Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Czy umiemy kochać dzieci? Część II - wywiad z dr. Rossem Campbellem

Rok: 2001
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 6

Z dr. Rossem Campbellem, psychiatrą amerykańskim, autorem bestsellera "Jak naprawdę kochać dziecko" oraz wielu innych książek na temat wychowania dzieci, rozmawia Irena Koźmińska.


Część pierwsza wywiadu ukazała się w numerze 5/16/2001


W czasie naszego ostatniego spotkania mówiliśmy o potrzebie przekazywania dzieciom bezwarunkowej miłości. Teraz porozmawiajmy o najtrudniejszym uczuciu i o sposobach radzeniu sobie z nim. O złości.


To rzeczywiście najtrudniejsze uczucie w życiu. Nauczenie dziecka, jak w dojrzały sposób radzić sobie z własną złością, jest najtrudniejszym zadaniem rodziców. Wielu ludzi sądzi, że to, jak ułoży się im życie, zależy od ich racjonalnych, świadomych decyzji. To nieprawda. Największy wpływ na życie każdego człowieka mają jego nieuświadomione motywy, o których nie ma nawet pojęcia. Nieświadomą motywacją numer jeden, niestety najbardziej negatywną, jest bierna agresja - najgorszy sposób radzenia sobie z własną złością.


W samym odczuwaniu złości nie ma jednak nic złego. Uczucie to jest nawet pożyteczne, ponieważ informuje nas, że dzieje się coś, co budzi nasz sprzeciw lub nam zagraża - i mobilizuje do działania. Istotne jest jednak, jak je wyrazimy. W swej książce Kids and danger podaje pan przykład matek, które po stracie dzieci w wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców założyły organizację MADD (Mothers Against Drinking Drivers - Matki przeciwko pijanym kierowcom), która walczy ze społeczną tolerancją dla jeżdżenia pod wpływem alkoholu.


To przykład dojrzałego sposobu wyrażania złości. Uczucie to jest bowiem zupełnie normalne - nawet Jezus odczuwał gniew. Problem polega na tym, że bardzo wielu ludzi nie umie sobie z nim dojrzale radzić, ponieważ ich tego nie nauczono. Większość rodziców reaguje na dziecięcy gniew w niewłaściwy i bardzo destrukcyjny sposób. Rodzice ci uważają, że złość dziecka jest czymś niedopuszczalnym, więc powinna być wypleniona za pomocą dyscypliny i kar. To fatalny błąd. Złość jest naturalnym uczuciem i dziecko musi ją jakoś wyrazić. Może to zrobić na dwa sposoby: werbalnie lub poprzez zachowanie. Jeżeli szaleje, wali głową o ziemię, niszczy przedmioty, kopie - trzeba oczywiście interweniować. A kiedy wyraża złość w sposób werbalny, często równie niemiły, rodzic zwykle odbiera to jako brak szacunku i zakazuje dziecku jej okazywania. Jeśli zatem otwarta ekspresja gniewu zostaje uniemożliwiona, bowiem karzą za nią, zdławiona złość jest spychana coraz głębiej w podświadomość i dziecko zaczyna wyrażać ją poprzez bierną agresję.


Na czym ona polega?


Na okazywaniu złości nie bezpośrednio, otwarcie, lecz biernie. To bardzo powszechne zachowanie i co najgorsze - całkowicie nieuświadomione. Jest to podświadoma determinacja, by zrobić na złość osobie uosabiającej autorytet. W życiu dziecka taką osobą jest rodzic, nauczyciel, lekarz lub dowolny dorosły. U małego dziecka przejawem biernej agresji może być na przykład moczenie się już po nauczeniu korzystania z nocnika, u dzieci starszych - zwlekanie, zapominanie, marnowanie czasu, bałaganienie, spóźnianie się, upór czy przynoszenie złych ocen. Cechą charakterystyczną biernej agresji jest to, że niewiele tu pomaga. Ani prośby, ani przekupstwa, ani kary, ponieważ nieuświadomionym celem dziecka jest zirytowanie dorosłego. Rodzice często wpadają w pułapkę kar: im bardziej karzą dziecko, tym większy gniew wywołują u niego i tym bardziej robi im ono na złość, oczywiście nieświadomie. Drugą cechą biernej agresji jest to, że nie ma ona sensu i nie służy dziecku.


Czyli jest to postępowanie typu "na złość mamie odmrożę sobie uszy"?


