Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

Przemoc w służbie wychowania

Agnieszka Czapczyńska

Rok: 1999
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 3

Przemoc jest elementem naszego codziennego życia i jeśli nie będziemy wystarczająco uważni, to może ona zagościć także w naszym domu. Najbardziej prawdopodobną ofiarą stanie się ten, kto jest najsłabszy - małe dziecko.

Jeśli przemoc definiować jako wkraczanie na terytorium osobiste drugiej osoby i ograniczanie jej praw do rozwoju, wolności czy ekspresji, to okazuje się, że wiele matek nadużywa swojej władzy już wobec noworodka. Nie musi to wynikać ze złej woli czy zaburzeń emocjonalnych opiekunki. Czasami źródłem przemocy są obyczaje. Jednym z nich jest zasada karmienia małego dziecka w ściśle określonych (przez osobę dorosłą!) porach. Inną - rygorystyczny i wcześnie rozpoczęty trening czystości dziecka. Kolejną zasadą jest nierozpuszczanie malucha nadmiernym kontaktem fizycznym z matką. Na szczęście czasy stosowania tych zaleceń wydają się mijać. Jednak duch przemocy nadal krąży nad naszymi głowami.
Obecnie zaleca się jak najdłuższe karmienie dziecka piersią. Częstotliwość posiłków jest więc w naturalny sposób regulowana rytmem dyktowanym przez potrzeby dziecka. Ale rozpoczyna się podawanie dziecku marchewkowych zupek, tartego jabłka czy pulpetów z indyka. W wielu przypadkach jest to moment, w którym matki nie są w stanie ustrzec się stosowania przemocy. W pewnym sensie rozumiem lęk, który za tym stoi - boimy się, że jeśli dziecko za mało zje, to będzie słabe, straci odporność, przestanie rosnąć. Sposobów stosowania przemocy pokarmowej jest wiele, na przykład:

wielogodzinne posiłki: będziemy tak długo siedzieć, aż grzecznie zjesz do końca,
wciskanie jedzenia do buzi dziecka, w momencie, w którym nie jest ono w stanie walczyć, bo jego uwaga skierowana jest np. na zabawę,
szantaż: pokaż, jak kochasz mamusię i zjedz jeszcze łyżeczkę,
manipulowanie poczuciem wartości dziecka: zobacz, Krzyś jest grzeczniejszy od ciebie - zjadł już cały serek,
przekupstwa: jak zjesz obiad, to tata przeczyta ci wieczorem bajkę,
przemoc otwarta, tj. stosowanie siły fizycznej w celu nakarmienia dziecka.
Im większa desperacja matki, tym większy arsenał środków przemocy. Nie twierdzę, że dzieci powinny mieć pełną wolność w wyborze swojego jedzenia. Oczywiste, że przez wiele lat nie będą do tego zdolne. To dorośli są odpowiedzialni za dobór produktów proponowanych dziecku. Jednak ono powinno mieć jak najszerszy zakres wolności w wyborze ilości, częstotliwości czy pory jedzenia posiłku. Uważam, że zasada ta powinna obowiązywać od pierwszych chwil życia dziecka.
Przemoc w służbie właściwego wychowania dotyczy niestety także innych obszarów życia. Tym, co porusza mnie najbardziej, jest przemoc niszcząca świat żywych i spontanicznych uczuć dziecka. Przykłady można mnożyć. Roczny chłopczyk jest wynoszony przez mamę z gabinetu okulisty. Zanosi się szlochem, jedno oczko ma zalepione gazą. Mama przytula go, ale to nie działa na przestraszone i obolałe dziecko. Więc matka mówi: No, nie płacz. Ale z ciebie beksa, przecież już po wszystkim. Zobacz tamten chłopczyk nie płacze. Innymi słowy daje mu komunikat: nie wolno ci płakać.
Podobnie traktujemy inne, kłopotliwe dla nas uczucia dzieci - ich złość, zazdrość czy strach. Małe dziecko nie jest w stanie obronić swojego prawa do przeżywania i okazywania różnych emocji. Po licznych próbach najprawdopodobniej się podda i potraktuje własny ból, złość, żal jako coś złego i wstydliwego. Co gorsza, będzie tego przestrzegał przez całe swoje życie...
Przemoc dotyczyć może także prawa do właściwego rozwoju dziecka. Każda faza życia wiąże się z określonymi potrzebami rozwojowymi. Roczne dziecko chce badać świat za pomocą swoich rąk i buzi. Dwulatka roznosi energia i ciekawość świata - mógłby godzinami biegać lub jeździć na rowerku. Jeżeli ograniczamy dziecku możliwość rozwoju ruchowego, to stosujemy przemoc, nie zaspokajając jednej z jego najbardziej podstawowych potrzeb.
Nawet w ciasnych mieszkaniach można ustawić meble na kilka sposobów. Można trzymać wszystko w zasięgu ręki dziecka i w związku z tym bez przerwy strofować je nie ruszaj, nie dotykaj. Można też cenne rzeczy umieścić wysoko, a resztę zabezpieczyć prostymi zaporami. Ma to o tyle sens, że małe dziecko nie jest w stanie podporządkować się zbyt wielu zaleceniom dorosłych, szczególnie gdy pokusa jest silna. Dorośli reagują na to początkowo krzykiem, potem groźbami, a na końcu biciem. Im bardziej czujemy się bezsilni, tym kara może okazać się bardziej dotkliwa dla dziecka. W efekcie ograniczamy aktywność dziecka, nie rozumiejąc, że jest ona przejawem jego zdrowego rozwoju.
Te same ograniczenia dotyczą też aktywności fizycznej dzieci poza domem. Jest nam wygodnie, kiedy dziecko bawi się spokojnie w jednym miejscu - możemy wtedy chwilę posiedzieć na ławce czy zająć się czytaniem. Tyle, że dziecko jest ciekawe świata i nie potrafi zbyt długo skupić się na zabawie w jednym miejscu.
Cały czas zastanawiam się, czy przemoc, którą widzę wokół siebie i o której teraz piszę, nie jest wyrazem mojej nadmiernej koncentracji na jednej tylko stronie relacji, tj. na dziecku. A co z matką? Przecież ona chce jak najlepiej dla dziecka. Jeśli zda sobie sprawę z własnej przemocy, to z reguły silnie obciąża się poczuciem winy. A ona sama spostrzega siebie w roli ofiary: ten czort tak się zachowuje, że musiałam mu przylać, nie mam innego wyjścia - do niej nic nie dociera, chyba że ją ukarzę itp. Piszę tu o matkach, ponieważ to na nich z reguły spoczywa odpowiedzialność za wychowywanie dzieci. Nie znaczy to, że ojcowie pozostają bez winy. Sądzę, że męska przemoc jest nieco inna - więcej w niej otwartej konfrontacji i agresji wobec zachowań dziecka, a mniej manipulacji. Jeżeli nasze dziecko zaczyna stosować przemoc wobec swoich rówieśników czy młodszego rodzeństwa, to przyjrzyjmy się najpierw sobie - być może po prostu nasza nauka nie idzie w las.

Agnieszka Czapczyńska, psycholog




logo-z-napisem-białe