksualne i zaniedbywanie. W tym pierwszym warto jeszcze rozróżnić dwie odmiany: po pierwsze - dotkliwe karanie, a więc sytuacje, kiedy zadawanie bólu jest uzasadnione regułami, przepisami czy oceną zachowania dziecka; po drugie - kiedy krzywdzenie dziecka jest wynikiem agresji. Trzeba jednak pamiętać o tym, że powody karania mogą być zniekształcane przez różne uzasadnienia i racjonalizacje i tak naprawdę tu też chodzi o rozładowanie agresywnych uczuć, niemających nieraz nic wspólnego z dzieckiem, tylko na przykład ze współżyciem w małżeństwie.
W krzywdzeniu psychicznym coraz częściej rozróżnia się te formy przemocy, które polegają bezpośrednio na atakowaniu i poniżaniu dzieci, od takich - niewątpliwie też będących formą przemocy psychicznej, na którą jednak o wiele rzadziej zwraca się uwagę - że dziecko jest świadkiem przemocy w rodzinie. Oglądanie przez małe dziecko, jak ojciec bije matkę czy matka źle traktuje babcię, jest uszkadzające i krzywdzące, podobnie jak bezpośrednie przyjmowanie ataku na siebie. I z tego powodu powstrzymywanie przemocy wobec dzieci musi być zakorzenione w przeciwstawianiu się przemocy w rodzinie w ogóle.
Warto podkreślić, że krzywdzenie seksualne dzieci polega nie tylko na bezpośrednim napastowaniu, dotykaniu, angażowaniu w sytuacje seksualne, ale też na udostępnianiu pornografii - oglądanie aktów seksualnych jest również uszkadzające i współcześnie zalicza się do krzywdzenia seksualnego.
Wreszcie zaniedbywanie, to najbardziej widoczne, materialne - często spowodowane przyczynami, które wykraczają poza rodzinę, bo można powiedzieć, że nędza jest aktem przemocy, zwłaszcza wobec dzieci. Tysiące polskich dzieci, które w szkole łakomym okiem patrzą na to, jak ich rówieśnicy jedzą drugie śniadanie, a po powrocie do domu na skutek biedy pozostają głodne - to też jest przemoc, chociaż jej przyczyny mogą nie wynikać z zaniedbania rodziców. Trudniejsze do rozpoznania jest zaniedbywanie psychiczne, często wynikające z tego, że wielu rodziców nie orientuje się w potrzebach dziecka. A dziecka nie wystarczy nie bić i nie poniżać, ono potrzebuje ciepła, bezpieczeństwa, zainteresowania. Dlatego współcześnie coraz częściej uważa się za formę przemocy pozbawienie "pokarmu psychicznego", psychologicznych warunków potrzebnych do rozwoju.
Dlaczego diagnozowanie przemocy wobec dzieci jest tak trudne? Bo przemoc w rodzinach uznawanych za normalne jest niewidzialna. O wiele łatwiej dotrzeć do przemocy wobec dorosłych, zaś by ujawnić przemoc wobec dzieci, rodzice muszą być alkoholikami albo przestępcami - wówczas ktoś z otoczenia czy przedstawiciele jakichś instytucji są skłonni przyjrzeć się i rozpoznać, co się w takiej rodzinie dzieje. Jeśli natomiast rodzice przychodzą starannie ubrani, pracują, nie są wybijane szyby, to nawet ogromna ilość przemocy w takim domu pozostaje niewidoczna. Trudno do niej dotrzeć przez badania, nie dają pełnego obrazu dane zainteresowanych instytucji. To jest wyzwanie dla polskiej nauki, dla badaczy, dla socjologów i psychologów: polska przemoc w ogóle, przemoc domowa, a także wobec dzieci.
Chcę powiedzieć jeszcze o losie tych dzieci, których największa liczba w Polsce jest boleśnie krzywdzona - to dzieci z ponad pół miliona rodzin alkoholowych, w których niszczeją więzi, nie ma poczucia bezpieczeństwa, panuje agresja, narastają kłopoty materialne. Te maltretowane dzieci czują się później obywatelami trzeciej kategorii. To jest największe wyzwanie: co zrobić, żeby dziesięć razy więcej dzieci niż w tej chwili mogło znaleźć pomoc (opieką świetlic objętych było w 2001 roku około 50 tysięcy dzieci)? Czy wykorzystaliśmy każdą szansę, wszystkie możliwości?
Skutki krzywdzenia dzieci, co nie ulega żadnej wątpliwości, są w skali globalnej jednym z podstawowych zagrożeń dla zdrowia psychicznego. Od dawna wiemy, że kiedy do terapeuty trafia pacjent z zaburzeniami emocjonalnymi, nerwicą, jedną z różnych form depresji - zawsze w dzieciństwie znajdziemy czytelne przypadki przemocy, nieraz drastycznej. Zaburzenia zdrowia psychicznego to jedno z największych wyzwań dla zdrowia publicznego przyszłości. Ale chodzi też o zdrowie fizyczne: życie w tragicznej sytuacji zwiększa napięcie i stres oraz odbija się na odporności organizmu. Tak więc krzywdzone dzieci chorują dłużej i częściej: więcej ich ma problemy z sercem, z żołądkiem, ma alergie i inne schorzenia.
Przeciwdziałanie przemocy musi objąć wszystkie poziomy. Jakie będą jego skutki, zależy w dużym stopniu od tego, czy polscy rodzice zechcą się uczyć innego rozumienia rodzicielstwa, a polscy nauczyciele i wychowawcy - rozpoznawania przemocy. Przecież to oni stanowią "pierwszy kontakt" z dziećmi, a przebywają z nimi przez pięć-sześć godzin dziennie. Wiele zależy też od społeczności lokalnych: czy stworzą priorytety dla miejscowych systemów przeciwdziałania przemocy i pomocy krzywdzonym dzieciom?
Bo sprawa przemocy wobec dzieci to jest nasza wspólna sprawa. Nie ministra zdrowia ani ministra edukacji, tylko nasza - wszystkich Polaków. Największym polskim wyzwaniem XXI wieku jest to, żebyśmy uwierzyli, że zmniejszenie ilości płaczących dzieci jest fundamentem rozwoju naszego kraju. Nie utrwalimy swobód politycznych i ładu społecznego, nie zbudujemy nowoczesnego państwa, jeżeli nie zmniejszymy przemocy w polskich domach i jeżeli krzywdzone dzieci nie będą uzyskiwać pomocy.
[z wypowiedzi na inauguracji ogólnopolskiej kampanii "Dzieciństwo bez przemocy" w Pałacu Prezydenckim 23 marca 2001 - oprac. ad]




logo-z-napisem-białe