Właśnie. W wieku 13-15 lat pewna doza biernej agresji jest typowa i prawie każdy przechodzi przez fazę nastoletniego buntu. Bunt jest normalny, o ile nie szkodzi dziecku lub rodzinie. Szkodliwy - przestaje być normalny. Tragedia polega na tym, że wielu złych ludzi czeka na ten normalny okres biernej agresji w życiu dziecka, by dać mu narzędzia jej wyrażenia: poprzez seks, narkotyki, papierosy czy alkohol.


Czy bierna agresja zdarza się ludziom, których zbiornik emocjonalny jest pełny?


Owszem, dlatego uważam, że tak ważne jest nauczenie dziecka prawidłowego wyrażania złości.


Jak zapobiegać rozwijaniu się postaw biernej agresji?


Przede wszystkim - nie dopuszczać do ich powstania. Tymczasem jako dorośli sami prowokujemy u dzieci bierną agresję - poprzez naszą niecierpliwość, niedotrzymywanie słowa, krytykowanie, lekceważenie dziecka i jego potrzeb, wyśmiewanie, drażnienie, nierozsądne oczekiwania, wreszcie poprzez własną złość. Złość rodziców - to jeden ze sposobów, w jaki wywołują oni u dziecka bierną agresję. Ta złość natychmiast w nie wnika i znajduje ujście w zachowaniach pasywno-agresywnych.


Jak zaradzić takim zachowaniom, skoro - jak Pan sam powiedział - nic nie działa? Czy wytłumaczyć starszemu dziecku mechanizm biernej agresji?


To może tylko przynieść odwrotny skutek. Jeżeli, po pierwsze, rodzice nie zaprzestaną prowokowania biernej agresji i, po wtóre, nie nauczą dziecka wyrażania złości w sposób dojrzały, nigdy nie przezwyciężą tego etapu. Dziecko nadal będzie miało złe stopnie, a potem - już w dorosłym życiu - będzie robiło na złość przełożonym i przenosiło swoją bierną agresję na współmałżonka. Właśnie z tego powodu wiele małżeństw ma problemy. Czy można nauczyć dziecko właściwego wyrażania złości?


Najważniejszym źródłem wiedzy dla dziecka w tym zakresie jest zachowanie rodziców. A więc to oni muszą prawidłowo radzić sobie ze złością. Dzięki temu w wieku 16-17 dziecko będzie umiało wyrazić swą złość dojrzale, czyli otwarcie i uczciwie, w sposób werbalny, grzeczny, konstruktywny i kiedy to tylko możliwe - w stosunku do osoby, która takie uczucie wywołała.


Ale zanim dziecko nauczy się tego, czy można pozwolić, by na przykład urządzało scenę w miejscu publicznym?


Ataki złości trzeba traktować tak jak każde inne złe zachowanie. Musimy zatem upewnić się, czy zbiornik emocjonalny dziecka nie jest pusty albo czy nie jest ono chore. Trzeba też dowiedzieć się, czy nie jest złe z jakiegoś innego uzasadnionego powodu, np. dlatego, że koledzy mu dokuczali albo nauczyciel był niesprawiedliwy. Jeżeli dziecko zwraca się ze swoją frustracją do rodziców, choćby w niemiły sposób, to nie oznacza wcale braku szacunku, lecz normalne zachowanie - właśnie takie, o jakie nam chodzi. To jedyny moment, kiedy możemy nauczyć je, jak prawidłowo wyrażać złość. Kiedy ktoś bardzo zirytowany krzyczy na nas, najbardziej niedojrzałym sposobem zareagowania jest odpowiedź tym samym. A tak robi większość rodziców wobec dzieci.


Więc lepiej przeczekać?


Tak. Pozwólmy dziecku werbalnie wyrzucić z siebie złość i dopiero wkroczmy do akcji. Jeżeli oczywiście chodzi nam o rozwiązanie problemu na stałe, a nie doraźne załatwienie sprawy.


Na czym miałaby polegać rodzicielska interwencja?


Nawiązujemy kontakt wzrokowy i zaczynamy rozmowę. Ale warunek - musimy być spokojni! Przede wszystkim trzeba dziecku powiedzieć: "Cieszę się, że przyszedłeś ze swym gniewem do mnie". Następnym krokiem jest pochwalenie wszystkiego, co dziecko zrobiło dobrze - że wyraziło złość werbalnie (choć przyznaję, że może to być dla nas frustrujące przeżycie), że nie przelało swej złości na psa czy brata, nie zniszczyło przedmiotów, nie trzaskało drzwiami. I wreszcie na koniec - może to być następnego dnia lub w następnym tygodniu, ponieważ w ćwiczeniu prawidłowego wyrażania złości niczego nie można przyspieszyć - zwracamy się do niego z prośbą: "Następnym razem, kiedy przyjdziesz ze swą złością, proszę cię, byś nie krzyczał na mnie, tylko mówił". To jest kolejny krok.


Myślę, że to prawdziwe wyzwanie dla rodziców. Zupełne przeciwieństwo naszych typowych reakcji.


Początek jest z pewnością trudny, bo dziecko nierzadko wyraża swój gniew w sposób okropny. Rodzic często wpada wtedy w złość większą niż złość dziecka. W ten sposób traci okazję nauczenia dziecka prawidłowego radzenia sobie z gniewem. Mówiąc: "jak śmiesz", zmusza je, by zamilkło i w ten sposób kładzie podwaliny pod bierną agresję.


Co zatem jest najważniejsze w stosunku rodzica do dziecka?


Okazywanie dziecku szacunku. Wychowywanie dzieci jest bardzo trudne i nieraz się zdarza, że w zdenerwowaniu nie wiemy, co robić. Są jednak takie dwa zachowania, które pomagają w każdej trudnej sytuacji: grzeczność i stanowczość. Kierując się nimi, nie popełnimy błędu i nie sprowokujemy problemów, które wrócą do nas w przyszłości.


Niektórym stanowczość przychodzi z trudem, zwłaszcza kiedy nie są pewni, jak postępować.


Dlatego uczę sposobów wyrażania miłość i zaspokajania potrzeb emocjonalnych dziecka. Jeśli rodzice te sposoby znają i zgodnie z nimi postępują, wówczas wiedzą, że mają rację; przekonują się, że to działa. A jeśli nie, to znaczy, że rzeczywiście potrzebują pomocy z zewnątrz.


W USA rodzice mogą niemal wszędzie znaleźć pomoc. W Polsce nie mamy tylu psychoterapeutów, pracowników socjalnych i psychologicznych doradców w szkołach.


Nawet ja, choć jestem specjalistą, nie zawsze mogłem pomóc, ponieważ rodziny albo nie było stać na terapię, albo wyjeżdżała i mogłem spotkać się z nią tylko raz. Dawałem im wtedy moją książkę, polecając lekturę rozdziału o biernej złości i agresji. Jest to znacznie tańsze niż konsultacja lekarska, a wypraktykowane - bardziej skuteczne. Rodzice, którzy przeczytają, jak powinni radzić sobie z własną złością, mogą postanowić: "Jestem wobec dziecka grzeczny, ale stanowczy, przez 24 godziny". Zakładają, że tyle uda im się wytrwać. Następnego wieczoru jednak przyjmują kolejne zobowiązanie. To jest najtrudniejsza praca na świecie i nikomu nie przychodzi łatwo. Jeśli nie wyjdzie - w porządku, każdemu coś się czasem nie udaje. Ale trzeba się starać.


Na ile ważna jest umiejętność kontrolowania własnego gniewu, można przekonać się, przeglądając choćby gazety i kroniki kryminalne. Coraz więcej młodocianych sprawców. Coraz więcej gwałtownie i destrukcyjnie wyrażanej złości.


Dzieci i nastolatki dopuszczają się dzisiaj bezprecedensowych okrucieństw i zbrodni. Przemoc i jest wielkim problemem rodzin i społeczeństw. Dlaczego? Ponieważ umiejętność dojrzałego wyrażania gniewu nie przychodzi w sposób naturalny i trzeba się tego nauczyć w domu, w dzieciństwie. Niestety, w wielu domach dzieci uczą się czegoś wprost przeciwnego - nie tylko od rodziców, ale i z telewizji.


Powód, dla którego młodzi ludzie reagują brutalnym zachowaniem, często okazuje się absurdalnie błahy. Czasem sprawca nawet nie potrafi go wyjaśnić. Jakby napędzany był jakąś siłą, której źródła nie jest świadom i nad którą zupełnie nie panuje.


Dominującą, pierwotną przyczyną złości dzieci jest to, że nie czują się prawdziwie kochane. Ponieważ tyle dzieci ma tę potrzebę niezaspokojoną, tak wiele z nich wyrasta na ludzi, którzy wyrażają swoją złość przez bunt i agresję oraz zachowania skierowane przeciw wszelkim autorytetom. Te zachowania kształtują się w dzieciństwie. Są one wyrazem podświadomego gniewu dziecka, które nie czuje miłości ani troski ze strony rodziców, a do tego nie zostało nauczone, jak radzić sobie z gniewem. Jeśli chcemy, by nasze dzieci wyrosły na ludzi prawych, odpowiedzialnych, z dobrym charakterem, musimy zaspokoić ich potrzebę miłości i nauczyć radzenia sobie z własną złością.


Dzieci dorastają w świecie stworzonym przez dorosłych - one go nie kształtują, tylko przystosowują się do istniejących reguł.


To nakłada wielką odpowiedzialność na dorosłych. Niestety, z poczuciem odpowiedzialności jest coraz gorzej. Dzieci przestały być postrzegane jako sens i radość naszego życia, nasza nadzieja na przyszłość. W dzisiejszym społeczeństwie prawie się nie liczą, a ich potrzeby mają bardzo niski priorytet w decyzjach dorosłych. Rośnie liczba rozwodów i domów, w których dzieci spędzają długie, samotne godziny bez opieki. Rośnie przemoc wobec dzieci. Szkoły stały się miejscem niebezpiecznym, media z premedytacją toczą wojnę przeciw dzieciom i młodzieży, pokazując niemoralne i nasycone agresją programy.


W jaki sposób rodzice mogą temu zaradzić?


Muszą bronić dzieci i uczyć je radzenia sobie w nieprzyjaznym świecie. Mądre rodzicielstwo polega na zaspokajaniu potrzeb dzieci poprzez miłość i przewodnictwo. Wiele z nich nie otrzymuje jednak od dorosłych ani miłości, ani dobrego przykładu, ani też odpowiedniego przewodnictwa. Obserwujemy upadek wartości i kultury. Oznacza to, że rodzice także powinni wziąć na siebie odpowiedzialność za edukację dzieci. Muszą je nauczyć racjonalnego myślenia, aby umiały oceniać sytuacje i polegać na własnym osądzie. Muszą też pokazywać dzieciom wyższe wartości i świadomie rozwijać w nich takie cechy, jak prawdomówność, uczciwość, wrażliwość, poczucie odpowiedzialności. Wielu rodziców nagle, z rozpaczą, odkrywa przerażający stan moralny swoich dzieci. Wielu uważa, że skoro dziecko chodzi do szkoły, to siłą rzeczy jest nauczone krytycznego myślenia. Ale znajomość faktów nie jest wcale równoznaczna z umiejętnością mądrego myślenia.


Jak te zalecenia dla rodziców przełożyć na język codziennej praktyki?


Trzeba spędzać z dziećmi czas, rozmawiać, swoim zachowaniem dawać przykład. Jednym z najlepszych sposobów, by uczyć dzieci myślenia, budowania rodzinnej więzi, jest wspólne czytanie. Powinny to być mądre teksty, zawierające głębokie treści moralne - nie sentymentalne kawałki z płytką treścią i powierzchownymi bohaterami. Książki muszą pobudzać wyobraźnię dziecka i poruszać najszlachetniejsze struny. Ważne, by rozmawiać o bohaterach, sytuacjach, a jednocześnie znajdować odniesienie do własnych doświadczeń. Zawsze gdy dziecko wyrazi troskę o inną osobę, pochwalmy go. Pomóżmy odnaleźć się w skomplikowanym świecie emocji - nazywajmy miłość, ból, poczucie winy, złość, smutek, odrzucenie, rozczarowanie. Zachęcajmy, by określało swe uczucia. Lepiej, gdy nauczymy je rozpoznawać i wyrażać uczucia werbalnie niż poprzez zachowanie. Uczmy dziecko umiejętności spoglądania na świat z perspektywy innej osoby, radzenia sobie z cudzą krytyką oraz powściągania chęci, by przerzucać odpowiedzialność na innych.


Istotne jest jednak nie tylko to, czego uczymy dziecko, ale także w jakiej atmosferze to robimy. I to odnosi się zarówno do rodziców, jak i wychowawców czy nauczycieli.


To bardzo ważne. Jeżeli nawet najwznioślejsze nauki przekazujemy dziecku w sposób nieprzyjazny, traktujemy je bez szacunku, krytykujemy, upokarzamy - wywołujemy w nim bunt i złość. Dziecko całą tę wiedzę odrzuci.


Często dorośli, zajęci swymi karierami, nie zauważają, że w dążeniu do dóbr materialnych, samorealizacji i zdobycia uznania przegapiają coś bardzo ważnego.


Z całą pewnością. Im bardziej społeczeństwo koncentruje się na zaspokajaniu potrzeb dorosłych, tym bardziej tracą na tym dzieci.


Ostatecznie jednak tracimy wszyscy. Dziękuję Panu za rozmowę.


Wywiad został przeprowadzony na potrzeby konferencji "Jak kochać dziecko - nowe odkrycia psychologii", którą w 1999 roku w Warszawie zorganizowała Fundacja "ABC XXI - Program Zdrowia Emocjonalnego". Jego fragmenty ukazały się w "Polityce" nr 66/1999.



logo-z-napisem-białe